Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 1 sierpnia


Jak?e wa?na dla nas, Polaków, rocznica. Rocznica heroicznego zrywu w obronie Warszawy. Na ten temat wylano oceany atramentu i d?ugo jeszcze specjali?ci od historii, polityki, wojskowo?ci spiera? si? b?d? o szanse powstania, o moment, w którym wydano decyzj? rozpocz?cia walk. Gdyby bohaterowie sprzed ponad pó?wiecza dysponowali nasz? wiedz?, mo?e zostawiliby steny w spokoju, a mo?e ruszyliby w bój z jeszcze wi?ksz? desperacj?. Z determinacj? ludzi, dla których wolno?? i godno?? s? wa?niejsze ni? wszystko. Zgin??y wtedy tysi?ce m?odych polskich inteligentów - jak bardzo ich i ich potomków dzisiaj brakuje. Hitler zniszczy? substancj? materialn? naszej stolicy. Stalin i jego nast?pcy dewastowali jej dusz? i mentalno??. ?adne inne miasto tego kraju nie ponios?o takich ofiar i nie zap?aci?o takiej ceny za m?stwo, niez?omno?? i szlachetno??. Stanowczo zbyt ma?o ?askawy jest los dla wszystkich, którzy wymienione cechy próbuj? piel?gnowa?.

Wakacje to w?drówka ludów. To nie tylko przemo?na potrzeba wypoczynku, to tak?e ch?? prze?ycia przygody. Przemieszczamy si? wi?c zawzi?cie i nara?amy na ?miertelne niebezpiecze?stwa. Statystyki wypadków przera?aj? liczbami zabitych na drogach. Ludzie topi? si? jak koci?ta w bajorach przeró?nych i ka?u?ach byle jakich. Alkohol i lekkomy?lno?? króluj? w?ród przyczyn tych tragedii, ale gdy mowa o utoni?ciach to rzadziej wspomina si? powód nast?puj?cy: otó? jeste?my narodem, który nie umie p?ywa?. Nie mówi? o szlachetnych wyj?tkach odnosz?cych sukcesy na ?wiatowych basenach. Mówi? o tzw. ?redniej. Poka?cie mi szko?y z obowi?zkowymi lekcjami poruszania si? w wodzie, poka?cie obiekty, gdzie bez ci??kich pieni?dzy mo?na w dowolnej chwili zanurzy? si?, by spróbowa? ?abk?, grzbietem, motylkiem czy kraulem. S? kraje, gdzie nauk? p?ywania traktuj? tak prawie jak edukacj? w sztuce pisania lub czytania. Kto?, kto nie p?ywa, jest w moim poj?ciu kalek? i kropka. Dla ludzi oswojonych z H2O, kurcz nie jest czym? strasznym, tak?e osuwaj?ce si? dno, zimne pr?dy itp.

Jest jeszcze jeden aspekt wakacyjnego sp?dzania czasu - finansowy. Popularne saksy dotycz? g?ównie m?odzie?y akademickiej, zmuszonej cz?sto do zarobkowania, by op?aci? czesne, kupi? komputer, zwiedzi? ?wiat. ?wietnie pami?tam swoje podró?e skandynawskie. Zacz??o si? na pocz?tku lat 70. Pojecha?em do Lund - niewielkiej mie?ciny uniwersyteckiej na po?udniu Szwecji. Pracowa?em tam u ogrodnika, który grup?, g?ównie krakowskich studentów, zatrudnia? przy sadzeniu cebulek kwiatowych. Przywo?ono je z Holandii i my po roz?adowaniu takiego transportu (kilkadziesi?t ton) umieszczali?my te tulipanowe i hiacyntowe oseski w odpowiednich pojemnikach, w których potem we w?a?ciwej temperaturze i wilgotno?ci czeka?y na wzrost. Robota by?a akordowa, a wi?c ka?dy zarabia? tyle, ile faktycznie wypracowa?. Weekendy po?wi?cali?my na wypady do Kopenhagi - wtedy miasta zaczarowanego, gdzie seks i trawka by?y czym? codziennym, gdzie du?skie piwo miesza?o zmys?y, szczególnie supermocny 12-procentowy produkt ze s?oniem na nalepce butelki. Zdarzy?o si? w tym naszym zarobkowaniu co? zupe?nie niecodziennego. Otó? oburzeni post?powaniem pryncypa?a (chodzi?o o wyp?aty) postanowili?my... zastrajkowa?. Poczekali?my na dogodny moment, kolejn? dostaw? cebulek, i powiedzieli?my: b?dziemy uczciwie traktowani albo rozpakujecie sobie te ci??arówy sami. Mieli?my, rzecz jasna, ?wiadomo?? wysokich op?at za postojowe, które nasz "wyzyskiwacz" musia? p?aci?, tak?e wiedz? na temat ro?linek, które nie mog?y czeka? w kartonowych pud?ach. Pami?tam rozbawienie, jakim powitali?my gwa?town? zmian? frontu bossa. Próbowa? przekupi? nas upominkami, zupe?nie jakby mia? do czynienia z Zulusami, którzy za koraliki i perkal gotowi byli do ka?dej ugody. Humorystyczne akcenty sporu ust?powa?y wolno miejsca radykalnym i gro?nym, zw?aszcza ?e miejscowa lewicowa prasa zainteresowa?a si? bur?ujem okradaj?cym m?odzie? z ubogiego kraju - m?odzie?, która na dodatek mia?a na t? robot? oficjalne rz?dowe pozwolenia. Fotografowali wi?c nas strajkuj?cych w Szwecji, wtedy gdy w Polsce kwit?a epoka Gierka i o drastycznych formach robotniczych protestów nie by?o mowy. Ca?a afera rozesz?a si? po ko?ciach i do kraju Trzech Koron je?dzi?em jeszcze wiele razy. Najmilej wspominam Sztokholm, gdzie trafi?em do hotelu jako szef zmiany pokojówek. Dziewczyny z ró?nych stron ?wiata pucowa?y pokoje jak z nut, ja dowodzi?em nimi ?agodnie i wyrozumiale, a po up?ywie miesi?ca dosta?em wyp?at? z opini?, w której za?wiadcza si?, i? taki a taki w zawodzie sprz?tacza nadzorcy ma wy?mienite kwalifikacje. Nigdy nie pokaza?em tego ?wistka ?onie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki