Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 30 grudnia


?egnamy stary rok. Nowy powitam w Zakopanem, które zasypane jest ca?kowicie i zat?oczone do granic mo?liwo?ci. Podró? tutaj nie nale?a?a do przyjemnych - najpierw korek w My?lenicach w miejscu, gdzie ko?czy si? dwupasmowa jezdnia. Pó?niej makabra oczekiwania w Rdzawce i druga w Poroninie. Na szcz??cie obu unikn??em, skr?caj?c w Chabówce na Czarny Dunajec. W ten sposób dotar?em do celu w nieca?e trzy godziny. I tak wieczno??, gdy chodzi o dystans 100 km.

Czytam wypowied? Maryli Rodowicz o jej nowej p?ycie. Otó? ma by? akustyczna, balladowa, zatem wedle artystki niemodna. Nie zgadzam si? z tak? tez?, a utwierdzaj? mnie w owym prote?cie ostatnie nagrania Leonarda Cohena - liryczne, wyciszone, sporz?dzone przy u?yciu minimalnej ilo?ci ?rodków, melodyjne, dalekie od obowi?zuj?cych trendów. Nie przeszkadza to kr??kowi plasowa? si? na czo?owych miejscach list bestsellerów.

Maniu droga! To od nas w du?ej mierze zale?y, co jest modne, przebojowe, wzi?te. T?umaczysz si? z akustycznego grania, wstydliwie usprawiedliwiasz ambitne teksty i niebanalne kompozycje, bo przecz? twemu popularnemu obecnie wizerunkowi biesiadnemu z pióropuszem, w sombrero, w otoczeniu okropnych balecików, z konferansjerk? rodem z knajpy nocnej w Wa?czu. Tour de Maryla przypadnie zapewne do gustu gawiedzi, ale marny to poklask. Kurde, Maryla! Co z Tob??

Dyskusja na temat tzw. wysokiej kultury - jej pozycji w przysz?o?ci i odbioru - nie nastraja optymistycznie. Jest tak?e pe?na t?sknych westchnie? za takimi zjawiskami, jak Teatr Telewizji czy Kabaret Starszych Panów. A ja wiem jedno, dawne s?ynne poniedzia?kowe spektakle lub widowiska Przybory i Wasowskiego b?d?ce niemal kanonem inteligentnej rozrywki, przegra?yby dzisiaj rywalizacj? o wzgl?dy widza z Wielkim Bratem lub Spotkaniem z Ballad?. Bo nie zmieni?o si? nasze spo?ecze?stwo od tamtych czasów, tylko sposób jego kontaktu z mediami.

40 lat temu publiczna telewizja dyktowa?a narodowi, co ma ogl?da? i w tym dyktandzie znajdowa?y si? pozycje prawdziwie ?wietne. Wynika?o to z wielu przyczyn - komunistyczna w?adza mizdrzy?a si? do artystów, kokietowa?a ich, flirtowa?a z nimi troch? ze snobizmu, troch? ze wzgl?du na ustrojowe pryncypia. Wszak podkre?la?o si? na ka?dym kroku dba?o?? o wykszta?cenie mas, ich dost?p do kultury. Nie by?o wolnego rynku, ?adnej konkurencji w postaci niezale?nych stacji komercyjnych itd.

Teraz widz wybiera wedle w?asnego gustu, a ?e gust to okropny, inna sprawa. Je?eli mam do kogo? pretensje, to nie do magla imienia Ewy Drzyzgi, ?agodnej lewatywy imienia Edwarda Miszczaka i wielu im podobnych. Mam ?al do w?adców oficjalnych ?rodków masowego przekazu o to, ?e za nasze pieni?dze podejmuj? rywalizacj? z wymienionymi wy?ej okropno?ciami, ?e konsekwentnie z roku na rok obni?aj? poziom, zra?aj?c sobie najwa?niejsz?, cho? nie najbardziej liczn? grup? widzów i s?uchaczy. Tej grupie na imi? inteligencja.

Podobnie jak w stanie wojennym coraz wi?cej znajomych rezygnuje z odbiorników, bowiem nie urzeka ich ?adna historia. A mnie marzy si? jaki? superbogaty dziwak inwestuj?cy mnóstwo pieni?dzy w tajemnicz? stacj? X, ogl?dan? wy??cznie przez nawiedzonych fanów dobrego filmu, re?yserskiego popisu teatralnego, ciekawej publicystyki, literackiej piosenki, ?miesznego kabaretu bez reklam, konkursów, gdzie prezenter mówi po polsku, a Herbert wa?niejszy jest od Ich Troje. I z takim marzeniem wkraczam w nadchodz?cy rok. Pomarzy? trzeba.

Co chwil? natykam si? na powszechne w tym okresie przyrzeczenia dotycz?ce podj?tych postanowie? na przysz?o??. ?mieszy mnie obietnica Józefa Oleksego, ?e pomo?e ?onie w domowych obowi?zkach, Krzysztofa Janika, ?e rzuci palenie, Donalda Tuska, ?e wzmocni kondycj? fizyczn?. ?mieszy i równocze?nie nic nie obchodzi. Nie b?d? zatem, Szanowni Czytelnicy, epatowa? Was moimi zamierzeniami. Zw?aszcza ?e tak naprawd? niczego nie zamierzam. No, mo?e z wyj?tkiem cotygodniowego spotykania si? z Pa?stwem.

Za oknem zadymka, której bia?? cisz? zak?ócaj? d?wi?ki palby fajerwerkowej. Przedsylwestrowy trening piromanów trwa od kilku dni. A ja wybieram wystrza? butelki szampana i z takim toastem id? w niewiadom? noc. Uwa?ajcie na siebie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki