Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 11 marca


Przemi?y list od ksi?dza Piotra z Warszawy. Pochwa?y i komplementy przemilcz? - zawsze przyjmuj? takowe z pewnym za?enowaniem. Uj?? mnie natomiast i rozbawi? fragment, który przytocz?: "Zachwytem nad Pana twórczo?ci? zarazi?em kilka sióstr zakonnych, tak wi?c Pana piosenki rozbrzmiewaj? i nielegalnie w czasie wieczornego silentium za murami klasztorów...". Wiosennie pozdrawiam.

A je?li mowa o piosenkach, to kolejna edycja Fryderyków lada moment. Odmówi?em wr?czania statuetki - uwa?am imprez? za co? zupe?nie zb?dnego - o jej ci??arze gatunkowym niech ?wiadczy cho?by fakt przeniesienia transmisji telewizyjnej do jakiego? trzecioligowego programu. Kuriozalna natomiast jest nominacja dla 5-p?ytowego albumu "Starszych Panów". Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora - giganci gatunku, wzorzec w tej dziedzinie - maj? ?ciga? si?, zdaniem organizatorów farsy, z jakimi? nieudacznikami! To? dla nich natychmiastowy, wielki honorowy Fryderyk z wst?g?, kokard?, licho wie czym jeszcze!

Tymczasem pojawi? si? na szklanym ekranie kolejny wystrza?. Dla mnie kula w p?ot, bo Wielki Brat to uje?d?anie wys?u?onego konia. Na ca?ym ?wiecie ludzie ch?tnie zagl?daj? bli?nim pod ko?dr?, w garnki czy do portfela. Czy mo?e by? ciekawszy widok ni? przechodzie? rozjechany przez tramwaj? Zbiegowiska w takich razach najlepiej ?wiadcz? o naszej prymitywnej, trudnej do pohamowania potrzebie sensacji. Czy nale?y t? potrzeb? za wszelk? cen? zaspokaja?? Czy idolami kolejnych pokole? Polaków musz? koniecznie by? przeci?tniacy, nie maj?cy nic istotnego do powiedzenia, dowcipkuj?cy jak w koszarach, bawi?cy si? na poziomie gry w salonowca, ?piewaj?cy przy gitarze tak, ?e bol? z?by? Jak daleko zaprowadzi nas wy?cig o widza, co wymy?l? jeszcze b?d? jak? now? ?wiatow? licencj? kupi? dzielni telewizyjni twórcy?

Przy okazji, podziw i zachwyt dla sposobu, w jaki komunikuje si? z nimi Adam Ma?ysz. Wielki skoczek z Pucharem ?wiata w kieszeni na pytanie, czy wystartuje w ostatnich zawodach sezonu, by nie zawie?? kibiców, odpowiada prosto i szczerze, ?e uczyni to, ale nie dla fanów, tylko dla siebie! Brawo! Wreszcie bez ?enady wyartyku?owana prawda, znana wszystkim, tylko nie specom od sportu uwielbiaj?cym tani? symbolik? z hymnem w tle.

W sobot? ruszy?em na Wiede?. Krótki wypad do rodaków, których tam pe?no. Po drodze w Czechach tradycyjny posi?ek z knedlikami i piwem. Na miejscu, w by?ej b?d? co b?d? stolicy, sznycel legenda - rzeczywi?cie ogromny, ale z adnotacj? w karcie, ?e usma?ony z wieprzka. Obawa przed chorob? w?ciek?ych krów wyeliminowa?a w tym wypadku ciel?cin?. A tu ?winki zara?one pryszczyc?. Grozi nam niechybnie wegetarianizm. Pojawi?y si? jeszcze doniesienia, ?e Norwegowie karmi? w hodowlach ?ososie m?czk? zwierz?t rze?nych. Znik?d pomocy.

Niedzielny spacer wokó? katedry ?w. Stefana uroczy, pi?kna pogoda, od?wi?tny t?um, pozamykane na szcz??cie sklepy, nie ma wi?c pokus, by run?? w tzw. rega?y. Najbardziej lubi? si? szwenda? po ulicach obcych miast, przygl?da? mijanym ludziom, wpada? do kafejek, barów, gdzie zapa? do dalszego chodzenia podtrzymuj? kuflem z?ocistego p?ynu.

Marcowy program jazzowego klubu Reigen mo?e przyprawi? o zawrót g?owy. Z pi?knego folderu ozdobionego zdj?ciami krzycz? nazwiska wybitnych muzyków, ?e wymieni? tylko Andy Summersa (gitarzysta s?ynnej grupy Stinga "The Police"), Mikea Sterna, Allana Holdswortha. I obok tych wielkich, dwóch krakusów, czyli Grzegorz T. i Andrzej S. Mi?e. Jeszcze milsze gor?ce przyj?cie i owacja zgotowana przez t?umnie przyby?ych ziomków, krakowskie pogaduchy do pó?nej nocy.

Wracam do Krakowa sam, reszta towarzystwa postanowi?a poszusowa? w Alpach. Komunikaty meteo nie wró??, niestety, udanych ?lizgów - wsz?dzie ciep?o, ?nieg sp?ywa. Jutro mkn? zatem do Zakopanego, by tam powita? nadchodz?c? wiosn?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki