Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 2 kwietnia


Kocham Prag?. Jestem tu drugi raz i wci?? utwierdzam si? w przekonaniu, ?e to najpi?kniejsze z miast, jakie widzia?em. Ma w sobie magi? urzekaj?c?, która ka?e zachwyca? si? ka?dym detalem architektonicznym, ka?dym zau?kiem, mostem, ka?d? niemal knajpk?. Na dodatek przywita?a nas s?oneczn? pogod?, wi?c dachy i wie?e naprawd? z?oci?y si?, by dowie??, ?e okre?lenie Z?ota Praga to nie puste s?owa. Zamieszkali?my w ma?ym hotelu daleko od centrum (niedrogim, czystym i wygodnym), ale tutejsze metro likwidowa?o t? odleg?o?? w 12 minut. A kiedy ju? wysiadali?my na stacji Muzeum i wychodzili z podziemi na plac Wac?awa, t?um unosi? nas w kierunku starego miasta pod fasadami ?wietnie utrzymanych kamienic mieszcza?skich, w których s? hotele, biura i sklepy.

Co jest g?ówn? atrakcj? handlow? stolicy Czech? Przede wszystkim szk?o. Kryszta?owe wyroby kusz? oczy maestri? form i kolorów, przyci?gaj? tak?e stosunkowo niskimi cenami. Zajmuj? niekiedy kilka pi?ter jakiego? domu. Sporo jest tak?e bi?uterii, szczególnie tej, któr? zdobi? granaty. W ten sposób problem urodzinowego prezentu dla Majki (za tydzie? stuknie jej dwudziestka) zostaje rozwi?zany. Docieramy na rynek, by przystan?? przed legendarnym Orlojem. Zbudowany w 1410 roku zegar ratuszowy przyci?ga rzesze turystów, którzy o pe?nej godzinie mog? podziwia? pochód figurek aposto?ów, przy d?wi?kach wymy?lnych kurantów. Chronometr pokazuje lata, miesi?ce, dni, godziny, wschód i zachód s?o?ca i ksi??yca, jest zatem wytworem wiedzy zegarmistrzowskiej i astronomicznej. A potem na piwko. Gdzie? Wsz?dzie. Z?oty p?yn lej? na ka?dym kroku w takim wyborze, ?e w g?owie kr?ci si?, zanim skosztujesz. Nie powiod?a si? w Czechach inwazja zachodnich marek. Mieszka?cy kraju nad We?taw? wol? swoje sprawdzone gatunki i racz? si? nimi obficie.

Dalszy spacer prowadzi w kierunku Bramy Prochowej. Jest cz??ci? dawnej fortyfikacji, pi?knie ozdobionej wykuszami i strzelistym dachem. Ma 65 metrów wysoko?ci i doklejona jest jakby do zachwycaj?cej urody budowli secesyjnej - Domu Miejskiego. Jego centraln? cz??? zajmuje sala Smetany, przypominaj?ca nieco nasz Teatr S?owackiego. Elewacje zewn?trzne dekoruj? malowid?a wybitnych czeskich artystów. Mnóstwo tu imprez przeró?nych i koncertów, zachwalanych wci?? przez ulicznych rozdawaczy ulotek.

Wieczór sp?dzamy w Klonowicach - miejscowo?ci po?o?onej na przedmie?ciach Pragi, gdzie mieszkaj? ?yczliwi i przyja?ni Wiosna i Jacek Hatlapowie. Im zawdzi?czamy wizyty w ciekawych miejscach, do których bez doskona?ej znajomo?ci j?zyka i ?rodowiska pewnie by?my nigdy nie trafili. Biesiadujemy razem w przytulnej restauracyjce Beseda nomen omen. Popijamy beherovk?, zio?ow? wódk? u?atwiaj?c? pono? trawienie, spo?ywamy obowi?zkowe knedliki. Nast?pny dzie? to droga na Hradczany. Docieramy tam przez most Karola, spogl?damy na spienion? We?taw? i jej malownicze meandry, nad którymi rozlokowa?y si? ogródki kawiarniane, dyskoteki, kluby. Pe?no tu artystów sprzedaj?cych swój talent na ró?ne sposoby. Jedni oferuj? wyroby z ko?ci, inni miniatury malarskie, inni wreszcie graj? lub ?piewaj?.

Spore zbiegowisko wokó? go?cia koncertuj?cego na... kieliszkach. Ustawione jak klawiatura, nape?nione wod?, szklane naczynia graj? pod sprawnymi palcami, które kr??? po ich brzegach, wydobywaj?c klarowne metaliczne d?wi?ki. I tak p?yn? nuty ?wiatowych przebojów. Wspinamy si? na zamkowe wzgórze, by uton?? w Z?otej Uliczce. Wygl?da jak przeznaczona dla lalek - szereg kolorowych male?kich domków, dzi? g?ównie sklepików z pami?tkami, zbudowano w XVI wieku dla strzelców zamkowych. Legenda g?osi, ?e za czasów Rudolfa II zamieszkiwali je alchemicy produkuj?cy z?oto (st?d nazwa). Zak?tek to doprawdy niezwyk?y, wszyscy fotografuj? si? pod kamieniczkami, których dachy na wysoko?ci g?ów. A potem jemy kachnu, czyli kaczk? w restauracji Pod Czarnym Or?em. A potem zmieniamy lokal i trafiamy do Mikulki. Osobliwo?? lokalu bierze si? st?d, ?e wszystkie jego sale (kilka pi?ter) ozdobiono obrazami zawieszonymi g?sto jeden przy drugim. Powsta?a wi?c sceneria muzeum, w którym tematy mieszaj? si? bez wyra?nego zwi?zku, a na ucztuj?cych patrz? ze ?cian wytworne damy i panowie, galopuj? konie, wabi? zamorskie pejza?e.

Co chwil? zaskakiwani jeste?my czym? nowym. Oto na nabrze?u po?ród historycznych budowli, nowoczesny gmach uko?czony cztery lata temu. Zaprojektowali go architekci ameryka?ski i jugos?owia?ski, i nadali form? ta?cz?cej pary. Nazywa si? zatem Ginger i Fred lub Ta?cz?cy Dom i dowodzi, ?e fuzja nowego ze starym nie zawsze musi dawa? efekt karykaturalny. Ca?a zreszt? Praga to wielka mieszanina stylów, zapieraj?ca dech w piersiach. Bo trudno nie zachwyca? si? perspektywami, w których cisn? si? obok gotycka wie?a, roma?skie prz?s?o, barokowa kopu?a. Na koniec siadamy w obszernej restauracji zwanej Nowomiejskim Browarem. Warz? tu piwo na oczach klientów, podaj? wyborn? golonk?. I gdy tak degustujemy chmielowy produkt i zastanawiamy si?, czy lepsze ciemne czy jasne, rodzi si? w nas g??bokie przekonanie, ?e trzeba tu jeszcze wróci?. Ju? t?skni? za Prag?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki