Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 8 sierpnia


Przygl?dam si? swemu obliczu - z lustra spoziera na mnie czerwonoskóry. Pierwsza w tym roku opalenizna pochodzi z Ogrodu - Galerii. Zorganizowano tu "piknik z gwiazdami", czyli rodzinne spotkanie krakowian, którzy ?ci?gn?li z dziatw?, by napi? si? piwa, skosztowa? potrawy z grilla, zobaczy? estradowe wyst?py, wzi?? udzia? w konkursach przeró?nych i loteriach. Wszystko po to, by pomóc Stowarzyszeniu "UNICORN". Zawi?za?o si? ono w intencji niezwykle szlachetnej, chodzi bowiem o wspieranie Kliniki Onkologii naszego Szpitala Uniwersyteckiego. Po??czenie zabawy z kwest? to pomys? mo?e nie nowy, ale zawsze skuteczny.

Zaproszono mnie do degustacji ciast i mi?s (w tej w?a?nie perfidnej kolejno?ci), wi?c zas?odzony przepysznymi wypiekami usi?owa?em w chwil? potem rozró?nia? niuanse smakowe szasz?yków, kebabów i drobiu. Rzecz trudna, bo nasze zmys?y s?abn? w zetkni?ciu z nadmiern? ilo?ci? bod?ców. Tak jak po pow?chaniu trzech dobrych kosmetyków, czwartego ju? niemal nie rozró?niamy, tak po spróbowaniu kilku rodzajów pieczystego tracimy umiej?tno?? prawid?owej oceny nast?pnych. Ale nagrody rozdano - Micha? Ronikier, szef Galicyjskiej Akademii Smaku og?osi? ten fakt stosownym werdyktem. ?ar la? si? z nieba na pi?kne panie i szacownych mieszczan. By?o po krakowsku, a piwniczni arty?ci t? krakowsk? atmosfer? próbowali podtrzymywa?, no i do Grecji pojad? z czerwon? facjat?.

Wpad?em do Rio, umówi?em si? w tej legendarnej kawiarence na rodzinn? pogaw?dk?, z m??em siostry mojej Barbary. Akurat jechali ze Strasburga, w którym zamieszkali osiem lat temu. Ze ?miechem skonstatowali?my fakt, ?e obaj zamawiamy herbat?. Po co wi?c bar kawowy? Pewnie to si?a przyzwyczajenia. A na ?cianach obrazki Krzysztofa Litwina, kolorowe, radosne, takie, ?e chcia?oby si? powiesi? w domu i cieszy? nimi oczy. ?wiat malowany przez Krzysia jest pogodny i pi?kny, nie ma w nim przemocy, z?o?ci, agresji, jest natomiast zgoda cz?owieka i otoczenia, rodzaj sielanki, za któr? przecie? pod?wiadomie wszyscy t?sknimy. To, ?e Litwin jest aktorem kabaretowym i filmowym wiadomo powszechnie, to, ?e jest niebanalnym malarzem, wiedz? nieliczni. Zajrzyjcie wi?c na ma?? czarn? do Rio.

W pi?tek obejrza?em mecz Wis?y z Ruchem Radzionków. By?o sennie i wakacyjnie zarówno na boisku jak na trybunach. Kibice leniwie zagrzewali do walki swoich ulubie?ców. Ci ostatni wygrali wi?c tak?e leniwie. Licz? si? kolejne zdobyte punkty. A mnie oprócz rado?ci ze zwyci?stwa, nurtuje pytanie o drug? lini? zespo?u. Okazuje si?, ?e bez Ryszarda Czerwca prawie jej nie ma.

Za kilka dni za?mienie s?o?ca. Wydarzenie prawdziwie donios?e i rzadkie niezwykle. B?dzie dobrze widoczne, g?ównie na po?udniu naszego kraju. Wielu amatorów widowiska zadaje sobie trud, by na te w?a?nie dwie minuty przyjecha? z odleg?ych stron. A czy szanowna telewizja nie mog?aby pokaza? swoim abonentom, jak w ?rodku dnia zapada ciemno??? Przy okazji zaprosi? znawców zagadnienia, by wyja?nili to, co najbardziej istotne. Oczywi?cie, ?e niebo mo?e zasnu? si? w ?rod? chmurami, ale ryzyko przedsi?wzi?cia jest niewielkie. Nie wymaga kosztownych dekoracji, nie wymaga zatrudniania drogich artystów...

Nasza telewizja woli jednak emitowanie kolejnego latynoskiego serialu dla pó?g?ówków, tak?e du?e estradowe fety, jak ta cho?by sobotnia po?wi?cona Kielcom. Nie wynika?o z niej nic, oprócz tego, ?e trzecioligowi estradowcy deklarowali sw? mi?o?? do stolicy Gór ?wi?tokrzyskich. I próbowali udowodni?, ?e s? Kielce miastem raperów. Ka?dy kraj ma takich raperów, na jakich sobie zas?u?y?.

W tej samej telewizji pokazali ciekaw? rozmow? o dziele Jerzego Pilcha. Wzi?li w niej udzia? znakomici przedstawiciele ró?nych dziedzin sztuki - znajomi pisarza i próbowali oceni?, zanalizowa?, omówi? twórczo?? zawart? w kilku ksi??kach, tak?e setkach felietonów. W pewnym momencie zdeklarowa? si? Pilch, jako autor niech?tny wielkim obj?to?ciom. Skarcono go za to - Jan Nowicki nazwa? t? niech?? brakiem dyscypliny, kto? inny namawia? do prób stworzenia epokowej kolubryny. Nikt natomiast nie zada? pytania, po co? Niech?e ksi??ki pana Jerzego b?d? chude, wa?ne by przy okazji by?y dobre, ciekawe, m?dre, by ich j?zyk wabi? czytelnika. W ?wiatowej literaturze do?? jest cegie?, pustaków i brykietów, które tylko tym si? wyró?niaj?, ?e maj? wi?cej ni? 700 stron.

"Godzina zemsty" to doskona?a propozycja na wakacje. Klimatyzowane kino, Mel Gibson, i wartka akcja gwarantuj? porcj? rozrywki, po której pozostaje tylko marzenie o ?agodnym powiewie znad ciep?ego morza. O ciszy koj?cej i b?ogiej. Do takich krain udaj? si? za par? dni. Przerywam zatem zapisywanie diariusza, który powo?am do ?ycia we wrze?niu. Do zobaczenia!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki