Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 7 maja


Anegdota sprzed lat. Autokar wiezie grup? artystów, z radia s?czy sie muzyka. Nagle kto? zagaduje drzemi?cego Seweryna Krajewskiego (Czerwone Gitary): Sewer! Czyj to "numer"? (chodzi o autora nadawanej piosenki). Jak to czyj - odpowiada oburzony kompozytor - mój albo Korcza. Opowiastka ilustruje popularno??, jaka kiedy? cieszyli sie obaj twórcy, ich p?odno?? i ?atwo?? pisania przebojów. Bo rzeczywi?cie wyprodukowali tego mnóstwo. W towarzystwie W?odka Korcza i Ali Majewskiej sp?dzamy uroczy wieczór w moim domu jedz?c, pij?c i gwarz?c o dawnych czasach. Wymieniamy uwagi na temat estradowej zmiany warty - czego? zupe?nie oczywistego wsz?dzie tam, gdzie istnieje show-biznes. Ale tez zgadzamy sie co do wniosku, ze nasta?y czasy pogardy dla dobrego tekstu, ze Wojtek M?ynarski kojarzy sie m?odym z córka Agata - prezenterka telewizyjna - nie za? z genialnymi ?piewanymi felietonami, których wyboru wydanego na kompakcie z zachwytem teraz s?ucham.

Zachwyci?em sie tak?e p?yta Amalii Rodrigues. Jest, a ?cis?ej by?a (zmar?a w zesz?ym roku) gwiazda muzyki fado - czego?, co w Portugalii funkcjonuje niczym flamenco w Hiszpanii. Kult tego gatunku i jego wykonawców jest tak wielki, ze ?mier? piosenkarki uczczono 3-dniowa ?a?oba narodowa. Fado sie ?piewa - nie ta?czy - ma smak i powab czerwonego wina i jak to wino wchodzi w krew. Powy?sze wiadomo?ci uzyska?em wraz z kr??kiem od Andrzeja Lisowskiego - dziennikarza i podró?nika, który wraz z ?on? El?biet?, te? obie?y?wiatka, redagowa? na tych lamach magazyn turystyczny. A w czwartek poprowadzi? spotkanie Klubu Eskapady, na którym ?piewa?em wraz z córka greckie piosenki. Powia?o wakacjami. Zgromadzenie tworzyli ludzie po??czeni wspólna pasja poznawania ?wiata i tym samym biurem podro?y pomagaj?cym owa pasje zrealizowa?.

Rozmawiali?my o Afitos - miejscowo?ci na Pó?wyspie Chalcydyckim, gdzie wi?kszo?? klubowiczów zd??y?a przynajmniej raz wypoczywa?. W tym towarzystwie jestem prawdziwym ekspertem i znawca wspomnianej wioski, odkry?em ja dawno temu z namiotem, a teraz je?d?? regularnie od kilku lat, maj?c g??bokie przekonanie, ze tak ciep?ego i czystego morza, takiej laby i luzu, tak urokliwego miejsca nie znajd? nigdzie w s?onecznej Helladzie. Zd??y?em wirusem Afitos zarazi? spora grup? znajomych i nie maja do mnie ?alu. W ko?cu có? to za choroba, ten syndrom braku odporno?ci na pi?kno.

W pi?tek kameralny recitalik we Floriance. Dotyczy Pa?stwowej Podstawowej Szko?y Muzycznej, która obchodzi dumne 50-lecie, zmagaj?c sie równocze?nie z nieweso?? rzeczywisto?ci?. ?piewam z by?ymi uczniami tego "zak?adu", czyli Grzesiem Turnauem i moja Majka. Na widowni uczniowie, ich rodzice, grono pedagogiczne - atmosfera rodzinna, czas wspomnie? i anegdot. Pozostaje dla mnie tajemnica, dlaczego prze?licznej sali przy Basztowej, idealnej wprost, by prezentowa? w niej ma?e formy, nie tylko muzyczne, nie wykorzystuje sie nale?ycie? Jest warta w?asnego impresariatu i r?cz?, ze zarobi na siebie bez trudu.

Trwa dyskusja nad losem stada saren wegetuj?cych w pobli?u pasa startowego lotniska w Balicach. Zagra?aj? bezpiecze?stwu samolotów, wiec trzeba je stamt?d usun??, ale czy trzeba zabija?? Sadze, ze nie trzeba, wi?cej - nie wolno. W tym kraju topi sie w b?ocie pieni?dze, wyrzuca je wci?? na rzeczy zb?dne, na przedsi?wzi?cia skazane z góry na pora?k?. Dygnitarze w?ócz? sie po ?wiecie i funduj? sobie drogie egzotyczne wycieczki, cho? tak naprawd? nic nie wynika z podro?y pana Leppera, mroczne s? korzy?ci eskapad pani Grze?kowiak. Nie ma natomiast szmalu na to, by za pomoc? kilkudziesi?ciu pocisków usypiaj?cych unieruchomi? niewygodne zwierz?ta i przetransportowa? we w?a?ciwe miejsce. Jasne, ze lepiej pozwoli? paru uroczym supermenom w kapelutkach z piórkiem, by poci?gn?li za spust swoich sztucerów.

Sk?adam wizyt? Januszowi Trzebiatowskiemu. O jego dokonaniach plastycznych nie b?d? pisa?, bo s? znane, docenione, nagradzane, wykraczaj? poza granice tego miasta, kraju. Ale jest tez artysta zbieraczem niezwyk?ych przedmiotów. Nie kolekcjonerem, nie. Jest mi?o?nikiem i koneserem rzeczy, które nasze otoczenie zamieniaj? w fantazyjny, zaczarowany ogród, pe?en tajemnic, barw, zapachów. W tym ogrodzie, niczym kwiaty, zakwitaj? stare lampy, dzwonki, zamki, okucia, ?elazka. Maski afryka?skie s?siaduj? z grafika z Wietnamu, secesyjny dzban ?wietnie czuje sie w pobli?u perskiego modlitewnika. Taka mieszanina stylów i gatunków, z pietyzmem rozlokowana przez w?a?ciciela, urzeka i fascynuje tak bardzo, ze ka?e powraca?. Tote? z pokora poprosi?em gospodarza o pozwolenie na kolejne odwiedziny i odetchn??em z ulg?, gdy je dosta?em. A maska czarownika z Wybrze?a ko?ci S?oniowej, na?adowana pono? z?? energia tak, ?e bioenergoterapeutom wahade?ka wypadaj? z rak, u?miechn??a sie z?owieszczo.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki