Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 2 stycznia


No, i mamy ten okr?g?y, wyczekiwany przez wielu rok. Ostatni w dwudziestym stuleciu, tak?e ostatni w drugim tysi?cleciu. Milenijna pluskwa, która mia?a porazi? nasz? doczesno??, okaza?a si? medialnym gad?etem. Tr?biono na jej temat d?ugo i nic z tego larum nie wynik?o. ?ycie toczy si? dalej bez prezydenta Rosji, który tu? przed wybuchem szampanów zrezygnowa? z urz?du. I bardzo dobrze. Stopie? starczej demencji i ogólny stan zdrowia Jelcyna stwarza?y zagro?enie dla wszystkich.

Odszed? tu? przed sylwestrem Jerzy Waldorff. Jaka szkoda. Jak bardzo brakuje rzetelnych autorytetów, jak ?al, ?e tej klasy erudyci nie pojawi? si? ju? na naszym ?ez padole. Nie us?yszymy charakterystycznego g?osu, tak znanego ca?ym pokoleniom. Nie by?o chyba polskiego parodysty, który nie mia? w repertuarze jakiej? pogadanki pana Jerzego. Spocznie pewnie na warszawskich Pow?zkach, o których przetrwanie i restauracj? tak dzielnie walczy?.

Noworoczny toast spe?ni?em z bliskimi i znajomymi w Zakopanem. Z dala od wielkiego gwaru i wrzawy, skromnie raczej, ale weso?o i swojsko. Z premedytacj? odrzuca?em wcze?niejsze propozycje zarobkowania w t? noc. Nie chcia?em, jak wiele razy wcze?niej, udawa? zabawy w miejscach wyznaczonych jakim? kontraktem w?ród ludzi, dla których by?em tylko wynaj?tym grajkiem lub ?piewakiem. Gitary i tak w pewnym momencie posz?y w ruch, ale z prywatnej ch?ci muzykowania, a nie dla pieni?dzy.

Gdy ko?czy si? rok, nastaje czas podsumowa?, bilansów przeró?nych, zestawie? rozmaitych. Nadchodzi moment, gdy plany i horoskopy stawiane kiedy? teraz mo?emy zweryfikowa?. Zastanawia? si? zacz??em nad dawnymi wieczorami sylwestrowymi i doszed?em do kilku wniosków, ma?o pewnie odkrywczych, ale... rzadko bawi?em si? szampa?sko z tej okazji. To charakterystyczne - im wi?cej przygotowa?, zachodów, stara?, szykowania kreacji, zabiegania o miejsce, tym pó?niejsza feta marniejsza i bez polotu. Zdarza?y si? pó?niej w karnawale imprezy robione ad hoc, cudowne i wspominane do dzi?, sylwestry raczej do takich nie nale??.

No, mo?e jeden dawno temu w "Jaszczurach", kiedy o 7 rano instynkt jeszcze kaza? ta?czy?, bo nogi ju? nie chcia?y nosi?. No, mo?e ten na statku zakotwiczonym u wybrze?a Madery, gdy wyspa wybuch?a dos?ownie tysi?cami fajerwerków i mieni?a si? wszystkimi kolorami. No, mo?e ten w przepi?knej willi "Pod Jedlami" zaprojektowanej przez Stanis?awa Witkiewicza dla rodziny Pawlikowskich w ma?ym gronie, w bajkowej scenerii, w zaczarowanym ?wiecie starego drewna, skrzypie? tajemniczych i szmerów za ?cian? fascynuj?cych.

A mo?e ten w Wo?kowyi nad jeziorem w gospodarstwie rybnym, którego szefowie sporz?dzili uczt? królewsk?, z karpiami, szczupakami, brzanami, mi?tusami, sandaczami i Bóg wie jeszcze jakimi gatunkami p?ywaj?cych stworze?? A mo?e ten, gdy?my z ma??onk? postanowili ?azi? po Krakowie i zagl?da? do ró?nych miejsc - w efekcie odwiedzili?my kilkana?cie radosnych towarzystw, u?cisn?li setki d?oni i wyca?owali siarczy?cie, ?ycz?c rado?ci i zdrowia? A mo?e ten w Klubie Dziennikarzy "Pod Gruszk?", gdy moja szanowna po?owica raz jeden w ?yciu tak zasmakowa?a w szampanie, ?e przed pó?noc? musia?em niewiast? przetransportowa? do domu? A mo?e jeszcze inny przespany smacznie? Tak, tak, zdarzy?o si? ongi?, ?e popija? zacz?li?my ju? od rana i postanowili?my pó?nym popo?udniem zdrzemn?? si?, by nabra? si? na nocne szale?stwo. Koledzy - do dzi? nie wiem - z?o?liwie lub przez zapomnienie nie obudzili nas i sylwestrowa zabawa min??a w sennych widzeniach. A mo?e który? z lat dziecinnych, gdy?my czekali na wybicie dwunastej, ambitnie walcz?c z senno?ci?, by umoczy? usta w jakim? pseudoalkoholowym napoju wydzielonym przez rodziców?

Dzi? te wszystkie sylwestrowe chwile wspominam z rozrzewnieniem, bo daleko za plecami. A przed nami wielka tajemnica przysz?o?ci, której ?adne komputery, ?adni astrologowie, wró?e, wieszcze nie potrafi? rozwik?a?. I to jest pi?kne i fascynuj?ce. Nasze ?ycie Anno Domini 2000. Do nast?pnego sylwestra.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki