Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 31 sierpnia


Ostatni dzie? sierpnia i jutro ju? pocz?tek szko?y. Dla mnie te? pocz?tek jesieni, pola z??te, w obej?ciach dalie i astry, ?ó?knie wszystko i rudzieje, czerwienie i br?zy coraz cz?stsze. Nie lubi? jesieni, cho? malarze j? uwielbiaj?.

Ale miniony tydzie? by? letni i skwarny. Zacz??em go w M?awie, gdzie we wtorek odby? si? jeden z cyklu koncertów "Lata z Radiem". Popularny i s?uchany I Program obje?d?a? Polsk? przez ca?e wakacje i bawi? pod go?ym niebem swoich s?uchaczy. Nam uda?o si? dwa razy zagra? na tych spotkaniach. Mia?y festynowy charakter, a ka?dy móg? znale?? co? dla siebie. Majka Je?owska prowokowa?a do ta?ca i ?piewania ca?kiem ma?ych widzów, "Pod Bud?" ?redniolatków, Robert Chojnacki wzbudza? histeri? nastolatek, a "?uki" gra?y i ?piewa?y dla wszystkich.

O tych ostatnich dwa s?owa. Kapela pochodzi z Bydgoszczy, nazw? przej??a od legendarnych Beatlesów i ?wiadomie kopiuje muzyk? lat 60. i 70. Muzyk? ?wiatow? i polsk?. Robi? to perfekcyjnie, brzmi? ?wietnie i dlatego ludzie kochaj? ich wyst?py. Do pó?niej nocy rozbrzmiewaj? dawne hity, jakby mnie kto? cofn?? do szkolnych prywatek, kiedy na adapterze "Bambino" obraca?a si? d?wi?kowa pocztówka i przytula?o si? kole?anki, bo grali "Girl" lub "Yesterday".

Ale to by?o "yesterday", a w ?rod? dzie? wolny w stolicy. Korzystam z okazji, by odwiedzi? starego krakowskiego przyjaciela, Rysia Dregera. Zacz?? studia w podwawelskiej szkole teatralnej, sko?czy? w ko?cu ?ódzk? "filmówk?", potem by? w Studio u Józefa Szajny, zagra? kilkadziesi?t wi?kszych i mniejszych epizodów filmowych. Prze?y? te? pi?kn? przygod? teatraln?, gdy Roman Pola?ski wystawi? w Teatrze na Woli pami?tnego "Amadeusza", z genialn? kreacj? Tadeusza ?omnickiego jako Salieriego. Po?a?ski zarezerwowa? dla siebie rol? Mozarta, ale wyst?pi? w niej kilka razy zaledwie, potem umkn?? do Pary?a. I wtedy na wiele przedstawie? zast?pi? go w?a?nie Rysiek Dreger, bardzo udanie.

Siedzimy w Ry?kowym domu w Rado?ci i gadamy, ?eby zd??y? si? nagada? przez te par? godzin. On zaj?ty piekielnie, bo teraz pracuje jako drugi re?yser przy telenoweli "Klan". S?ucham plotek z planu, p?kam ze ?miechu, gdy Rysiek opowiada o momentach kr?conych w szpitalu. Otó? ma by? scena operacji. Statysta na stole, na jego brzuchu po?o?ono kawa?ek ?wi?skiej skóry, bo ta, zgodnie z wymogami sztuki lekarskiej, imituje wygolone pole operacyjne. Ale w ferworze artystycznych zmaga? zapominaj? pod?o?y? co? pod imitacj? i w efekcie nieszcz?snego statyst? nacinaj? równie?. Ile ró?nych "smakowitych" k?sków kryje w sobie telewizyjna i filmowa kuchnia.

Potem jeszcze spacerujemy po okolicy. Jest pi?kna noc, tylko rozmow? zag?uszaj? psy. Podmiejskie osiedla w ten sposób dbaj? o bezpiecze?stwo. I tak przechadzka willow? ulic? zamienia si? w koncert szczekaj?cych czworonogów, które ujadaj? z ka?dej strony. To rozw?cieczone szczekanie trwa zreszt? nieustannie ca?? noc. A pono? "wsi spokojna, wsi weso?a... ".

Pi?tkowy wieczór przed telewizorem, kapitalny dokument o bananowej m?odzie?y z Hollywood. Przera?aj?co szczere wyznania zepsutych pieni?dzmi dzieciaków o ich codzienno?ci, w której szmal nie gra ?adnej roli, w której nie ma rodziny, bo "starzy" zarabiaj? i nie maj? czasu na nic wi?cej, w której liczy si? tylko dzisiejsza balanga, bo jutrzejszej mo?na z powodu alkoholu i narkotyków po prostu nie doczeka?. Te dzieci ?agodnie perswaduj? swoim nauczycielom, ?e nie mog? ich s?ucha?, bo jak? racj? czy prawd? mo?e g?osi? kto?, kto zarabia 30 tysi?cy dolarów za rok, gdy ich tatusiowie maj? tyle za dzie?. A jutro w?a?nie zaczyna si? szko?a, ?ycz? naszym dzieciom m?dro?ci, a nauczycielom zdrowia.

Niedzielny poranek w amfiteatrze Radia Kraków. Tu stawia?em pierwsze kroki, 27 lat temu robi?em wczesne, nieudolne nagrania. Dzi? za?piewa?em z córk? dla t?umu ludzi, którzy przychodz? na radiowe poranki, by s?ucha? muzyki klasycznej lub piosenek autorskich. Wszystko sprawnie poprowadzi? Bogu? Sobczuk, a pi?kna pogoda doda?a rumie?ców ca?o?ci. Widowni? tworzy?a krakowska inteligencja, któr? kocham tak, jak stare kamienice tego miasta.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki