Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 21 stycznia


Dziwna ta zima i niepodobna do innych. ?niegu wci?? prawie nie ma, trzaskaj?cych mrozów te?. A ja ju? w listopadzie wymieni?em opony, by uprzedzi? innych u?ytkowników aut i unikn?? kolejek. Po?piech by? przedwczesny.

Siedz? na widowni Teatru Kameralnego. Nadchodzi ta czarowna chwila, kiedy ga?nie ?wiat?o. Uwielbiam moment ca?kowitej ciemno?ci tu? przed rozpocz?ciem spektaklu. Wtedy mam wra?enie, ?e siedz? tu od zawsze. Ale te? dawno temu zacz??em odwiedza? przybytek przy Starowi?lnej. Dlatego teraz przez pami?? przelatuj? dziesi?tki tytu?ów, setki twarzy, powracaj? niegdysiejsze wzruszenia. Ci, którzy ich dostarczali, rozbiegli si? po wielkim ?wiecie lub w ogóle odeszli w za?wiaty. Stolica przyci?gn??a Ann? Seniuk, Marka Walczewskiego, Wojciecha Pszoniaka, Jerzego Zelnika, Kazimierza Kaczora. Nie ma w?ród nas genialnej Ewy Lassek, któr? z Kaczorem w?a?nie podziwia?em w Happy Endzie. Nie ma Wiktora Sadeckiego, Jerzego Bi?czyckiego i wielu innych.

Dzie? dzisiejszy przynosi sztuk? Tadeusza Ró?ewicza "Spaghetti i miecz". ?wietne przedstawienie. Gorzkie rozliczenie z przesz?o?ci?, wci?? aktualnym kombatanckim etosem, pamflet na nasz? s?owia?sk? za?ciankow? mentalno??. Wi?c poeta i dramaturg nie oszcz?dza nikogo. Sceneria drugiego aktu z Wezuwiuszem za oknem musi wywo?a? skojarzenie z Gustawem Herlingiem-Grudzi?skim, który pisa? w cieniu wspomnianego wulkanu, ale przede wszystkim wspó?tworzy? polsk? my?l emigracyjn?. Gdy czytam program spektaklu, znajduj? kamyczek wrzucony do poetyckiego ogródka Zbigniewa Herberta. Có? - takie prawo wielkich: wyg?asza? s?dy, pi?tnowa?, chwali?.

O Tadeuszu Ró?ewiczu za? przy okazji anegdotka. Opowiada?a Ela Wojnowska, ?e po autorskim wieczorze pisarza przyst?pi?a stremowana z pro?b? o autograf na tomiku wierszy i nadmieni?a przy okazji, i? wykonuje kilka utworów mistrza. Zapewni?a tak?e, ?e interpretacje zachowuj? absolutn? dba?o?? o form?, tak by tre?? nie ucierpia?a ani odrobin? (wieloletnie dokonania artystki pozwalaj? wierzy?, ?e tak jest naprawd?). A pan Tadeusz wys?ucha? cierpliwie tyrady, przeszy? pie?niark? bystrym spojrzeniem i zapyta? zwi??le: - A do ZAIKS-u zg?oszone? Tak to podniebne uniesienie poetyckie zderzy?o si? czo?owo z przyziemn? rzeczywisto?ci? portfela.

Z teatru wychodzi?em usatysfakcjonowany, maj?c w pami?ci kolejn? kreacj?, jak? w moim przekonaniu stworzy?a Ewa Kaim. Jakby na dowód, ?e Stary trwa, bo m?odzie? ma ?wietn?.

W garderobie cz?stochowskiej filharmonii odpowiadam na pytania miejscowych ?urnalistów. Czy pami?tam to miasto w szczególny sposób? Czy by?em na Jasnej Górze? Pewnie, ?e by?em, i to wiele razy. Jest klasztor miejscem narodowej tradycji, bohaterem poka?nej sekwencji sienkiewiczowskiego "Potopu". Jak?e wi?c nie zobaczy? obrazu? Jak?e nie pok?oni? si? historii? Cierpliwie obja?niam m?odemu "pistolecikowi", ?e znajomo?? liturgii, tekstów modlitw, kol?d, pie?ni maryjnych, wizyty w ?wi?tyniach s? elementem naszego wykszta?cenia i nie musz? i?? w parze z praktyk? religijn? czy te? wiar?.

A potem, g?upi, pozwalam si? wci?gn?? w jakie? deklaracje sympatii politycznych i gdy stwierdzam, ?e poparcie dla Andrzeja Olechowskiego wynika?o z pozytywnego stosunku do Unii Wolno?ci, której linii dzia?ania Olechowski by? bliski, pada tekst: - A czy pan jest Polakiem? Dalej ju? nie rozmawia?em. Odpowiedzi? mo?e nieco pokr?tn? niech b?dzie refrenik piosenki z najnowszej p?yty:

"Zakr?cimy si? cudnie doko?a

Wodzireja kochani nam trzeba

Wybierzemy nowego chocho?a

On o ?wicie nas porwie

do nieba

I tak wiatrem niesieni i kacem

Popatrzymy na miasto hen

z góry

Pomy?limy, ?e bycie Polakiem

To jest sprawa szczególnej natury"




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki