Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 4 lipca


Na wst?pie pragn? najserdeczniej przeprosi? Pana Józefa Che?mo?skiego za to, ?e w miniony pi?tek skrad?em Mu konia, nazywaj?c w felietonie Jego s?ynn? "Czwórk?" "Trójk?". Z jakiego powodu na tyle razy podziwianym obrazie ujrza?em nagle trzy rumaki zamiast czterech? Nie wiem. Tak czy siak, ko?ski byk, za który bij? si? w piersi i... maszeruj? ze sztuk? obcowa?. W przybytku tej?e przy placu Szczepa?skim wystawa "Dyplom '99", czyli prace ko?cowe studentów krakowskiej ASP. Niestety nie napawaj? optymizmem, bo s? nijakie, wtórne, gdzie? ju? widziane. Kto? powie, ?e w plastyce wymy?lono wszystko, podobnie jak w muzyce czy filmie. Racja. Ale prawdziwie utalentowani arty?ci potrafi? nada? w?asne pi?tno i rys charakteru nawet takiemu dzie?u, które nie odkrywa Ameryki i nie otwiera zamkni?tych dot?d drzwi kreacyjnej tajemnicy. Podskoczy?bym z rado?ci, gdybym nagle zobaczy?, ?e oto pojawi? si? utalentowany autor pastelowych portretów, m?ody mistrz martwej natury czy pejza?u. A tu wci?? próby bycia na czasie, czyli bazgranina nieokie?znana i tyle. Chlubnym wyj?tkiem s? plakaty, jakby scheda po s?ynnej polskiej szkole trzyma?a poziom. Ich autor, podopieczny profesora Piotra Kunce, broni si? i rokuje nadzieje na przysz?o??. A wspomniany pedagog to mój kolega z czasów podwórkowych zabaw.

Ale, ale - z Piotrkiem wznosili?my si? ponad podwórzow? rzeczywisto?? i penetrowali zawzi?cie wy?yny, czyli strychy. Nasze kamienice dotyka?y jedna drugiej, nami?tnie wi?c ?azili?my po dachach i odwiedzali rupieciarnie, jakie pod tymi dachami wtedy jeszcze istnia?y. A by?y to nieprzebrane pok?ady szpejów ró?nych, przedmiotów do niczego ju? nie przydatnych, ale nale??cych do innych czasów, przechowuj?cych w sobie inne zakl?cia. Pami?tam, jak robili?my zadymy, podpalaj?c zwini?te w ciasne rulony negatywy filmowe. Celuloid p?on?? gwa?townie, a przydepni?ty niemi?osiernie kopci? i smrodzi?, zasnuwaj?c klatki schodowe niebieskim ca?unem. Pami?tam mam? Piotra, eleganck? dystyngowan? pani? i jej u?miech, gdy znikali?my w której? z bram, bo szli?my si? bawi?.

W piwnicach wspomnianego przed chwil? Pa?acu Sztuki wystawa "Obiektów przestrzennych" Barbary Munzer. Namawiam gor?co szczególnie panie, bo znajd? tu na pewno co? dla siebie. Przecie? suknie i ozdoby to ?wiat s?abej p?ci, a te proponowane przez specjalistk? od ubioru i bi?uterii maj? czar niezwyk?y. Okazuje si?, ?e damsk? szat? mo?na zawiesi? na ?cianie jak obraz, cieszy? ni? oczy i podziwia? doskona?o?? formy. A mo?e czasem lepiej tylko powiesi? na ?cianie?

Jeremi Grzywa to telewizyjne dziecko. Nie tylko dlatego, ?e pracuje na Krzemionkach jako operator, nie tylko dlatego, ?e jest rzeczywi?cie m?ody wiekiem, tak?e ze wzgl?du na profesj? rodziców. W Galerii Sztuki "Kanonicza 1" pokaza? swoje fotografie. Obejrza?em Jarkowe zdj?cia sam w ciszy i skupieniu. Nie zd??y?em na wernisa?, nie ?a?uj?. Wernisa?e bowiem koncentruj? uwag? publiczno?ci na gadaninie, s?onych paluszkach i winku, gdy dzie?a oczekuj? na podziw i adoracj?. Samotnie wi?c ogl?da?em fantazyjne skalne i korzenne formy zatrzymane w pi?knie skomponowanych kadrach, podziwia?em zimowe nadwi?la?skie pejza?e, pe?ne iskrze? i refleksów porty morskie. Nie ma Grzywa zaci?cia reportera, kontempluje raczej otoczenie, szuka w nim pi?kna i harmonii, by potem utrwali? je na zawsze.

Wyszed?em na rozgrzan? lipcowym s?o?cem Kanonicz?, bodaj najurokliwsz? z krakowskich ulic, gdzie dawno temu pod numerem 15 mieszka? Antoni Wa?kowski. Jeden z ostatnich ?yj?cych M?odopolan - kuzyn Stanis?awa Wyspia?skiego - malarz, poeta, pisarz - autor ksi??ki "Znajomi z tamtych czasów". Odwiedza?em mroczne, pe?ne obrazów mieszkanie pana Antoniego razem z ojcem, siada?em cz?sto do sto?u, gdy podawano popo?udniow? herbatk? lub kaw?, pami?tam ?on? mistrza, pani? Jadwig?, kruch? i przezroczyst? jak chi?ska porcelana, pami?tam g?uchaw? gosposi? wykonuj?c? wci?? nie te, co trzeba, polecenia, cwikier na nosie artysty i jego przenikliwe spojrzenie, którym lustrowa? mnie podczas pozowania do portretu. Przesiedzia?em nieruchomo kilka sesji - katorga dla siedmiolatka - owoc tej m?ki wisi do dzi? w rodzinnym domu, obok portretów siostry, i rodziców i jeszcze jakiego? le?nego pejza?u. Niedawno dowiedzia?em si?, ?e w katalogach okre?laj?cych warto?ci handlowe dzie? malarskich - Wa?kowskiego brak. Po prostu nie ma go w tak zwanym rankingu. S? inni, du?o s?absi, ale g?o?ni z jakiego? niejasnego powodu. Jeszcze jeden dowód na niewymierno?? artystycznych stara?. W moim dziecinnym pami?tniku jest za to wiersz, który pan Antoni wpisa? mi przepi?knym charakterem pisma, zdradzaj?cym obowi?zkowe lekcje kaligrafii. Jest w tym wierszu co? o drodze polnej, a zako?czenie brzmi tak:

"...Tak w ?yciu ka?da droga

T?sknoty zapalone

wszystko co idzie z Boga

proste i niesko?czone..."

Atramentowe linijki wyblak?y ju? mocno, ale wci?? przypominaj? czasy, gdy s?owo odpowiada?o za s?owo, d?wi?k okre?la? d?wi?k, a kszta?t oddawa? kszta?t.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki