Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 25 marca


Marzenie ka?dego podrostka - scyzoryk, finka, kozik jakowy?. Kiedy? trudno osi?galne przedmioty - dzi? specjalistyczne sklepy oferuj? takie narz?dzia w osza?amiaj?cym wyborze. Na niektórych wystawach wielkich rozmiarów ruchomy model no?a wielofunkcyjnego produkowanego przez Szwajcarów - w czerwonej ok?adzinie z bia?ym krzy?em. Czego tam nie ma: ?rubokr?ty, p?sety, no?yczki, lupa, korkoci?g, pi?a, s?owem zestaw potrzebny do przetrwania w ka?dych warunkach.

Taki w?a?nie przedmiot znalaz?em par? lat temu w... Singapurze. Le?a? na ?awce w parku zostawiony pewnie przez nieuwa?nego turyst?. Zaczeka?em nawet d?ug? chwil? licz?c, ?e w?a?ciciel wróci po zgub?. Potem po prostu sam sta?em si? nowym posiadaczem stalowego cacka. Kilka miesi?cy pó?niej pojecha?em do Grecji. Jakie by?o moje zdziwienie, gdy podczas pierwszej morskiej k?pieli, pierwszego danego nura, ujrza?em le??cy na piaszczystym dnie, na g??boko?ci mo?e 2 metrów, identyczny scyzoryk, jak ten przywieziony z Dalekiego Wschodu. Prze?y?em króciutkie déj`a vu, ale przecie? w rzeczywisto?ci mia?em ju? dwa bli?niacze przedmioty. A we wtorek na krakowskiej ulicy natkn??em si? na spoczywaj?cy na chodniku miniaturowy sk?adany kozik z bordow? r?koje?ci? i blokowanym ostrzem.

Có? to ma znaczy?? Sk?d taki dziwny fart do bia?ej broni u faceta ?agodnego jak baranek, któremu, je?li ju? z?o?? gotuje umys?, nó? otwiera si? w kieszeni tylko w symboliczny, zwi?zany z popularnym porzekad?em sposób. A z?oszcz? si? coraz cz??ciej, bo coraz wi?cej nieciekawych ludzi doko?a i zachowa? haniebnych. Dotycz? tak?e mojej pracy, a przejawiaj? si? zwyk?? przyziemn? ch?ci? wzbogacenia kosztem drugich.

Uwa?ajcie, koledzy estradowcy, na kontrahentów. Próbuj? stawia? przed faktem dokonanym, informuj?c po odbytej imprezie, ?e nie maj? pieni?dzy na wyp?at?, ?e do?l? za par? dni, potem zmieniaj? numery telefonów komórkowych, przestaj? odbiera? stacjonarne, znikaj? gdzie? we mgle. Jasne, ?e taka dzia?alno?? ma krótkie nogi, ale wielu ludzi dla kilku stówek z ?atwo?ci? decyduje si? nosi? brzemi? z?odzieja. Licz? ponadto, ?e okradani nie b?d? mieli czasu ani ochoty dochodzi? swych nale?no?ci na drodze s?dowej, wik?a? w d?ugotrwa?e procesy, zni?a? do wys?uchiwania pokr?tnych t?umacze?.

A teraz ja wyt?umacz? co?, mam nadziej?, jasno. Napisa?em, ?e Starszym Panom kazano ?ciga? si? podczas Fryderyków z nieudacznikami. Wacek Krupi?ski wymieni? wi?c w prasowym komentarzu nazwiska obdarzone moim epitetem, zacne zreszt? i znane, i sugeruje, ?e pewnie mi wstyd. Otó? nie. Szanuj? Micha?a Bajora, lubi? Antonin? Krzyszto?, nie mam nic przeciw Katarzynie Groniec czy Agnieszce Chrzanowskiej. Ale ci arty?ci nie decyduj?, moim zdaniem, o tym, ?e piosenki przez nich artyku?owane s? poezj? ?piewan?. Ich p?yty ubiega?y si? wprawdzie o tytu? w takiej w?a?nie kategorii, lecz oceniano, mam nadziej?, tre??, a nie wykonanie. A w tej kwestii moja opinia jest nast?puj?ca: "Literatura" p?yn?ca z ust wymienionych szansonistów, poza pojedynczymi, chlubnymi zreszt? wyj?tkami, jest przy tekstach Przybory konfekcyjnym be?kotem.

Natomiast tytu? z "Nowin Rzeszowskich" "Odchodz? z zespo?u" to dziennikarski lapsus. Powiedzia?em wywiadowcy, ?e nagra?em z "Bud?" ostatni? p?yt?, natomiast nic nie zagra?a naszej wspólnocie, która mo?e jeszcze potrwa? d?ugo. Nie autoryzowa?em tekstu - mój b??d, wi?c mog?em si? spodziewa? taniej sensacyjki w nag?ówku. Gdybym powiedzia? ?urnali?cie wszystko o swoim pisaniu, ?wiatopogl?dzie, podró?ach, a przy okazji napomkn??, ?e raz przypadkowo skoczy?em ze spadochronem, to pewnie zatytu?owa?by ca?o?? "?piewaj?cy komandos". Pogo? za niezwyk?o?ci? jest przecie? wszechobecna. A ja spokojnie czekam na kolejny scyzoryk.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki