Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 16 stycznia


Ca?y niemal miniony tydzie? w Zakopanem. Mróz, bezchmurne niebo, ?nieg skrzypi?cy pod nogami, ale ponad wszystkie te uroki jedna jest rzecz najwa?niejsza. Pusto. Pusto na Krupówkach i w dolinkach, pusto w sklepach, kawiarniach, restauracjach. Widok mozolnie kr?c?cych si? kó? wyci?gów narciarskich, które s?u?? cz?sto jednemu tylko amatorowi bia?ego szale?stwa, to co? niemal absurdalnego, gdy mam w pami?ci dzikie t?umy u podnó?a stoków. W domu ZAIKS-u, gdzie jadam, te? cisza b?oga, paru sto?owników na krzy?, nawet W?adys?aw Bartoszewski - dynamiczny i gadatliwy (takim przynajmniej widuj? go w telewizji) - zasiada w k?cie jadalni, by w towarzystwie ma??onki w skupieniu spo?y? frykasy, jakimi tu od lat karmi?. Kilka dni niepohamowanego ?asuchowania i mój pasek robi si? krótszy.

W?a?nie w porze obiadowej na ma?ym ekranie program wstrz?saj?cy (nie waham si? u?y? tego s?owa), bynajmniej nie dodaj?cy apetytu. Zakapturzone - stoj?ce ty?em do kamery postacie, ze zmienionym komputerowo g?osem, to ?wiadkowie przera?aj?cych widowisk, jakie, niestety, odbywaj? si? w Polsce, w wielu miejscach. To walki psów. Idzie, rzecz jasna, o du?e pieni?dze, bo to one g?ównie odbieraj? cz?owiekowi rozs?dek i poczucie godno?ci, zamieniaj?c w besti?. Zak?ady staj? wi?c wysokie, proceder ma charakter ?ci?le tajny, jatki odbywaj? si? w pe?nej konspiracji, a ich widowni? tworz? przedstawiciele ró?nych grup spo?ecznych, tak?e politycy i ludzie ?wiata kultury.

Zwyrodnialcy przygl?daj? si? zapasom, najcz??ciej ?miertelnym, krwawym i bacznie strzeg? tajemnicy owych bojów. Najlepszy dowód, ?e ci z widzów, którzy zdecydowali si? zdradzi? szczegó?y ca?ego obrzydlistwa, zachowuj? najwy?sze ?rodki ostro?no?ci w obawie przed zemst?. Wypowiadaj? si? tak?e hodowcy naszych czworono?nych przyjació? i nie kryj? wzburzenia faktem manipulowania zwierz?cym instynktem dla zaspokojenia haniebnych ludzkich ??dz. I to wszystko w ?rodku Europy, u progu kolejnego tysi?clecia. Straszne!

Poczta przynios?a egzemplarz "Gwiazdozbioru estrady polskiej" napisanego przez Witolda Fillera. Wertuj? to kuriozalne wydawnictwo i coraz bardziej zadziwia mnie liczba byków, potkni??, niezrozumia?y dobór hase?, wreszcie pseudo?artobliwy sos, jakim nieudolnie podlano ca?o??. Naj?atwiej by?o mi znale?? b??dy zwi?zane z samym sob?. Okazuje si? wi?c, ?e stworzy?em "Pod Bud?" przy pomocy Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Nieprawda. ?e Anna Treter gra?a na "przeszkadzajkach" - nieprawda, Krzysztof Gawlik na fortepianie - brednia, a Jerzy D?browski by? "pa?kerem" - blaga. Autorowi myl? si? tytu?y piosenek i ich chronologia.

O Andrzeju Zausze pisze np., ?e w pewnym momencie zacz?? zdradza? jazz dla piosenki aktorskiej! Tak?e, ?e by? cz?onkiem mojego kabaretu o nazwie "Sam". Klasyczne - wiadomo, ?e gdzie? dzwoni?, tylko nie wiadomo, w którym ko?ciele. Istnia? bowiem kabaret "Sami", nie mój jednak, ale wspó?tworzony przez Zauch? w?a?nie, Krzysztofa Piaseckiego i ni?ej podpisanego. Od Fillera dowiedzia?em si? jeszcze, ?e moje od pocz?tku do ko?ca "Nie przeno?cie nam stolicy do Krakowa" to przejaw ?artobliwego nurtu w tek?ciarstwie Grzegorza Turnaua. Takich kwiatków jest wi?cej, powoduj?, ?e ca?o?? mo?na z powodzeniem wyrzuci? do kosza. Ambitny za? wydawca Philip Wilson zapowiada "Poczet aktorów polskich" tego samego autora. Szerokiej drogi!

W sobot? w pa?acu Wielopolskich oficjalne otwarcie Festiwalu Kraków 2000. Znajduj? si? wi?c nagle w t?umie uroczystym i dostojnym, w atmosferze podnios?ej, bo wydarzenie przecie? wa?ne dla naszego miasta. Wyj?te z programu bankietu, który ka?dy uczestnik wydarzenia otrzyma? przy wej?ciu, w nawiasach moje komentarze.

20.10 - wyst?p zespo?u Johann Band (raczej ?rednio grali taneczn? muzyk? swingow?)

20.30 - powitanie przez gospodarza uroczysto?ci, prezydenta Krakowa Andrzeja Go?asia

- odczytanie listu papie?a Jana Paw?a II przez ks. kardyna?a Franciszka Macharskiego

- przemówienia honorowych go?ci

21.20 - pie?? w wykonaniu El?biety Towarnickiej

21.30 - zimne zak?ski - specja?y kuchni polskiej (ruszono do nich t?umnie i ochoczo, bo szynki, ba?anty, przepiórki kusi?y wyg?odnia?ych nieco biesiadników)

22.15 - recital Piwnicy Pod Baranami

23.00 - danie na gor?co - p?on?cy daniel (tego nie doczeka?em, tak?e deseru - ufam, ?e pyszne).

Andrzej Mleczko, gdy?my t?oczyli si? przy wspomnianym zimnym bufecie, powiedzia?: "S?uchajcie, czy naprawd? nie sta? nas, ?eby i?? zje?? do restauracji?" A ja pomy?la?em, ?e nie ma to jak puste Zakopane.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki