Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 16 maja


Tydzie? pod znakiem matury. Powracaj? m?odzie?cze wspomnienia. Osobi?cie "za?apa?em si?" na czasy, które pozwala?y z?o?y? egzamin dojrza?o?ci szybko i bezbole?nie. Wystarczy?o bowiem otrzyma? pozytywn? ocen? z pisemnego polskiego i matematyki, by nie zdawa? tych przedmiotów ustnie. Mój problem stanowi?o "?ci?gni?cie matmy", przecie? jeszcze na pó?rocze ostatniej licealnej klasy mia?em "pa??". Odpisa?em - uda?o si?. Na dodatek pi?tki z j?zyka obcego i historii, które dosta?em w 3 i 4 roku gimnazjalnej nauki, zwalnia?y z dalszego odpytywania. Pozostawa?a wybrana jako dodatkowa ulubiona biologia i ?egnaj, czerwona tarczo!

Nie pami?tam wi?c napi??, stresów, nie pami?tam bezsennych nocy, przera?enia rodziców, ca?ego tego histerycznego biegania, nie pami?tam fakultetów i korepetycji - dzisiaj nagminnych. Pami?tam natomiast smak kanapek przygotowanych przez pracowite mamy, u?o?onych na talerzu, który zdobi? stolik ka?dego delikwenta. Po?ar?em je, zanim napisa?em pierwsze bodaj s?owo, bo jako dorastaj?cy m?okos apetyt mia?em wilczy i g?ód ?o??dka bra? gór? nad obaw? o wynik sprawdzianu.

Pami?tam smak mro?onej kawy z bit? ?mietan?, któr? uczcili?my zdan? matur?. Pami?tam s?oneczny dzie?, gdy postanowili?my fetowa? dojrza?o?? jakim? winiakiem, a potem wizyt? u fotografa, gdzie odbierali?my pami?tkowe tableau, czyli utrwalone na fotografii twarze naszych nauczycieli i kolegów. Absolwenci XI b spogl?daj? gdzie? w przysz?o?? z niezm?con? pogod?, jak? gwarantuje zupe?ny brak poj?cia o tym, co si? zdarzy. Ta pogoda spojrzenia dowodzi po prostu m?odo?ci.

Majka ubra?a czerwone majtki i posz?a zmaga? si? z j?zykiem ojczystym, a ja pojecha?em do stolicy promowa? p?yt? z najwi?kszymi przebojami. Nie chciano mi wierzy?, ?e miast ?yka? relanium i trwa? na szkolnym korytarzu z zaci?ni?tymi kciukami, ?piewam, gadam co? do podsuwanych mikrofonów, u?miecham si? do kamery telewizyjnej. A ten spokój bierze si? z niewzruszonego przekonania, ?e matura to co? takiego jak ospa lub ?winka i trzeba j? po prostu przej??. Tematy z polskiego bardzo mi si? zreszt? spodoba?y i na zadane przez dziennikarza pytanie, czy poradzi?bym sobie dzi? z podobnym wypracowaniem, odpowiedzia?em twierdz?co.

Gdy pisz? te s?owa, z telewizora ryczy - do?? fa?szywie zreszt? - chór go?ci Jerzego Hoffmana, ?piewaj? oczywi?cie "?al, ?al za dziewczyn?, za zielon? Ukrain?", jakby?my innych ju? powodów do sentymentów nie mieli. A mnie ?al, ?e zabawny, zgrabny, b?yskotliwy i inteligentny film Woody Allena "Celebrity" przemyka si? po peryferiach, skupia uwag? nielicznych tylko koneserów kina. ?e nie wal? na? t?umy od?wi?tnie ubranych rodaków, i ?e w jego bohaterze nie zakochaj? si? wszystkie bufetowe tego kraju.

W pi?tek odwiedzi?em Zakopane. Jeszcze nie wybuch?a tutaj wiosna, ale zima dawno posz?a precz, a z ni? dzikie t?umy turystów. Jest wi?c spokojnie i w pustej niemal "Redyko?ce" zasiadamy, by zje?? kwa?nic? i moskola. Szczególnie ten ostatni przysmak regionalnej kuchni przypad? nam do gustu. A jest to placek z gotowanych ziemniaków, pieczony na kuchennej blasze, okraszony mas?em.

Wczoraj zacz?li?my sezon plenerowy imprez? na rynku w Tarnobrzegu. Zimna Zo?ka da?a si? we znaki i pokaza?a, ?e maj w tej cz??ci ?wiata to nie tylko zapach ja?minu, s?owiki i sza? uniesie? pod go?ym niebem.

Kupi?em ksi??eczk? z tekstami Wojciecha M?ynarskiego. Nosi tytu? "Robi? swoje" i ?adne inne sformu?owanie nie oddaje lepiej dzia?alno?ci tego artysty. Zgromadzone tu rymowanki z ostatniej dekady s? dowodem nie tylko wielkiego literackiego talentu, ale tak?e wra?liwo?ci autora, który niczym sejsmograf rejestruje najl?ejsze nawet drgania i pulsacje naszej rzeczywisto?ci, gdy miejsce starych absurdów zaj??y nowe paranoje. Pouczaj?ca to wielce lektura. Zachwyt nad mistrzostwem s?owa idzie tu w parze z podziwem dla g??bokiej m?dro?ci i poczucia humoru, jakimi los Wojtka obdarowa?. Cytuj? na koniec fragmencik jego wiersza i tak jak M?ynarski s?dz?:

"...?e kalarepa z Wo?omina

która stanowi znaku czas

cho? strasznie mno?y? si? zaczyna

wspomina? tak si? nie da jak

Truskawki w Milanówku..."

A na moich grz?dkach truskawek b?dzie w tym roku moc.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki