Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 pa?dziernika


Sko?czy?em 50 lat. Zastanawiam si?, czy to du?o czy ma?o, i ?adna sensowna my?l nie przychodzi mi do g?owy. Mo?e co? tam uda?o mi si? zrobi?, ale przecie? zdarza si?, ?e kto? inny dostaje Nobla w znacznie m?odszym wieku. Tak czy siak, musia?em fakt ten jako? uczci? i chyba si? uda?o. Sobotni koncert w Teatrze S?owackiego zgromadzi? na widowni t?um przyjació? i znajomych. W zwi?zku z tym ilo?? biletów skierowanych do sprzeda?y by?a niewielka, chocia? media reklamowa?y imprez? na wszelkie mo?liwe sposoby. Nie mia?em na to wp?ywu, takie s? realia naszej codzienno?ci, ?e organizatorzy musz? uhonorowa? sponsorów i g?osi? na wszystkie strony ?wiata ich chwa??. Bez tych ostatnich nic ju? praktycznie nie mo?na zrobi? w dziedzinie estrady...

By?o rodzinnie, lirycznie, czasami weso?o. Nie by?o telewizyjnych kamer, bo tego nie chcia?em, wychodz?c z za?o?enia, ?e rejestracja wydarzenia odbierze mu luz i naturalno??, wepchnie w jakie? ramki czasowe. Poza tym ma?y ekran zieje dzi? serialami dla pó?g?ówków i podobnie beznadziejnymi teleturniejami, niech wi?c moje piosenki nie mieszaj? si? z tym ca?ym galimatiasem. Za?piewali za? arty?ci bliscy memu sercu, czyli Maryla Rodowicz, Grzegorz Turnau, Rysio Rynkowski (tak?e Waga), Raz Dwa Trzy, Robert Kasprzycki, Krzysztof Piasecki, Jan Wo?ek. Ten przygotowa? wierszyk, który widownia przyjmowa?a wybuchami gromkiego ?miechu, ale jak si? nie ?mia?, gdy mnie - dla bliskich, "Malin?" - potraktowa? rymami, jakie we fragmencie przytocz?:



Kiedy tak noc?

w?druje Frania

Banda j? zbójów z?apa?a

"Ty, dawaj babo

co mosz do dania"

ale Maliny nie da?a.



A moja Frania napracowa?a si? setnie, by koncert doszed? do skutku i odetchn??a z ulg?, jak ju? by?o po wszystkim. Trzyma?a tak?e kciuki za powodzenie Majki, która wykona?a dwie pie?ni, a na scenie wr?czy?a mi prezent w postaci dwumiesi?cznej bokserki Figi. W ten sposób zaistnia?o swoiste déj`a vu, bowiem dawno temu wychowywa?em si? z psem tej samej rasy i o tym samym imieniu. Tak wi?c Figa numer 2 zawojowa?a nas kilkoma spojrzeniami i urod? pomarszczonej mordki, i na nowo od?y?y problemy karmienia, szczepie?, piel?gnacji, spacerów. Rozpocz??y si? ?mudne starania, by j? przyzwyczai? do za?atwiania potrzeb we w?a?ciwym miejscu. Ale frajda z posiadania czworonoga wielka.

Umar? Wuj Potok, czyli legenda studenckiego ruchu klubowego. Ile? to razy siedzieli?my razem w Jaszczurach, popijaj?c i gwarz?c. Mia? rozleg?? wiedz? i szerokie zainteresowania. By? kopalni? wiedzy o wszystkim, co m?odzie? akademicka zdzia?a?a w sferze szeroko rozumianej kultury. Kiedy? wr?czy? mi odznak? Srebrnej Kapusty w uznaniu zas?ug, jakie dla tej kultury pono? mam. Jego zachrypni?te "panie dzieju" mam w uszach i pewnie ju? zawsze mie? b?d?. Tak samo zachowam w pami?ci drobn? posta? z nieod??cznym papierosem w d?oni, sun?c? ?wawym krokiem po Rynku.

Nasi przegrali ze Szwecj? i utracili szans?, by startowa? w fina?ach Mistrzostw Europy. Wyg?osz? przy tej okazji opini?, która zapewne nie przysporzy mi zwolenników w?ród zagorza?ych fanów futbolu. Brzmi ona nast?puj?co: Dobrze si? sta?o, ?e pata?achy nie graj? dalej, podtrzymywani na duchu przez histerycznych dziennikarzy i pozbawionych krytycyzmu obserwatorów. Je?eli go?cie zawodowo kopi?cy pi?k? i zarabiaj?cy z tego powodu ci??kie pieni?dze, nie potrafi? znie?? trudów ca?ego spotkania, je?eli maj? podstawowe k?opoty z przyj?ciem podania, to niech?e siedz? w domu, a nie kompromituj? nas w ?wiecie. Cztery mecze z Angli? i Szwecj? da?y w efekcie jeden punkt. Wmawianie opinii publicznej, ?e nam si? co? nale?y, ?e jeste?my co? warci, to pope?nianie zwyk?ego nadu?ycia. G?odni sukcesu nie potrafimy poj??, ?e zespó? narodowy trzeba tworzy? od podstaw, ze sportowców, dla których ubieranie koszulki z bia?ym or?em b?dzie prawdziwym zaszczytem i najwy?sz? motywacj? dla wysi?ku.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki