Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 6 stycznia


Mam jak?? niewielk?, ale jednak satysfakcj?. Nie uwa?am si? za specjalist? od sportów zimowych, ale nie dalej jak 5 tygodni temu napisa?em, ?e walka na narciarskich skoczniach zapowiada si? pasjonuj?co, bo obok Adama Ma?ysza bierze w niej udzia? kilku co najmniej zawodników, którzy tanio skóry nie sprzedadz?. Rzeczywisto?? potwierdza s?uszno?? mojej tezy - dotychczasowy nie pokonany przegrywa konkurs Czterech Skoczni nie dlatego, ?e zapomnia?, jak si? wychodzi z progu, nie dlatego, ?e oddaje si? knajpianym uciechom, nie dlatego ?e prze?ywa powa?ne za?amanie psychiczne, nie dlatego... Otó? jest nadal fantastycznym sportowcem, tylko jego rywale osi?gn?li form?, jakiej wcze?niej nie posiadali.

To, co dzisiaj mówi? o Hannawaldzie, ?e startuje w innej lidze, ?e katapultuje si? w powietrze si?? dla nikogo nie osi?galn?, gadano o naszym sympatycznym rodaku dos?ownie par? chwil temu. Oto i ca?y urok sportu
- wielka niewiadoma, brak pewniaków, ci?g?e pytanie, kto nast?pny i jak d?ugo wytrzyma? Prawdziwych kibiców taka sytuacja raduje, bo rozpala wci?? nowe emocje, natomiast wyra?nie przeszkadza szanownym redaktorom od rubryk, tabelek i wykazów. Jak?e popsu? im pan Adam rachuby - mia? by? przecie? ci?gle pierwszy, jak?e o?mieszy? ornitologiczne porównania do wszystkich mo?liwych ptaków, jak?e fa?szywym uczyni? ton narodowej tr?bki, w któr? d?to z ca?ych si?.

Zaproszony do telewizyjnego studia Jerzy Pilch - notabene krajan polskiego mistrza, mia? o tym sporo do powiedzenia, ale pan Babiarz nie zwraca? uwagi na próby rozs?dnych ocen, przerywa? bezczelnie wywody pisarza i tokowa? z zawodow? swad? o niczym. Z kolei pan Miklas sugerowa?, ?e genialn? form? Niemca wywo?a?a jaka? podejrzana ?wi?teczna dieta. R?ce opadaj?. Ci, którzy winni t?umaczy? nam istot? sportu i przybli?a? t? dziedzin? ?ycia, robi? wszystko, by?my zapomnieli o jego kardynalnej zasadzie - rywalizacji, z której zwyci?sko wychodzi zawsze lepszy.

A ja przeczuwaj?c ju?, co wnet zaczn? bredzi? o ?wietnym ch?opaku z Wis?y, mam tylko jedn? nadziej?. ?e zgromadzi? Ma?ysz wystarczaj?c? ilo?? kasy, by móc pokaza? wszystkim palantom gest Kozakiewicza. Dla mnie pozostanie wielki bez wzgl?du na dalszy rozwój wypadków.

I jeszcze anegdotka zas?yszana od s?dziwego kibica. Otó? dawno temu podczas zawodów najwy?sz? ocen? umiej?tno?ci, wyrazem najprawdziwszego podziwu dla skoczków by? niezwykle rzadki okrzyk: u s t o o ?!!! Przewa?aj?ca bowiem cz??? stawki przewraca?a si? zaraz po l?dowaniu.

Mimo udanej zabawy sylwestrowej w Teatrze Witkacego, mimo kilku uroczych noworocznych spotka? towarzyskich, smutny wyje?d?a?em ze smutnego Zakopanego. Bo p?aka?y góry i doliny, smreki i potoki za m?odymi bohaterami z TOPR, którzy zgin?li, ratuj?c zasypanych w lawinie. A i mnie na p?acz si? zbiera?o. M?odszego z nich, Bartka, pozna?em wiele lat temu w Krakowie jako dzieciaka jeszcze. Znam jego rodziców, wiedzia?em, ?e przeniós? si? pod Tatry, bo ukocha? te turnie nad wszystko, ale przecie? studiowa? jeszcze (m.in. blisk? mi polonistyk?), pisa?, fotografowa?, mia? talent muzyczny.

Nie inaczej sprawa mia?a si? ze starszym z dwójki, Markiem - bardzo dobrym i wzi?tym skrzypkiem. Jakby wzorowali si? ci wszyscy dzielni ludzie na za?o?ycielu Tatrza?skiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Mariuszu Zaruskim, który by? przecie? genera?em wojska, ?eglarzem, pisarzem, malarzem, taternikiem w jednej osobie. Znam kilku spo?ród obecnych ratowników. Wszyscy maj? rozleg?e zainteresowania i niecodzienn?, nawet mo?e nie dzisiejsz? filozofi? ?yciow?. Pracuj? ci??ko nie dla ?miesznych, p?aconych cz?sto z opó?nieniem wynagrodze?, nie dla s?awy czy medialnej popularno?ci. Sk?adaj? pi?kn? przysi?g?, ?e w ka?dej chwili b?d? nie?li pomoc wszystkim zagro?onym w górach, bo maj? tak? troch? romantyczn?, ale jak?e pi?kn?, jak?e szlachetn? wewn?trzn? potrzeb?.

K?aniam im si? wszystkim nisko, a tragicznie zmar?ym Bartkowi i Markowi zapal? ?wieczk? przy najbli?szej okazji. I zanuc? cicho:

Byli ch?opcy byli

Ale si? min?li

I my si? miniemy

I my si? miniemy

Po malu?kiej chwili

Mam jak?? niewielk?, ale jednak satysfakcj?. Nie uwa?am si? za specjalist? od sportów zimowych, ale nie dalej jak 5 tygodni temu napisa?em, ?e walka na narciarskich skoczniach zapowiada si? pasjonuj?co, bo obok Adama Ma?ysza bierze w niej udzia? kilku co najmniej zawodników, którzy tanio skóry nie sprzedadz?. Rzeczywisto?? potwierdza s?uszno?? mojej tezy - dotychczasowy nie pokonany przegrywa konkurs Czterech Skoczni nie dlatego, ?e zapomnia?, jak si? wychodzi z progu, nie dlatego, ?e oddaje si? knajpianym uciechom, nie dlatego ?e prze?ywa powa?ne za?amanie psychiczne, nie dlatego... Otó? jest nadal fantastycznym sportowcem, tylko jego rywale osi?gn?li form?, jakiej wcze?niej nie posiadali.

To, co dzisiaj mówi? o Hannawaldzie, ?e startuje w innej lidze, ?e katapultuje si? w powietrze si?? dla nikogo nie osi?galn?, gadano o naszym sympatycznym rodaku dos?ownie par? chwil temu. Oto i ca?y urok sportu
- wielka niewiadoma, brak pewniaków, ci?g?e pytanie, kto nast?pny i jak d?ugo wytrzyma? Prawdziwych kibiców taka sytuacja raduje, bo rozpala wci?? nowe emocje, natomiast wyra?nie przeszkadza szanownym redaktorom od rubryk, tabelek i wykazów. Jak?e popsu? im pan Adam rachuby - mia? by? przecie? ci?gle pierwszy, jak?e o?mieszy? ornitologiczne porównania do wszystkich mo?liwych ptaków, jak?e fa?szywym uczyni? ton narodowej tr?bki, w któr? d?to z ca?ych si?.

Zaproszony do telewizyjnego studia Jerzy Pilch - notabene krajan polskiego mistrza, mia? o tym sporo do powiedzenia, ale pan Babiarz nie zwraca? uwagi na próby rozs?dnych ocen, przerywa? bezczelnie wywody pisarza i tokowa? z zawodow? swad? o niczym. Z kolei pan Miklas sugerowa?, ?e genialn? form? Niemca wywo?a?a jaka? podejrzana ?wi?teczna dieta. R?ce opadaj?. Ci, którzy winni t?umaczy? nam istot? sportu i przybli?a? t? dziedzin? ?ycia, robi? wszystko, by?my zapomnieli o jego kardynalnej zasadzie - rywalizacji, z której zwyci?sko wychodzi zawsze lepszy.

A ja przeczuwaj?c ju?, co wnet zaczn? bredzi? o ?wietnym ch?opaku z Wis?y, mam tylko jedn? nadziej?. ?e zgromadzi? Ma?ysz wystarczaj?c? ilo?? kasy, by móc pokaza? wszystkim palantom gest Kozakiewicza. Dla mnie pozostanie wielki bez wzgl?du na dalszy rozwój wypadków.

I jeszcze anegdotka zas?yszana od s?dziwego kibica. Otó? dawno temu podczas zawodów najwy?sz? ocen? umiej?tno?ci, wyrazem najprawdziwszego podziwu dla skoczków by? niezwykle rzadki okrzyk: u s t o o ?!!! Przewa?aj?ca bowiem cz??? stawki przewraca?a si? zaraz po l?dowaniu.

Mimo udanej zabawy sylwestrowej w Teatrze Witkacego, mimo kilku uroczych noworocznych spotka? towarzyskich, smutny wyje?d?a?em ze smutnego Zakopanego. Bo p?aka?y góry i doliny, smreki i potoki za m?odymi bohaterami z TOPR, którzy zgin?li, ratuj?c zasypanych w lawinie. A i mnie na p?acz si? zbiera?o. M?odszego z nich, Bartka, pozna?em wiele lat temu w Krakowie jako dzieciaka jeszcze. Znam jego rodziców, wiedzia?em, ?e przeniós? si? pod Tatry, bo ukocha? te turnie nad wszystko, ale przecie? studiowa? jeszcze (m.in. blisk? mi polonistyk?), pisa?, fotografowa?, mia? talent muzyczny.

Nie inaczej sprawa mia?a si? ze starszym z dwójki, Markiem - bardzo dobrym i wzi?tym skrzypkiem. Jakby wzorowali si? ci wszyscy dzielni ludzie na za?o?ycielu Tatrza?skiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Mariuszu Zaruskim, który by? przecie? genera?em wojska, ?eglarzem, pisarzem, malarzem, taternikiem w jednej osobie. Znam kilku spo?ród obecnych ratowników. Wszyscy maj? rozleg?e zainteresowania i niecodzienn?, nawet mo?e nie dzisiejsz? filozofi? ?yciow?. Pracuj? ci??ko nie dla ?miesznych, p?aconych cz?sto z opó?nieniem wynagrodze?, nie dla s?awy czy medialnej popularno?ci. Sk?adaj? pi?kn? przysi?g?, ?e w ka?dej chwili b?d? nie?li pomoc wszystkim zagro?onym w górach, bo maj? tak? troch? romantyczn?, ale jak?e pi?kn?, jak?e szlachetn? wewn?trzn? potrzeb?.

K?aniam im si? wszystkim nisko, a tragicznie zmar?ym Bartkowi i Markowi zapal? ?wieczk? przy najbli?szej okazji. I zanuc? cicho:

Byli ch?opcy byli

Ale si? min?li

I my si? miniemy

I my si? miniemy

Po malu?kiej chwili



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki