Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 12 listopada


Recital, który daj? wespó? z Grzegorzem T., sprzedaje si? jak ?wie?a bu?ka. Komplet w Gda?sku w Teatrze Wybrze?e, tak?e pe?na sala Teatru Komedia w stolicy. A na scenie dwóch zaledwie jegomo?ciów. Jeden przy fortepianie, drugi z gitar? i ilustrowana piosenkami opowie?? o naszym rodzinnym mie?cie. Kraków jest niezwyk?? wizytówk? i gwarancj? zainteresowania. Narodzi? si? chyba rodzaj snobizmu na podwawelski gród i ludzi st?d wyros?ych. I cho? wpisany w metryk? nie daje automatycznie patentu na bycie artyst?, to ka?e nas, krakusów, postrzega? jak ludzi o innej wra?liwo?ci. Nie mam nic przeciwko temu.

Umar? Krzysio Litwin. Wiedzia?em, ?e walczy z okropn? chorob?, nie spodziewa?em, ?e tak szybko to dra?stwo go unicestwi. Sp?dzi?em z nim wiele mi?ych chwil je?d??c w latach siedemdziesi?tych autobusem artystycznym, firmowanym przez jedn? z krakowskich gazet. Nagadali?my si? do syta w hotelowych pokojach przy kieliszku wódki - s?ucha?o si? Krzysia ?wietnie. Ju? wtedy mia? spory aktorski dorobek, mnóstwo ciekawych znajomych i dar interesuj?cej narracji.

Pami?tam, jak porazili?my w Nowym S?czu za?og? baru mlecznego. Nale?a? bowiem piwniczny artysta do ludzi jadaj?cych obfite ?niadanka, mia? wi?c we mnie dobrego kompana. Zamówienie 6 jajek w szklance przez ka?dego z nas wywo?a?o du?e wzburzenie i co par? chwil gdzie? z zaplecza pojawia?a si? nowa twarz, ciekawa widoku takich ob?artuchów. A cholesterol cieszy? si?, ile wlezie. Kocha?em ?wiat kolorowych obrazków Litwina, które wisz? w tylu domach i galeriach, i nie pozwol? zapomnie? o ich twórcy. Zosta?y filmy i programy telewizyjne i tylko jakiej? grupie zapalonych bryd?ystów zabrak?o czwartego.

W ?rod? dajemy koncert charytatywny na rzecz wychowanków domu dziecka w Jasieniu. Impreza odbywa si? w Brzesku tu? obok s?ynnego okocimskiego browaru. Pawilon - dzi? restauracja - by? kiedy? mane?em, gdzie uje?d?ano konie. Sp?dzi?em tu wiele chwil. Wszak st?d pochodz? moi koledzy z zespo?u, by?y gitarzysta i kompozytor Jasiek Hnatowicz i obecny basista Andrzej ?urek. Tata tego ostatniego, pan W?adys?aw, sta? ongi? za barem i pilnowa? naszych apetytów. Rozgrywali?my w "Brzeniu" turnieje tenisowe, a zebran? pul? nagród przepuszczali?my w ma?o sportowy sposób.

Z przyjemno?ci? wys?ucha?em podarowanej przez Piotra Kub? Kubowicza p?yty z "Godzinkami". Wiersze Rainera Marii Rilkego w bardzo dobrym przek?adzie Mariana Janusza Kawa?ki ?piewa z w?asn? muzyk? wspomniany Kubowicz. To naprawd? pi?kne utwory - dobra literatura opatrzona nastrojow?, ale te? nie waham si? stwierdzi? - przebojow? melodi?. "Znowu ci? wo?am, jasny Panie" nuc? natychmiast i pewnie ponosz? ze sob? wiele dni.

M?ody radiowiec prosi w wywiadzie, bym powiedzia? co? o wy?szo?ci ?wi?ta 11 listopada nad ?wi?tem 22 lipca. Lekko mnie zamurowa?o, bo to tak, jakby analizowa?, czy nam Polakom bli?szy Józef Pi?sudski czy marsza?ek Koniew. Ile niedorzeczno?ci drzemie w rozwichrzonych g?owach. Wal? do przodu z animuszem, a dobre samopoczucie poprawiaj? im cz?sto telefony od s?uchaczy, kochaj?cych gadatliwych weso?ków za ulubione przeboje.

Dochodz? mnie niepokoj?ce wie?ci na temat pomnika D?oka, wiernej psiny z Ronda Grunwaldzkiego. Oponenci zaczynaj? uruchamia? argumenty natury ideologicznej. Có? za bzdura! Jaki? notabl zaprotestowa? z kolei przeciw grzebisku dla zwierz?t. Nie mo?e ono by? blisko ludzkiego cmentarza, bo jak?e grzeba? nas obok chomików? Zaprawd? niewyczerpane s? pok?ady ludzkiej pychy. A przecie? tak?e po nas zostan? tylko ko?ci. Co z tego, ?e wi?ksze?



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki