Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 14 pa?dziernika


Felieton z ubieg?ego tygodnia redakcja okroi?a o jeden akapit. S?dz?, ?e powodem by? brak miejsca. Nie z?ymam si? jednak, bo zosta?em "wypchni?ty" przez wspomnieniowy artyku? o Andrzeju Zausze. Artyku? z jak?e s?uszn? sugesti?, by za pomoc? stosownej nagrody, stypendium lub innej premii imienia wybitnego wokalisty utrwali? pami?? o nim. By piosenki w wykonaniu J?drka rozbrzmiewa?y cz??ciej ni? przy okazji kolejnej rocznicy tragicznej ?mierci. W tym roku min??a 10.

Tydzie? zacz??em od benefisu Andrzeja Grabowskiego. Niewielka sala teatru STU p?ka?a w szwach, a temperatur? przypomina?a saun?. Ci?b? na widowni, a tak?e za kulisami mo?na wyt?umaczy? w jeden tylko sposób. Bohater wieczoru to powszechnie ceniony i lubiany facet, wi?c ch?tnych do manifestowania owej sympatii nie brakuje. Za?piewa?em Grabosiowi sztajerka, przypominaj?cego ma?y epizodzik naszej d?ugoletniej za?y?o?ci. Wiele lat temu postanowi?em ?y? higienicznie i zdrowo. Odstawi?em wi?c mi?sa i napitki, przechodz?c na jarsk? diet?. Trwa?o to jaki? czas do momentu wizyty w go?cinnym Andrzejowym domu. A ?e gospodarz ?wietnie gotuje, pokusa pojawi?a si? pot??na. Michy z mi?siwem rozmaitym i w?asnej roboty wódeczka zrobi?y swoje. I sta?o si?, jak we wspomnianym sztajerku:

Dobrze wiedzia?em co si? ?wi?ci

Ale po jedenastej bani

Pomimo krystalicznych ch?ci

Szlag trafi? mój wegetarianizm.

Potem pojecha?em do stolicy, by w nowym programie Manna i Materny pogada? o gadaniu. Tak, tak, dwaj panowie M wci?gn?li mnie w dywagacje na temat telewizyjnych wywiadów. Musia?em wi?c uzasadni? swoj? niech?? do wszystkich audycji typu talk show. Mój radykalizm w tej materii eksplodowa?by pewnie z si?? wulkanu, gdyby nie fizyczna blisko?? (siedzia?a na tej samej kanapie) Ewy Bem. Kobieta ?agodzi obyczaje.

Czytam "Gr? lwa" - sensacyjny ?wiatowy hit Nelsona De Millea. Napisana rok temu ksi??ka nabiera niebywa?ej wymowy po atakach na Nowy Jork. Opowiada bowiem o libijskim terrory?cie, który przybywa do Stanów, by zabi? lotników bior?cych udzia? w nalocie na Trypolis w 1986 roku. Bezwzgl?dny morderca straci? na skutek bombardowania ca?? rodzin?. Nie zamierzam streszcza? zgrabnie napisanego czytad?a. P?ynie z niego jednak nieweso?y wniosek. Otó? rozwini?ta demokracja, daleko posuni?te swobody obywatelskie, brak kontroli wielu aspektów ?ycia publicznego czyni? kraje o takim stopniu wolno?ci bezbronnymi. ?atwo do nich przenika?, ?atwo penetrowa?, ?atwo wi?c tak?e atakowa? i unicestwia?.

Fina? urodzinowego wieczoru ubawi? mnie setnie. Wróci?em do domu po spo?yciu rodzinnej kolacji gdzie? w mie?cie i pó?no ju? wypu?ci?em suk? do ogrodu. Pomkn??a z wrzaskiem do siatki, oddzielaj?cej mój teren od szczerego pola. Uda?em si? i ja w tamtym kierunku, by zobaczy? powód zamieszania. Us?ysza?em t?tent, chrumkanie i pokwikiwanie. W s?siedztwie urz?dowa?y dziki. Jakby przysz?y z ?yczeniami.

"Bo?e skrawki", film Yurka Bogayevicza, obejrza?em z uwag? i wreszcie wyszed?em z kina usatysfakcjonowany. To pi?kne, m?dre, wzruszaj?ce dzie?o. Temat nienowy - wszak wojn? widzian? oczami dzieci pokazywano wiele razy. Co zatem tak mnie zafrapowa?o? Ano, chyba owe dzieci w?a?nie, graj?ce przekonuj?co i zwyczajnie, jakby bez wysi?ku. A mo?e one nie graj?, tylko s?? We wszystkich dzieci?cych rolach tego obrazu jest prawda, której tak ostatnio nie potrafi? wyartyku?owa? doro?li.

Ci ostatni wci?? zaskakuj? nowymi pomys?ami. Kelner we w?oskiej knajpie, poproszony o osobne rachunki (by?o nas przy stole 5 osób), przyniós? jeden zbiorowy oraz... kartk? papieru i kalkulator. Czyli z?o?y? niem? propozycj? - policzcie sobie sami.

A o czym by? wyrzucony w zesz?ym tygodniu akapit? Ju? nie pami?tam.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki