Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 20 maja


Tydzie? pod znakiem remontu. Co? okropnego. Wszystko pokryte drobniute?kim gipsowym py?em, który w?azi wsz?dzie i pokrywa sprz?ty bia?? woalk?. Wokó? domu rozgardiasz - stosy desek, rulony we?ny mineralnej, pustaki, dachówki i nieustaj?ca defilada panów Józków, Mietków, Kazków, zamieniaj?cych w pocie czo?a jedn? architektoniczn? rzeczywisto?? w drug? - zgodn? z wizj? mojej ma??onki - dla mnie jeszcze ma?o zrozumia??. Nigdy nie grzeszy?em przestrzenn? wyobra?ni?, zawsze mia?em problemy ze zwiedzaniem s?ynnych ruin, bo kupa kamieni tylko tak? mi si? jawi i nic wi?cej. Mroczny zatem pozostaje fina? tych wszystkich przeróbek, cho? niewiasta zapewnia, ?e b?dzie cudownie.

Z rado?ci? wi?c uciekam w plener, zw?aszcza gdy dzieje si? w nim co? niezwyk?ego. A kr?cenie teledysku do takich niecodziennych zdarze? niew?tpliwie nale?y. Uganiamy po okolicznych ??kach, ?piewaj?c premierow? piosenk? z najnowszej p?yty. Napisa?em j? dla Ani Dymnej, daj?c muzyczn? form? latynoskiego ta?ca nie ze wzgl?du na szczególn? fascynacj? takimi rytmami, ale przez uwag? na kota aktorki, któremu na imi? Cha-Cha. A ?e akcj? utworu osadzi?em w Rz?sce, gdzie wszyscy mieszkamy, postanowiono zainscenizowa? lokalny festyn. Kolejny dubel utwierdza mnie w przekonaniu, ?e aktorstwo to trudny zawód, wymagaj?cy dyscypliny i niezwyk?ej cierpliwo?ci. Udawa? spontaniczn? rado?? raz
- rozumiem, ale weseli? si? wiele razy pod rz?d tylko dlatego, ?e re?yser o to prosi? Ca?e szcz??cie, otuchy dodaj? nam staty?ci i dzieciaki z miejscowej szko?y.

"Przyczajony tygrys, ukryty smok". Film dosta? kilka Oscarów, ale nie cieszy si? wielkim zainteresowaniem polskiej widowni. Mo?e dlatego, ?e kultura, obyczaj, mentalno?? ludzi Dalekiego Wschodu s? nam obce i ma?o zrozumia?e. Ta pi?kna ba?? ma tylko pozornie banaln? tre?? - tak naprawd? nafaszerowana jest symbolik?, nazewnictwem, szczegó?ami, których nie rozumiemy. ?wiat Orientu fascynuje mnie niezmiennie, ale te? wci?? uzmys?awia, jak niewiele o nim wiem. Dlatego pi?kne krajobrazy, b?d?ce t?em dla nies?ychanych, przypominaj?cych balet pojedynków, zachwycaj? starego kinomana troch? tak, jak kalejdoskop wprawia w zadziwienie ma?e dziecko. Mechanizm pozostaje tajemnic?.

Nowy ?aczek znów funkcjonuje! Legendarny klub wznowi? dzia?alno??! Miejsce, do którego kiedy? wchodzi?o si? jak do w?asnego domu, by spotka? znajomych, pos?ucha? muzyki, pota?czy?, po?mia? si? na kabaretowym spektaklu. To tutaj stawia?em pierwsze nieporadne piosenkarskie kroki, tutaj rodzi?y si? s?ynne, jeszcze wtedy Radiowe Spotkania z Ballad?, tutaj obcowa?em ze sztuk? Seiferta, Stefa?skiego, S?aboszowskiego, Gonciarczyka, tutaj w zadymionej kanciapie przegada?em niejedn? noc. Dokumentacj? fotograficzn? tamtych czasów podobno bezmy?lnie zniszczono. Zgroza! A dzi? wyst?puj? na klubowej scenie ze swoj? córk?, która liczy sobie tyle wiosen, ile mia?em sam przychodz?c tu pierwszy raz.

Spotkany niedawno Zenek Laskowik powiedzia?, ?e my?li o powrocie do show-biznesu. Ma pono? ciekaw? propozycj? cyklicznego programu telewizyjnego. Uradowa?o mnie takie dictum, pad?o przecie? z ust najwybitniejszego bodaj powojennego artysty kabaretowego
- prawdziwego estradowego "zwierzaka" obdarzonego instynktem mikrofonu, talentem puenty. Niechaj wraca jak najszybciej i bawi nas, gdy pró?no wypatrujemy inteligentnej rozrywki. Niestety, nie jest takow? festiwal Eurowizji - nad?ty, pretensjonalny przegl?d identycznie nijakich wykonawców, takich samych banalnych tekstów, od szablonu skrojonych kompozycji.

Nie mam pretensji do naszego reprezentanta o to, ?e nie znalaz? uznania w oczach publiczno?ci wielu europejskich krajów. Mam ?al, ?e próbowa? dopasowa? swoj? kreacj? do okropnej reszty. Przegra?, zachowuj?c twarz - nie wstyd, poddawa? si? obrzydliwej unifikacji - ha?ba.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki