Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 24 czerwca


Sting to niew?tpliwie jeden z najwybitniejszych przedstawicieli ?wiatowej popkultury. Zainteresowa?em si? jego osob?, gdy wspó?tworzy? s?ynn? grup? The Police, chocia? nie by?em szczególnym fanem tej formacji. Pó?niej jednak solowe dokonania artysty obudzi?y we mnie podziw i najwi?ksze uznanie dla przepi?knych lirycznych piosenek (zawsze bli?sza koszula cia?u), podlanych jazzowym sosem sporz?dzonym przez ?wietnych muzyków, których Brytyjczyk potrafi? do siebie przyci?gn??.

Pojecha?em wi?c do stolicy na koncert gwiazdy i spotka? mnie zawód. Przeboje niby te same, legendarny g?os tak?e, nag?o?nienie wyst?pu perfekcyjne - zabrak?o jednak tego, co najwa?niejsze w takich razach. Atmosfery. Niewidocznej aury powoduj?cej szybsze bicie serca, wra?enie bycia razem z widowni?, jednoczenia si? we wspólnym prze?yciu. Brak?o tego, co ka?e cz?owiekowi wsta? z miejsca, klaska? i ?piewa? razem z idolem, zapominaj?c o wszystkim dooko?a. Mo?e sprawi?a to znaczna odleg?o?? od sceny i równoczesna trudna do zrozumienia nieobecno?? telebimów. Gdy ulubieniec jest s?abo rozpoznawaln? figurk?, gdy nie wida? jego twarzy, wysi?ku, natchnienia, gorzej samemu w uduchowione stany popa??. Znajomi, z którymi bra?em udzia? w wydarzeniu, a którzy widzieli wcze?niej Stinga w katowickim "Spodku", zdecydowanie woleli to w?a?nie spotkanie w zamkni?tej sali.

Tak czy siak, zaliczy?em imprez?, podobnie jak oko?o 25 tys. fanów. Z satysfakcj? patrzy?em na t?um starych i m?odych, u?miechni?t? ludzk? rzek?, wyp?ywaj?c? na ulic? ze stadionu Gwardii w przyja?ni, bez burd, w spokoju, bez zadym. Muzyka ?agodzi obyczaje. ?wi?ta to prawda. A ?e oberwa?o si? Kasi Kowalskiej, któr? publika w ma?o parlamentarny sposób prosi?a o opuszczenie estrady, to ju? zupe?nie inna sprawa. Na przysz?o?? zmartwienie organizatorów i nauczka, gdy b?d? dobierali tak zwanych przedskoczków.

Nazajutrz spacer rodzinny po Warszawie. Idziemy Traktem Królewskim, jest pi?kna pogoda, gapimy si? na wystawy i mijanych ludzi. Cudowne chwile odpr??enia, bo nic nie ka?e si? spieszy?, za?atwia?, organizowa?. Zatem gdy na Rynku Starego Miasta dostrzegamy anons o wystawie Józefa Che?mo?skiego, natychmiast skr?camy do bramy i po chwili przenosimy si? do osnutego porannymi mg?ami ?wiata stepów, ??k, zakoli rzecznych, wodnego ptactwa, le?nych oczeretów. Te obrazy znacznie bardziej lubi? ni? sceny rodzajowe. Wszystkie karczmy, polowania, sanny, pastwiska. Malarz fantastycznie portretowa? konie, ale i takie wizerunki mniej kocham ni? fruwaj?ce nad wod? czajki czy zbieraj?ce si? do lotu ?urawie.

Wieczorem sam ?piewam przy Marsza?kowskiej w galerii "Okno". Zawdzi?cza swe istnienie firmie ma?o zwi?zanej ze sztukami plastycznymi. Owa firma to Budimex. Pracuj? w niej ludzie (chwa?a im!), dla których ?wiat to nie tylko d?wigi, prz?s?a, gigantyczne konstrukcje, rozleg?e place budów. Promuj? wi?c m?odych twórców, u?yczaj?c im w?asnego metra?u w centrum stolicy. Z takiej go?ciny korzysta obecnie Piotr Korzeniowski, absolwent krakowskiej ASP. Zajmuje si? malarstwem, rysunkiem, fotografi?. Jego prace przys?uchuj? si? ze ?cian moim piosenkom, a pó?niej sam bacznie si? w nie wpatruj?. Zw?aszcza ?e zabra?em do domu katalog wystawy. Nie jest to figuratywne, zupe?nie oczywiste malowanie, z jakim obcowa?em przed po?udniem. Ale jest w owych obrazach jaka? intryga, która ka?e si? nad nimi zastanawia?. Czy mo?e by? lepszy komplement dla dzie?a sztuki? Przyci?ga? uwag?, zmusza? do my?lenia.

W??czam jedn? ze Stingowych p?yt. Nuc? razem z mistrzem piosenk? o Angliku, czyli o Stingu w?a?nie, i o tym, jak czuje si? obywatel Albionu w Nowym Jorku. Ciekawe, jak czu? si? u nas nad Wis???



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki