Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 11 lutego


Chcia?oby si? powtórzy? za Heraklitem, ?e wszystko p?ynie. Bo te? pogoda wci?? p?ata figle i jeden diabe? wie, czy za spraw? ocieplaj?cego si? pono? klimatu, czy z innych bli?ej nie sprecyzowanych przyczyn ?nieg znikn?? w mgnieniu oka. To zupe?na kl?ska dla organizatorów uniwersjady i ostrze?enie dla wszystkich entuzjastów zmaga? olimpijskich pod Tatrami. Nie mamy wysokich gór i musimy pogodzi? si? z my?l?, ?e s? gdzie? indziej lepsze miejsca do uprawiania zimowych sportów.

Tymczasem obejrza?em otwarcie akademickiej imprezy i wobec pochlebnych, cz?sto huraoptymistycznych, opinii wyg?aszanych w mediach musz? powiedzie? zupe?nie co? innego. Upowa?niaj? mnie do takich s?dów dziesi?tki rozmów przeprowadzonych z ró?nymi lud?mi. Wszyscy byli zgodni, ?e nie ma powodu do zachwytów, wszyscy twierdzili, ?e show pod Krokwi? by? s?aby, momentami ?enuj?co s?aby. Zacz??o si? od ma?o sk?adnego i ma?o taktownego wyst?pienia premiera Buzka. Powiedzia? m.in., i? Zakopane jest teraz zimow? stolic? ?wiata. Zgrzyt
- bior?c pod uwag? rozgrywane w tym samym czasie w Austrii mistrzostwa globu w narciarstwie alpejskim.

Potem zaserwowano nie trzymaj?c? si? kupy sk?adank? z elementami folkloru. Wi?c aktor Henryk Machalica ucharakteryzowany na ludowego bajarza (czytaj Saba??) plót? co? pi?kn? literack? polszczyzn?, a na twarzy s?uchaj?cego te wynurzenia ch?opca malowa?o si? jedno wielkie "o co chodzi". Sam nie mia?bym m?drzejszej miny. Na dodatek sposób, w jaki przebrano artyst?, przypomina? wysi?ki teatrzyku z sieroci?ca wystawiaj?cego jase?ka. Nieudolnie ufryzowana, odstaj?ca i przekrzywiona peruka
- okropno??. Irena Szewi?ska (jaki jej zwi?zek ze sportami zimowymi?) odpali?a wprawdzie, cho? nie bez trudu, znicz (jedyny chyba estetyczny i pomys?owy element ca?o?ci), ale dalej nic ciekawego si? nie dzia?o.

Szczudlarze b??kali si? bezradnie - jeden zreszt? run?? jak d?ugi, balet ?l?ska (co za policzek dla miejscowych) napracowa? si? rzetelnie przy "Krzesanym" Wojciecha Kilara, ale nawet choreografia Drzewieckiego nie ratowa?a wizualnej nudy, nie broni?y si? nawet pi?kne strofy ksi?dza Tischnera znów adresowane do góralskiego m?odzie?ca (epidemia czy co?), bo je?li ten cokolwiek poj??, to trudno o w?a?ciw? percepcj? os?dzi? t?umnie przyby?ych Azjatów. Ci ostatni o?ywili si? na moment, gdy za?piewa?a Edyta Górniak, lansowana ongi? w dalekiej Japonii, rodzimy t?um zadr?a? rado?nie podczas popisu braci Golców i koniec. S?abe, za?ciankowe widowisko.

Nie wiem, kto wzi?? pieni?dze za scenariusz i re?yseri? "wydarzenia"? Pod Giewontem plotkuj? o wysokim honorarium rzeczonej Edyty G. Wiem natomiast, ?e uniwersjad? trapi? ró?ne organizacyjne k?opoty. Szwankuje transport (wiadomo?ci od ludzi pracuj?cych przy obs?udze zawodów) i by?o pono? tak, ?e dwa autobusy nie podj??y pracy podczas ?lizgawicy, bo nie mia?y... opon zimowych.

Szanowny Panie Premierze! Pa?skie nadzieje na igrzyska olimpijskie s? p?onne. Bo zrobienie ?wiatowej imprezy to nie tylko uzyskanie przyzwolenia na ni?, to nie tylko kwestia budowy dróg, kosztownych obiektów, to nie tylko sprawa sporu z Parkiem Tatrza?skim. To przede wszystkim problem mentalno?ci i nawyków, a wi?c dyscypliny, pracowito?ci, punktualno?ci. Kiedy id? ulic? Pi?sudskiego w kierunku skoczni i widz? walaj?ce si? doko?a papiery, opakowania, plastykowe butelki - cierpi?, ale wracam tu, bo to jakby troch? moje miejsce.

Obcy natomiast pokiwaj? g?owami i po prostu wi?cej nie przyjad?. Bo obcy wpadli na pomys? zawieszania u ko?skich zadków worków na odchody. Wi?c sanie i doro?ki nie znacz? swych tras górami nawozu. Bo obcy nie mog? poj?? horrendalnych cen za byle jakie us?ugi, wsz?dobylskiego chamstwa, niczym nie umotywowanej agresji.

Musimy sobie z tym poradzi?, bo inaczej nie wydarzy si? tutaj nic, nawet je?li ?nieg b?dzie sypa? obficie jak dawniej.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki