Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 19 listopada


W ubieg?ym roku o tej samej porze za oknami by?o bia?o. Drzewa ?ama?y si? pod ci??arem mokrego ?niegu - jeden ze spacerów po parku Krakowskim odby?em w prawdziwej zadymce. A teraz wdycham wilgotne co prawda, lecz ciep?e powietrze w?ród po?ó?k?ych li?ci.

Sporo mówi?o si? ostatnio o paleniu papierosów. Ich zabójcze dzia?anie stwierdzono ponad wszelk? w?tpliwo??, dalej jednak ?mi? miliony na zasadzie - nas to nie dotyczy. Sam rozsta?em si? z na?ogiem dziesi?? lat temu, po d?ugim okresie wdychania niebieskiego dymu. Zaczynali?my na podwórku, ucz?c si? pierwszych "machów" na dzikim winie. Wyschni?ty kawa?ek ga??zki tej ro?liny mia? w ?rodku cieniutki kanalik, przez który przep?ywa?o powietrze, mo?na wi?c by?o zaci?gn?? si? takim czym?.

Potem przysz?a kolej na podkradane ojcu papierosy "Grunwaldy", "Dukaty", "Giewonty". Pami?tam ?wietnie "Damskie" z tekturow? tutk? i bardziej eleganckie "Syreny", których ustnik oklejano z?otkiem. Pami?tam "Mewy", pachn?ce ?liwk?, a tak?e najpodlejsze "Mazury" i "Wis?y". Okres studiów to epoka "Sportów". Niektórzy kochali "Ekstra Mocne" - w wersji bez filtra zatrzymywa?y oddech i wyciska?y ?zy z oczu. Pó?niej pojawi?y si? "siekiery" z Francji, a ju? zupe?nie osobnych predyspozycji wymaga?o palenie kuba?skich "Partagosów" i "Ligerosów". Ich bibu?ka mia?a s?odki smak, pewnie powstawa?a z trzciny cukrowej.

Okropne to przyzwyczajenie objawi?em w domu po wojskowym poligonie. Zosta?o przyj?te wyrozumiale, cho? bez entuzjazmu. Ojciec nale?a? do zaciek?ych nikotynistów, chocia? nigdy nie pali? na czczo. Opowiada? natomiast o ludziach, których pozna? w obozie koncentracyjnym. Wymieniali chleb na skr?ty, bo g?ód tytoniu by? silniejszy ni? g?ód ?o??dka. Papieros pomaga? znosi? stresy egzaminów, pomaga? zaj?? d?onie w kawiarni lub restauracji, kojarzy? si? z niektórymi potrawami. Nie wyobra?a?em sobie zjedzenia ?ledzia, popicia go piwem bez fina?owego dymka. Musia? tak?e towarzyszy? alkoholowym libacjom.

Po latach stwierdzi?em, ?e tzw. kac pochodzi? w wielkiej mierze z palenia. Rzuci?em to ?wi?stwo jednego dnia i wiem, ?e ju? nigdy nie wróc? do krainy pi?knych opakowa?, zapalniczek, popielniczek - dra?ni? mnie ob?oki przesi?kaj?ce ubranie, w?osy, firanki. Nie pali?a, i jak twierdzi - nigdy nie zapali moja córka, nie korzysta z owych w?tpliwych uciech moja ?ona. Natomiast pozwalam robi? to znajomym, gdy odwiedzaj? nasz dom, bo go?ci akceptuj? tak?e z ich przywarami.

Min?? dzie? bez przekle?stw. Nie wiem, z jakim skutkiem. Przecie? trudno zliczy? ilo?? inwektyw, jakie bez przerwy wypowiada rzesza moich rodaków. Ze wstydem przyznaj?, ?e nale?? do "rzucaj?cych mi?sem" i tego nawyku nie umiem si? pozby?. Nie u?ywam, rzecz jasna, brzydkich s?ów w obecno?ci osób, których nie znam, lub takich, o których wiem, ?e tego nie akceptuj?. Ale kln? z upodobaniem, bo kl?twa oczyszcza mnie, nadaje szczególn? ekspresj? wielu opowie?ciom. Nie ma bez niej anegdot i rozmów o tzw. doczesno?ci. Nie umiem inaczej ni? dosadnie nazywa? wielu zjawisk. Owa dosadno?? ma jedn? podstawow? zalet?. Operuje skrótem i pozwala odda? stan emocjonalny przeklinaj?cego i jego stosunek do rzeczywisto?ci, sam? rzeczywisto?? wreszcie.

Kl??em wi?c jak szewc, ogl?daj?c "Pod napi?ciem". S? to pyskówki przed kamerami - popularne, bo gawied? lubi obserwowa? pranie cudzych brudów. Szczególnie gdy "bohaterami" incydentów s? znane osoby. Niez?ym kabotynizmem popisa? si? Daniel Olbrychski, atakuj?c szabl? sw? fotografi? zawieszon? w warszawskiej "Zach?cie". Wystawa "Nazi?ci" gromadzi filmowe wizerunki s?awnych aktorów polskich i zagranicznych, którzy wcielili si? kiedy? w hitlerowców. Nie to jest mo?e najszcz??liwszym pomys?em artystycznym, ale skoro da?o si? twarz, to trzeba ponosi? tego konsekwencje. Stanis?aw Mikulski nie rozstrzela? swego fotosu z pistoletu, zniszcze? nie dokona? tak?e Jan Englert. Potrzeba rozg?osu za wszelk? cen? brzydzi mnie, zw?aszcza u ludzi, którym popularno?ci nie brakuje.

Jutro wyje?d?am z Krakowa. Absencja potrwa z przerwami do ?wi?t. Kolejne zatem doniesienia przeka?? ze stolicy, gdzie b?d? nagrywa? p?yt?. Wolne chwile po?wi?c? na penetrowanie teatrów, odwiedzanie wystaw, spotkania ze znajomymi. Tak jak podczas pracy nad poprzednim kr??kiem, zaprzesta?em jedzenia mi?sa i spo?ywania napojów procentowych. Mam nadziej? ?atwiej znie?? w ten sposób rozstanie z domem, z Krakowem. Wegetarianie s? pono? ?agodni i wyluzowani. Czy zaniecham tak?e brzydkich wyrazów? Obieca? nie potrafi?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki