Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 6 czerwca


Nie jestem znawc? win. Nie umiem rozró?nia? roczników, winnic, ba - nie potrafi? okre?li?, z jakiego kraju pochodzi szlachetny trunek. Wiem tylko, ?e jaki? mi smakuje, a inny nie. Najbardziej zachwyci?em si? winami australijskimi, których smak i zapach wydawa? si? niezrównany. We wtorek w przepi?knym pa?acyku w Przegorza?ach, gdzie przygrywali?my uczestnikom Forum Turystyki, serwowano produkty piwnic portugalskich. Naprawd? wy?mienite. Przypomnia?em sobie natychmiast krótki sylwestrowy pobyt na Maderze zakrapiany wizytówk? Portugalii, czyli porto. Ciekawe, ?e wspó?autorami tego specja?u s?.... Anglicy. Gdy w XVIII w. p?acono im za we?n? winem, w?a?nie dolewali do niego mocny gronowy alkohol, by dobrze znosi?o morsk? podró?. Porto jest s?odkie, zawiesiste, esencjonalne, przeznaczone do picia w ma?ych ilo?ciach, co udawa?o si? z trudem, gdy?my witali Nowy Rok, a wyspa wybuch?a jednym wielkim fajerwerkiem.

Nadszed? czas upa?ów i towarzysz?cych im burz po??czonych z solidnymi ulewami. Nawa?nice przelatuj? nad ca?? Europ?, krzy?uj?c co chwil? plany organizatorów tenisowego turnieju w Pary?u, ale ze zmaga? w trudnych warunkach zwyci?sko wychodzi stara gwardia. Roland Gaross znów nale?y do Graff i Agassiego. Decyduj?cy o naszym by? albo nie by? mecz eliminacyjny pi?karskich mistrzostw Europy z Bu?gari? odbywa? si? w ka?u?ach wody na boisku przypominaj?cym p?ywalni?. Wygrali?my po za?artej walce prolonguj?c nadzieje. Czy?by rozpaczliwy finisz by? polsk? specjalno?ci?? Jednocze?nie ubawi?a mnie wiadomo??, ?e z?y poziom krajowego futbolu ankietowani rodacy uznali za najwi?ksz? kl?sk? tego kraju! ?ycz? im wi?c, by tylko takie nieszcz??cia napotykali na swojej drodze.

W Zdu?skiej Woli jest miejski park. A w tym parku otoczona wodami g??bokiego stawu wyspa. Na tej wyspie urz?dzono dwudniowy piknik z wyst?pami, wyszynkiem piwa, ogniami sztucznymi. Rzadko jest okazja, by ?piewa? i gra?, gdy doko?a p?ywaj? ?ódki, a po drugiej stronie akwenu t?um nieprzebrany. Organizatorzy zwierzyli si? ju? po fakcie, ?e dr?eli z obawy o tzw. frekwencj?. W pobliskim Sieradzu odbywa? si? bowiem koncert Kajah. Modna gwiazda nie zagrozi?a nam jednak, mimo ?e do uwodzenia t?umów zabra?a si? ostatnio wespó? z Goranem Bregoviciem. Ten za? ?wi?ci triumfy przy pomocy ba?ka?skiej cepeliady, której nawiasem mówi?c nie trawi? zupe?nie.

A propos gwiazd. Daj? si? czasem we znaki. Powitano nas w Zdu?skiej Woli z rezerw?, bo poprzedniego dnia miejscowi dzia?acze od kultury prze?yli horror zafundowany przez jeden z naszych popularnych zespo?ów. Nie podaj? nazwy, bo nie o ucieranie nosa konkurencji chodzi, ale napi?tnowanie samego zjawiska. Ja?niepa?sko?? i przekonanie o w?asnej wielko?ci wyzwalaj? odruchy pospolitego nieokrzesania. Arty?ci wymagaj? noszenia na r?kach, które w warunkach plenerowych jest prawie nie do zrealizowania. Okazuje si?, ?e solistka musi mie? osobny namiot, garderob?, lider inny, reszta zespo?u jeszcze inny, gdy na skrawku ziemi przy estradzie nic ju? si? nie mie?ci. Autografy - a jak?e, ale tylko okre?lona ilo?? kilku podpisów, ?adnych zdj??. To tak, jakby za??da? odebrania aparatów fotograficznych kilku tysi?com ludzi. Kiedy? w Zakopanem podpisywa?em w kawiarni podsuwane przez grup? turystów widokówki. W?a?cicielka lokalu obserwowa?a moje wysi?ki, a potem opowiedzia?a, jak to znany aktor filmowy pogoni? dzieciaki prosz?ce o autograf, bo jak stwierdzi?, przyjecha? wypoczywa?, a nie pracowa?. Boj? si?, ?e zbyt wielu moim kolegom z bran?y odbi?o, i to solidnie.

Na niedzielnym festynie w Skar?ysku Kamiennej jeste?my akcentem krakowskim, ale nie jedynym. Okazuje si?, ?e wiceprezydent ?wi?tokrzyskiego miasta to ch?opak z Kazimierza. Znamy si? z dawnych czasów, pracowa? kiedy? w Jaszczurach, gdzie przesiedzia?o si? niejeden dzionek, niejedn? noc. Jest okazja do wspomnie?. Pytania o kondycj? legendarnego klubu wprawiaj? w zak?opotanie, bo porównanie z przesz?o?ci? wypada dla wspó?czesno?ci dramatycznie.

Wypi?knia? nam Rynek, nabra? europejskiego blasku, poszarza?o natomiast wiele tradycji i to smuci. Chy?kiem i wstydliwie jakby przemyka lajkonik, który kiedy? przyci?ga? t?umy. Ten sam t?um woli dzi? oblega? tramwaj TVN-u, w którym zreszt? go?ci?em (co si? wi?cej nie powtórzy). A tam w ?wi?teczne przedpo?udnie, w ?rodku kulturalnej stolicy Polski, dwóch weso?ych bubków przeprowadza konkurs na miny. I te miny wybrani z t?umu zawodnicy maj? kwa?ne i nijakie jak pomys? ca?ej b?azenady. Przemo?na ch?? przypodobania si?, ta nieustanna rywalizacja o bylejakiego widza powoduje, ?e wcze?niej czy pó?niej musi si? wle?? na min?. Ona nie rani, a szkoda.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki