Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 2 maja


Jaki pi?kny jest Kraków w te pierwsze majowe dni. Od?wi?tny i dostojny na ulicach, ale gwarny w kawiarnianych ogródkach, ale romantyczny i pe?en westchnie? w pó?mroku Plant czy zakamarkach parku Jordana. Nic, tylko spacerowa? i gapi? sie, przysi??? przy piwie, pogada? ze znajomymi. Przy okazji przechadzki z córka wpadamy do Muzeum Czartoryskich, by obejrze? grafiki Salvadora Dali. Wystawa imponuje ilo?ci? dziel - sk?adaj? sie na ni? cale cykle ilustracji ?wiatowej literatury, by wspomnie? jedynie Cervantesa czy Boccaccia. Nazwisko wielkiego surrealisty i ekscentryka przyci?ga wsz?dzie rzesze zwiedzaj?cych, ale nie mog? oprze? sie wra?eniu, ze wiele spo?ród tych obrazków nie wytrzymano próby czasu i dzisiaj stanowi? bardziej dokument porywaj?cej twórczo?ci ni? jej dowód.

Mody literackie nadci?gaj? nagle jak zmiany pogody. Do niedawna witryny ksi?gar? zas?ane by?y ksi??kami Whartona, teraz ich miejsce zajmuj? tytu?y Jonathana Carrolla. Przeczyta?em dwa, by by? na bie??co. "Ca?uj?c ul" to sprawnie napisana powie?? sensacyjna, tzw. "czytad?o" i tyle. Natomiast opowiastki nadrealne "Czarny koktajl" i "Ale karuzela!" nie zrobi?y na mnie wi?kszego wra?enia. Czy?bym nie by? zwolennikiem literatury fantastycznej? A mo?e obcowanie z pisarstwem rodzimego giganta Stanis?awa Lema spowodowa?o wyj?tkow? wybredno?? w tej materii? Po ambrozji cienka herbata nie mo?e smakowa?.

Wiele ostatnio mówi sie o teatrze w naszym mie?cie. G?o?no na temat kryzysu repertuarowego, k?opotów finansowych, przepychanek personalnych. Czekamy na cud, chocia? trudno za taki uzna? pomys? fuzji popularnego "S?owaka" z opera. Czekamy na supermenedzera, który wszystko poskleja i polata, a potem jeszcze fantastycznie sprzeda. Ale ?aden handlarz nie zrobi interesu na pieczywie, je?li wpierw piekarz nie upiecze smacznych bu?ek. Wi?c wygl?dajmy z nadzieja nowych, wybitnych "wypieków" - przedstawie?, bo one decyduj? o zjawisku, któremu na imi? wielka scena. Dbajmy o ?wietnych aktorów, jakich mamy przecie? pod dostatkiem.

W teatrze STU "Prezydentki". Popis najprzedniejszego aktorskiego kunsztu. Trzy niewiasty - wymieniam w kolejno?ci alfabetycznej: Bo?ena Adamek, Anna Tomaszewska, Halina Wyrodek graj? urzekaj?co, porywaj?co i wzruszaj?co. Rzecz o starzej?cych sie kobietach, ich lekach, kompleksach, niespe?nionych marzeniach ogl?da sie z zapartym tchem i jak?e rzadkim ostatnio w przybytku Melpomeny uczuciem zaanga?owania w to, co sie dzieje. Nie zajmowa? mnie sufit ani s?siadka z widowni, bo tytu?owe rezydentki wci?gn??y mnie do swojego ?wiata. Ten ?wiat uj?ty w kwadrat sceny koniecznie powinien zosta? przeniesiony przez telewizje do naszych domów, by publiczno?? w kraju tak?e mogla podziwia? talent krakowianek. Gor?co namawiam - apeluje wr?cz - id?cie do STU!

Krakowskie Towarzystwo ?piewackie "Echo" ko?czy 80 lat! Ten m?ski chór powsta? 27 pa?dziernika 1919 roku podczas zebrania za?o?ycielskiego w restauracji "Pollera". Funkcje dyrygenta powierzono wybitnemu kompozytorowi Boles?awowi Wallek-Walewskiemu i tak zacz??a sie wokalna przygoda kilku pokole?. Trwa po dzie? dzisiejszy - obros?a zdarzeniami i nazwiskami zapisanymi w opas?ej kronice. Znajdziecie w niej historie najszlachetniejszej ludzkiej pasji, jaka jest bezinteresowna ch?? wspólnego artystycznego prze?ycia. Pasji, której obce marzenia o komercyjnej karierze, szmalu i tanim poklasku. Gdy spotka?em sie z grupa panów w sile wieku podczas ich próby, odnios?em wra?enie, ze dobrze sie ze sob? czuja, ze ?piewanie traktuj? jak wytchnienie po codziennych obowi?zkach. A przy okazji uda?o im sie zobaczy? kawa?ek ?wiata, spotka? wybitnych ludzi, zdoby? nagrody i wyró?nienia, tak?e uznanie melomanów.

Gratuluje z ca?ego serca jubilatom, a ich wysi?ki polecam bacznej uwadze wszystkich odpowiedzialnych za kultur? pod Wawelem. W czasach, gdy chóralne ?piewanie kojarzy sie z kolejnym boys - czy girlsbandem, prawdziwy m?ski chór trzeba piel?gnowa? jako przejaw najlepszej tradycji. Pan Zbigniew Szpyt, dy?urny satyryk "Echa", pisze:

Nie wiem, czy to prawid?owo??,

czy innego co? sie dzieje,

lecz kto ?piewa w naszym chórze,

ten sie nigdy nie starzeje.

Wszystkim tenorom i basom, tak?e dyrygentowi ?ycz? wiecznej m?odo?ci.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki