Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 28 stycznia


Ca?y tydzie? w rozjazdach. Najpierw Pozna?, z którego wywo?? ofiarowan? po koncercie ma?? ksi??eczk?. "Z?odzieje szcz??cia, czyli Agnieszki Osieckiej sposób na ?ycie" autorstwa Izoldy Kiec, jest kto wie, czy nie najlepszym i najciekawszym opracowaniem tek?ciarskiego dorobku przedwcze?nie zmar?ej poetki. Wydawnictwo wysz?o z oficyny Instytutu Historii Uniwersytetu Pozna?skiego i trudno si? spodziewa?, ?e trafi do wielu ksi?garni w kraju, a szkoda. Ma du?o zalet. Nale?? do nich: pi?kny j?zyk, znajomo?? faktów, ton lirycznej zadumy, wreszcie lapidarno??. Ale przede wszystkim zawiera jakie? ulotne porozumienie mo?liwe tylko mi?dzy kobietami, ni? specyficznej solidarno?ci w piel?gnowaniu ?wiata, który mo?liwy jest tylko w piosenkach.

Potem l?duj? w Koninie, a st?d przemieszczam si? do ?odzi. Spacer Piotrkowsk? przynosi kilka obserwacji. Przede wszystkim, mkn? w gór? i w dó? ulicy riksze rowerowe, malowniczo rozwi?zuj?c problem komunikacji na trasie zamkni?tej dla ruchu ko?owego. Przygl?daj? si? temu wszystkiemu odlane z br?zu figury Tuwima i Rubinsteina. Pierwszy siedzi na ?awce, drugi - rzecz jasna - przy fortepianie. Zerkam w mijane bramy - ka?da niemal wiedzie do okaza?ego handlowego pasa?u. Ale przyzwoicie i dostatnio prezentuj?ca si? Piotrkowska i jej przyleg?o?ci to stanowczo za ma?o, by o?ywi? szarzyzn? i nijako?? tego wielkiego, robotniczego miasta. Dlatego nie umiem si? tutaj poczu? swojsko.

Czy w ogóle mo?emy tak si? czu? gdziekolwiek, gdy w bia?y dzie?, w centrum mojego Krakowa no?ownik omal nie u?mierca m?odego ch?opaka, którego jedyn? win? by?a próba obrony zniewa?anej dziewczyny? ?atwo??, z jak? dzisiaj dobywa si? broni, przera?a w najwy?szym stopniu i ka?e zastanawia? nad przyczyn? takiego stanu rzeczy.

Z niesmakiem ogl?dam "Sezon na leszcza". Film reklamowany gdzie si? da, ma niemal gwarantowan? widowni? - re?yserem i g?ównym bohaterem jest przecie? wspó?czesny idol - Bogus?aw Linda. Przed premierow? projekcj? powiedzia? z czaruj?cym u?miechem: "A teraz zapraszam do ogl?dania kinka". Nic doda?, nic uj??. By?o to rzeczywi?cie najwy?ej kinko, na dodatek obrzydliwe. Pokazano w nim fragment naszej rzeczywisto?ci tak brudny, g?upi, p?aski i wulgarny, ?e a?... nudny. Okazuje si?, ?e ?yjemy w kraju, gdzie policjanci s? skorumpowanymi, wiecznie pijanymi debilami. M?odzie? marzy o egzotycznych wyspach i by zdoby? pieni?dze potrzebne na zamorsk? podró?, musi kra?? i zabija?. Prawo dyktuje margines, lokale to wy??cznie salony go-go i nawet lekarze dokonuj?cy w ko?cowej sekwencji sekcji zw?ok, mówi? tylko o balandze i panienkach.

Kinowy twardziel pokaza? kawa? tzw. prawdy, która zrobi niew?tpliw? furor? w ?rodowisku fanów kija bejsbolowego. Czekamy zatem niecierpliwie na "Krzy?aków". To dopiero b?dzie kinko! I jeszcze jedno - Linda jest ?wietnym aktorem, ale by zaistnie?, musi mie? pretekst w postaci dobrego scenariusza, musi mie? oparcie w osobie wytrawnego re?ysera. W "Sezonie na leszcza" brak by?o jednego i drugiego.

Trzcinica ko?o K?pna to wielkopolska wie?. Zadbana, czysta, robi wra?enie ilo?ci? samochodów parkuj?cych pod parafialnym ko?cio?em, zaprzeczaj?c obiegowej opinii, ?e rolnik to przymieraj?cy g?odem biedak. A tu wielu ?yje z roli, zarabia, inwestuje, odk?ada. Proboszcz i wikary - nietuzinkowi panowie - z zapa?u do duszpasterskiej pracy maj? jeszcze pomys? na dotarcie do owieczek. Pomys? mo?e nienowy, ale zawsze skuteczny. Uczy?, bawi?c. Przewijaj? si? wi?c przez ?wi?tyni? parafialn? przeró?ni arty?ci, a wierni stawiaj? si? rzesz?, s?uchaj? w skupieniu, ale tak?e ?piewaj? z wykonawcami, gor?co oklaskuj?.

Ksi?dz S?awek jest na dodatek kapelanem polskich harleyowców - sam dosiada pot??n? maszyn?. W jak?e ró?nych jednak kierunkach jad? motocykle wikarego z Trzcinicy i bohaterów modnych filmów akcji. Od nas tylko zale?y, na czyjego pasa?era chcemy si? za?apa?.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki