Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 18 czerwca


Pisarz Janusz Anderman ma za z?e felietoni?cie Ludwikowi Stommie, ?e ten zbyt cz?sto deklaruje na tzw. ?amach mi?o?? do ma??onki Barbary, zbyt cz?sto adoruje j? i chwali przy lada okazji. Obruszony wyk?adowca Sorbony nie tylko nie ustaje w swych zachwytach, jakby na przekór wr?cz je nasila.

W?tki rodzinne snuj? umiarkowanie w tych zapiskach, wi?c atak Andermana mi nie grozi. Po pierwsze mieszka w stolicy i pewnie nie czyta "Dziennika Polskiego", po wtóre pracowali?my dawno temu biurko w biurko w krakowskiej telewizji - licz? na kole?e?skie wzgl?dy. A o ?onie napisa? musz?. W poniedzia?ek skoro ?wit pogna?em na kwiatow? gie?d? przy ul. Balickiej, naby?em pó? setki najd?u?szych, najbardziej dorodnych, najczerwie?szych ró?, w?o?y?em ten bukiet do wiklinowego kosza i postawi?em przed Frani?, ?ycz?c dalszych pi??dziesi?ciu lat, tej samej odporno?ci na moje fanaberie, tej samej troski jak? otacza dom, tego samego spokoju i rozs?dku. Wieczorem w?skie grono najbli?szych powtórzy?o owe ?yczenia jeszcze raz.

Kiedy te notatki uka?? si? w druku, koncert premier Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu b?dzie ju? histori?. Sam tytu? budzi powa?ne w?tpliwo?ci, bo có? to za premiery, gdy wszystkie zakwalifikowane piosenki "chodz?" w radiu, a telewizja nadaje je bez przerwy w postaci clipów. Ale przecie? g?osowanie w systemie audiotele znów najwa?niejsze, wa?niejsze znacznie od jakiegokolwiek kanonu, zasady, regu?y. Dawniej ukazanie si? staj?cego w konkursowe szranki utworu wcze?niej ni? w opolskim amfiteatrze grozi?o dyskwalifikacj? wykonawcy i autorom. Wszak premiera to pierwsza publiczna prezentacja. W tym roku zwyci?zców typowa? b?d? tak?e o?rodki telewizyjne. Zaproszono mnie wi?c, bym by? jednym z trójki krakowskich jurorów. Dosta?em, co za tym idzie, kr??ek z kandydatkami, przes?ucha?em uwa?nie raz i drugi, zasi?ga?em opinii bieg?ych w tej materii znajomych i min? mam niet?g?. Je?li z ponad stu zg?osze? komisja fachowców wy?oni?a 12 nijako?ci, to jak? bryndz? by?a ca?a reszta? Co si? sta?o z polsk? piosenk?? Dlaczego rezon stracili nawet uznani dot?d autorzy? Dlaczego tekst jest tylko nieistotnym wype?niaczem pokracznych nut? Sk?d pogarda dla ?adnej melodii? Jedynie piosenka Budki Suflera nosi znamiona przeboju i pewnie na ni? zag?osuj?, cho? mam ?wiadomo??, ?e koledzy z Lublina odcinaj? ju? kupony od popularno?ci wcze?niejszych megahitów i odgrzewaj? danie, którym dawno nas nakarmili.

Le?y przede mn? zaproszenie na jubileuszowy koncert zespo?u Andrusy. Brak czasu nie pozwoli? wpa?? do amfiteatru Radia Kraków, by pos?ucha? Olka Kobyli?skiego i jego kolegów. Popularny "Makino" s?aw? sw? zawdzi?cza m.in. wierszom Jerzego Harasymowicza. Jest legend? naszego miasta. Miasta, którego folklor od lat wy?piewuje i wygrywa na gitarze, zadziwiaj?c wsz?dobylsk? aktywno?ci?, werw?, zapa?em. Jakby na dowód tych s?ów, do wspomnianego zaproszenia szef Andrusów dopisa?: "Pieni?dzy brak, zdrowia do obrzydzenia, za to serce na d?oni". Wiedzcie kochane ch?opaki, ?e i moje dla was otwarte.

W Zielonej Górze spotykamy "Klekota". T? ksyw? nosi jeden z najsprawniejszych organizatorów imprez w naszym kraju. Ostatnio doprowadzi? do skutku koncerty Joe Cockera i troch? o nich opowiada?. Ale nie o artystycznych prze?yciach - te s? oczywiste. Opisa? nam inny epizod wizyty gwiazdora. Kontrakt zapewnia? arty?cie podró? po Polsce luksusowym mercedesem. Gdy auto w towarzystwie dwóch samochodów ochrony ruszy?o z granicy, w ?lad za nim pod??y?y jeszcze dwa pojazdy. My?licie ?e fanów? O, nie. Siedzieli w nich go?cie, którzy postanowili ukra?? drogi wehiku? piosenkarza. I omal si? to nie uda?o. Tylko wezwane na pomoc posi?ki policji udaremni?y zamiar. Na szosie trwa?a filmowa przepychanka, z której popijaj?cy campari Cocker w ogóle nie zdawa? sobie sprawy. I ca?e szcz??cie. Móg? przecie? zosta? wysadzony w lesie, na takich obszarach Europy, gdzie prawdziwym idolem jest droga bryka.

A jutro lec? do Grecji. Przez dwa tygodnie zatem nie b?d? spotyka? si? z czytelnikami, ale przyrzekam zda? solidn? relacj? z pobytu w Helladzie. Ojczystym kraju ?ony, która zarazi?a mnie tamtejsz? muzyk?, kuchni?, rado?ci? ?ycia. ?ony, która trwa przy mnie niewzruszenie, mimo ?e kwiaty wr?czam jej tylko przy specjalnych okazjach.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki