Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 20 lutego


Mo?e to kwestia prze?ytych lat, ale coraz cz??ciej z upodobaniem ogl?dam si? za siebie, cofam do przesz?o?ci. I gdybym mia? szans? na podró? wehiku?em czasu, to pomkn??bym w minione, hen daleko, gdzie mrok niepami?ci. Wcale natomiast nie interesuje mnie przysz?o??. Wystrzegam si? zagl?dania do kalendarza, gdzie zapisane nadchodz?ce powinno?ci i obowi?zki, a gdy robi? od tej zasady wyj?tek, to stwierdzam fakty raczej mi?e. Tegoroczny karnawa? nale?y do najd?u?szych od lat. ?wi?ta Wielkanocne b?dziemy obchodzi? tydzie? przed
1 dniem maja! Ta?czymy wi?c i bawimy si? do upad?ego, je?li tylko nie pracujemy przy okazji.

W minion? sobot? pracowa?em w?a?nie, i to w dwóch miejscach. Najpierw na charytatywnym balu, który organizatorzy nazwali "Snem nocy zimowej", a urz?dzili w budynku PWST. Pisa?em o tym miejscu par? miesi?cy temu, chwal?c ?wietn? sal? widowiskow?. I chwalb? sw? kontynuowa? musz?. Wielo?? oraz funkcjonalno?? pomieszcze? czyni? z obiektu przy ul. Straszewskiego wymarzone miejsce spotka? towarzyskich, gdzie aukcja dzie? sztuki, kilka bufetów, par? estrad, parkiet balowy, bary rozmaite nie przeszkadzaj? sobie nawzajem, pozwalaj? go?ciom wybiera? odpowiedni? propozycj?, czu? si? przytulnie i swojsko. Gdy jeszcze w roli opiekunów i przewodników po owym labiryncie wyst?puje urodziwa m?odzie? aktorskiej uczelni, wszystko pi?knieje wraz z nimi.

Pi?knieli?my, zbieraj?c pieni?dze na rzecz Stowarzyszenia UNICORN, wspieraj?cego Klinik? Onkologii krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Pi?knieli?my, s?uchaj?c Krywania, Warskiej, Kurylewicza, Andrusów, Oli Maurer, Tamary Kalinowskiej, Turnaua. Pi?knieli?my, ogl?daj?c popisy uczniów profesora Leszka Piskorza, losuj?c kotyliony, które kaza?y szuka? pary literackiej b?d? historycznej. Sam "wyci?gn??em" osob? cesarza Franciszka Józefa, z któr? to postaci? cz?sto kojarz? mnie znajomi - by? mo?e za spraw? rozleg?ej ?ysiny oraz w?sów sumiastych. Z niepokojem czeka?em na drug? po?ow? - ja?nie pani nale?a?a pono? do niezwykle urodziwych, to z kolei nie kontentowa?o mojej ma??onki.

Tak czy siak, imprez? uwa?am za udan?, cho? jej kulminacj? opu?ci?em, by za?piewa? jeszcze na... Wawelu. Noc, zamek królewski, wytworne towarzystwo, czy mo?na chcie? lepiej? Pomy?la?em, ?e w?a?ciciel tutejszej restauracji (notabene przedniej) jest szcz??ciarzem. Karmi? ludzi w cieniu kaplicy Zygmuntowskiej pod 1000-letnim dachem historii, to? to mo?liwo?? jedyna w tym kraju.

Obejrza?em g?o?ny ju? w tej chwili film Luca Bessona "Joanna dArc". O odtwórczyni tytu?owej roli pisze si? wsz?dzie i mówi g?o?no. Milla Jovovich jest interesuj?c? niewiast?, pewnie zostanie gwiazd?, bo takie s? prawa, zasady, specyfika kinowego biznesu. Ale tak?e kandyduje do Maliny, ameryka?skiej nagrody za najgorsze aktorstwo, i moim zdaniem s?usznie. Gra jednym sposobem, krzyczy i spazmuje na jedn? mod??, wszystkie wydarzenia prze?ywaj?c histerycznie. A ?e w tle doskona?a robota scenograficzna (wn?trza, kostiumy), a ?e w tle genialny casting (có? za galeria typów i g?b), a ?e w tle role pyszne (Dustin Hoffman), to ju? zupe?nie inna sprawa. Zastanawia?em si?, na ile XV-wieczny fresk przybli?y? mi posta? Dziewicy Orlea?skiej, a na ile oddali? i skomplikowa?. 13-letnia francuska ch?opka mog?a dowodzi? królewsk? armi? bez pomocy Boga? Problem dla tych, którzy wierz? lub nie. Film dla wszystkich.

Tydzie? zako?czy?em smakowicie, ogl?daj?c w Starym Teatrze dramat Pera Enquista "Twórcy obrazów". Wyre?yserowa? t? sztuk? Kazimierz Kutz - fachowiec najwy?szej klasy. Potwierdzi?o si? moje g??bokie przekonanie, ?e wbrew wielu krytycznym opiniom, niech?tnym spojrzeniom, krakowska scena ?yje bytem bynajmniej nie prowincjonalnym. Bo gdy na jej deski wchodz? tacy, jak Anna Polony (jak zwykle rewelacyjna - uca?uj? d?onie przy najbli?szej okazji), Sonia Bohosiewicz (fantastyczna m?odzie?), Szymon Ku?mider (nie gra w "Klanie" i ca?e szcz??cie), Roman Gancarczyk (podobnie), jest m?drze, wzruszaj?co, po ludzku, jest tak jak tutaj tyle razy bywa?o. Kocham ten przybytek i wiem, ?e przetrwa ka?dy czas, bo ma dusz?. A tak?e re?yserów, scenografów, kompozytorów, wreszcie i przede wszystkim, aktorów, jakich ze ?wiec? szuka?. Oni udowodni? jeszcze wszystkim, ?e to nie koniec, ale pocz?tek przedstawienia. I dzi?ki nim o przysz?o?? Starego jestem spokojny, mimo ?e zastrzeg?em sobie na wst?pie niech?? do wybiegania w przód.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki