Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 sierpnia


Notuj? w samolocie. Wracamy z wakacji, które przelecia?y szybciutko. Chwile pi?kne i mi?e uciekaj? bezlito?nie, by da? miejsce codzienno?ci. Nie opowiem w jednym odcinku "Dzienniczka" o wszystkim, co wydarzy?o si? w ci?gu czterech tygodni, b?d? do greckiej wyprawy pewnie jeszcze powraca?, ale w telegraficznym skrócie spróbuj? zreferowa? ten czas.

13 lipca polecia?em z grup? znajomych do Salonik. Ale? to wspania?e urz?dzenie - samolot. Boj? si? lata? i zawsze prze?ywam podniebne podró?e, których los mi wcale nie oszcz?dza. Statystyki wypadków twierdz?, ?e to najbezpieczniejszy ?rodek transportu, we mnie pozostaje jednak niezrozumia?a obawa przed tonami ?elastwa unosz?cymi si? w przestworza. Lot trwa? nieca?e 2 godziny, z Salonik autobus zawióz? nas do Afitos, wioski na pó?wyspie Halcydyckim. Afitos jest bajkowym miejscem nad czystym jak ?za morzem, z piaszczyst? (rzadko?? w Grecji) pla??, niezliczon? ilo?ci? knajpek i barów, t?umem przybyszów z ca?ego ?wiata, ale bez dyskotekowego huku. S?owem - idealne miejsce na wypoczynek.

Rano maszeruj? do piekarni po pieczywo i mleko. Po leciutkim ?niadaniu pla?a i k?piele, p?ywanie z mask? i "fajk?", ogl?danie tych cudów, w które natura zaopatrzy?a ciep?e wody Grecji. Po obiedzie obowi?zkowa sjesta, potem znów pla?a, potem spacer do baru czy restauracji na wieczorny posi?ek, potem jeszcze z gitar? na nadmorskim tarasie jakie? nocne Polaków ?piewanie, zakropione "recin?", czyli miejscowym winem o specyficznym, ?ywicznym smaku, który przenika do trunku z beczek, gdzie alkohol le?akuje. ?y?, nie umiera?. Niepokoj? nas tylko doniesienia z kraju o padaj?cych deszczach i ci?gle nowych po?aciach zalanych przez powód?.

A na pla?y festiwal mody, czyli strojów k?pielowych, cho? czasem te ostatnie zostaj? zaniechane, co w przypadku pi?knych i zgrabnych niewiast ma sporo sensu. Tak?e przegl?d p?ynów do opalania czy te? lepiej - przeciw nadmiernemu opalaniu. Wi?c w ruch id? zabezpieczenia naszych bladych cia?. Im wy?szy numer specyfiku, tym lepiej chroni przed promieniami s?onecznymi. Ten u?ywa "8" inny tylko "2", jeszcze inny a? "30".
Po?ykam ksi??ki i nadrabiam literackie zaleg?o?ci. "Widnokr?g" My?liwskiego czytam jednym tchem, zachwycony j?zykiem i warsztatem tego pisarza. Jednocze?nie zastanawiam si?, kto lansuje nasze pisarskie "gwiazdy" typu Manuela Gretkowska, która przy autorze "Pa?acu" jest nieudoln? grafomank?. Rado??, ?e polska literatura ma jeszcze takich jak My?liwski. "Wyznania gorszycielki" Ireny Krzywickiej to z kolei fascynuj?ca opowie?? o ?yciu. O ?yciu, które trwa?o prawie ca?e stulecie, które nie szcz?dzi?o autorce razów, ale te? pozwoli?o widzie? wiele, pozna? ludzi wspania?ych i m?drych, by? ?wiadkiem tego, jak padaj? systemy i rozsypuj? pa?stwa. Z ok?adki ksi??ki patrzy pi?kna kobieta, sportretowana przez Witkacego, który Krzywick? malowa? wielokrotnie. Pozazdro?ci?.

Po dwóch tygodniach w Afitos pojecha?em dalej, na wysp? Thasos. Po?o?ona u pó?nocno-wschodnich wybrze?y kraju ma oko?o 100 kilometrów w obwodzie i nale?y do najbardziej zielonych wysp greckich. Tutaj obowi?zkowo trzeba kupi? miód, który pracowite pszczo?y robi? z miejscowych ro?lin. Najbardziej lubi? ciemny sosnowy, ale wszystkie s? pyszne, czasem maj? dodane orzechy lub kawa?ki owoców. ?niadanie polegaj?ce na kromce pieczywa z takim miodem i szklance mleka to prawdziwa uczta. Na wyspie jestem tylko z najbli?sz? rodzin?, g?owi? si? nad kolejn? p?yt?, bo w styczniu termin nagrania, jem winogrona i patrz? w dal. Skóra br?zowieje, przybywa ku mojej zgrozie kilogramów, bo kuchni greckiej trudno si? oprze?, p?ynie dzie? za dniem, przybli?aj?c mnie do chwili, gdy w Salonikach znów wsi?d? do samolotu, by wróci? do mojego Krakowa, mojego domu i mojego "Dzienniczka", który w?a?nie zapisuj?.

Za tydzie? opowiem o greckim kafenionie czyli barze, gdzie m??czy?ni z okolicy graj? w karty pij? i rozmawiaj? o ?yciu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki