Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 wrze?nia


Nie jestem czytelnikiem "Gazety Krakowskiej", cho? darz? j? sympati?. By?a wszak przez kilka dobrych lat miejscem pracy mego ojca. Gdy wi?c poproszono mnie o wypowied? do nowej rubryki "Krakowiaczek ci ja", zgodzi?em si? bez namys?u. Chodzi?o o wspominanie Krakowa zapami?tanego w m?odo?ci. Te moje krótkie wspomnienia roj? si? w druku od okropnych b??dów. Otó?, s?u??ca dawniej do gry podwórkowej "zo?ka", w "GK" pisana du?? liter? (pal licho), to "p?pon w?óczkowy". Dalej: "dzi? pró?no szuka? kelnerów, którzy do piwa podawaj? wódk?". Albo: "?al mi zegarka, którego nakr?ca si?...". Uff!! Jak takie cuda znalaz?y si? na ?amach dziennika wydawanego w kulturalnej stolicy kraju?

Nie wiem. Ale je?li nawet urok dziennikarki, z któr? rozmawia?em, odebra? mi w jednej chwili ca?? j?zykow? wiedz?, to przecie? ona sama winna by?a poprawi? "byki". Je?eli za? (zbyt ?askawe dla mnie domniemanie) to ja rzuci?em niezwyk?y czar na wywiadowczyni? i pozbawi?em lingwistycznych umiej?tno?ci, te wszystkie okropno?ci powinna wy?apa? korekta. Tak si? nie sta?o. Nie wiem, czy skomputeryzowana prasa posiada jeszcze w ogóle wspomnian? instytucj?? Mo?e nad czysto?ci? polszczyzny czuwa komputer? Je?li tak, to nadaje si? na szmelc.

W stolicy impreza dla du?ej kosmetycznej firmy handluj?cej wyrobami w systemie tzw. piramidy. Wierzcho?ek tej budowli (czytaj kilkaset pa? z ca?ego kraju) szkoli firma par? dni w hotelu Sheraton, ale tak?e karmi i zabawia. Jakie dochody musi przynosi? ten interes, skoro mo?na pozwoli? sobie na podobne fanaberie? Tak czy siak, nie przepadam za noclegami w superluksusowych miejscach, gdzie ka?dy krok ?ledz? ochroniarze, gdzie wszystko wprawdzie na wysoki po?ysk, ale dost?pne za horrendalne kwoty. Gdy zje?d?a?em wind? do sali, gdzie zorganizowano wyst?p, ta zatrzymywa?a si? na ka?dym pi?trze, by dobra? nowe pasa?erki. Na parterze by?em ju? pijany zapachem kilkunastu niewiast, bowiem wyla?y na siebie wszystkie chyba p?yny, na?o?y?y wszystkie mo?liwe kremy, s?owem - ca?y oferowany asortyment. By?o bosko.

Nazajutrz Be?chatów i plenerowe ?piewanie dla mieszka?ców tego miasta. Ale par? chwil wcze?niej spotkanie z tutejszym chórem "Schola Cantorum". Zespó? rekrutuje si? w du?ej mierze z uczniów liceum. Z rado?ci? patrz? na m?ode, urodziwe twarze, gdy ?piewaj?. Maj? w sobie zapa? i werw?, jednocze?nie sporo potrafi?, interpretuj? czysto, z wyrazem i si??. Jaka mi?a jest ?wiadomo??, ?e w czasach wszechw?adnej dyskoteki, zadymy, kot?owaniny tzw. subkultur, sekt rozmaitych, narkotykowego zagro?enia s? ludzie zainteresowani tak? form? sp?dzania czasu, pasj? zara?liw?, jak si? okazuje, bo do wspomnianego chóru dobijaj? si? na pró?no nowi ch?tni.

W niedziel? l?duj? w fotelu teatralnym. Na Nowej Scenie Starego Teatru premiera prasowa "Dwojga na hu?tawce". W zwi?zku z tym, ?e napisa?em tekst fina?owej piosenki spektaklu, jestem z nim zwi?zany emocjonalnie i odbieram pewnie inaczej ni? wi?kszo?? niezaanga?owanej widowni, ale w stwierdzeniu, ?e Ania Radwan i Szymon Ku?mider to para ?wietnych aktorów, w opinii, ?e Turnau opatrzy? ca?o?? bardzo dobr? muzyk?, w zdaniu, ?e pomys?owo zorganizowano przestrze? sceniczn? nie ma intencji kumoterskich. To mój nieustaj?cy szacunek i podziw dla ludzi teatru, którzy tworz? przedstawienia, zmagaj?c si? z przeró?nymi przeciwno?ciami losu, z t?umem niekompetentnych ludzi, bo potrafi? i chc? to robi?.

Zach?cam gor?co do obejrzenia tej sztuki, cho? tekst Williama Gibsona tr?ci czasami myszk? (premiera nowojorska ma ponad 40 lat), to problem wci?? aktualny. Przecie?:

"na odwiecznej ?ycia hu?tawce

przytuleni jak ptaki do siebie

ko?yszemy si? nad wielkim miastem

prostych znaków szukamy na niebie



A pod nami ?wiat?a i przestrze?

a doko?a nocy aksamit

i ta w?t?a pewno?? ?e jeszcze

?e co? jeszcze tak?e przed nami."



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki