Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 13 stycznia


W ramach odrabiania zaleg?o?ci dwie tu? po sobie wizyty w Starym Teatrze. Najpierw zaton??em po uszy w poezji Zbigniewa Herberta. "Przyjaciele odchodz?", czyli "Przes?anie z ostatniego peronu wszech?wiata" to monta?. Jak?e ?le najcz??ciej kojarzy si? to s?owo, przywo?uj?c na my?l okoliczno?ciowe sk?adanki, szkolne akademie itp. Ale to, co pod wodz? Tadeusza Malaka zrobili Zbigniew Wiktor Kaleta, Edward Linde-Lubaszenko i Jacek Romanowski, zapiera dech i wyciska ?zy. Przez kilkadziesi?t minut karmi? nas s?owem, jakiego dzisiaj nigdzie nie u?wiadczysz, zapoznaj? z m?dro?ci? antycznego filozofa i maestri? wielkiego znawcy metafor.

Bierzemy wi?c udzia? w wieczorze autorskim, podczas którego poeta przewrotnie i z poczuciem humoru odpowiada na banalne cz?sto pytania, s?uchamy pi?knych fraz zwi?zanych z jego dzieci?stwem, rodzin?, nauczycielami i mistrzami, poznajemy prywatny Dekalog, czyli Dziesi?? ?cie?ek cnoty. A gdy cichnie wiersz, rozbrzmiewa muzyka, któr? Stanis?aw Radwan opatrzy? owe strofy, unosz?c je delikatnie, z pietyzmem, dodaj?c lirycznej zadumy. I ?piewaj? czterej d?entelmeni te wspania?e songi, a ja wiem, ?e na pewno jeszcze raz musz? to us?ysze? i zobaczy?. Absolutnie obowi?zkowe dla wszystkich, którzy piel?gnuj? jak?kolwiek wiar? w s?owo.

Tak?e obligatoryjna, cho? z innych zupe?nie powodów, powinna by? obecno?? na spektaklu "Damy i huzary". Hrabia Aleksander Fredro pope?ni? ramot? - kto wie, czy nie najs?abszy ze swych scenicznych utworów. Trudno zatem spodziewa? si? zawi?ej szekspirowskiej intrygi lub erupcji dowcipu najwy?szej próby, ale wizyt? na tym przedstawieniu zalecam wszystkim, rozkochanym w aktorskim kunszcie. Id?cie podziwia? Ann? Polony, Ann? Dymn?, El?biet? Karkoszk?, Jerzego Trel?, Tadeusza Huka, jak cudownie bawi? si? t? komedyjk?, jak podaj? tekst, jak operuj? gestem. To niezapomniana lekcja rzemios?a, którego w sitcomach i mydlanych serialach pró?no szuka?.

Bawi?em tak?e w ?arach, gdzie odby? si? uroczysty noworoczny koncert z udzia?em krakowskich artystów Piwnicznych, wspartych dodatkowo przez Hani? Banaszak i ni?ej podpisanego. Ale ja o czym? innym. Otó? z zachodnimi terenami naszej ojczyzny wi??e si? rodzinna anegdota. W ?aganiu przysz?a na ?wiat moja ma??onka. Fakt nast?pi? 12 lipca, tak zanotowano w papierach i tak zosta?oby pewnie, gdyby nie przypadek. Otó? spotkany kilka lat temu rodak mojej po?owicy (tak?e potomek greckich emigrantów politycznych) powiedzia?, ?e posiada zdj?cie dwóch szcz??liwych matek - mojej te?ciowej i jego rodzicielki z niemowl?tami w obj?ciach i dat? 12 czerwca, wi?c o miesi?c wcze?niejsz? ni? oficjalnie przyj?ta.

Zaintrygowani zacz?li?my sprawdza? i szuka? przyczyn rozbie?no?ci. Uda?o si? przez znajomych dotrze? do ?aga?skiego szpitala, gdzie czarno na bia?ym stoi czerwiec. Tak wi?c po?lubi?em niewiast? starsz? o miesi?c ni? my?la?em, zodiakalnego Bli?niaka, a nie Raka, jak wci?? si? powtarza?o. I kto mi teraz powetuje poniesione straty?

Przy okazji Owsiakowej kwesty na zamku w Niepo?omicach uda?em si? do podziemi kamiennej cz??ci zbudowanej przez Kazimierza Wielkiego. Nasz w?adca po?o?y? pod fundament kamie? w?gielny przywieziony z Wawelu z kaplicy ?w. Gereona, b?d?cej miejscem s?ynnego czakramu. Badania naukowe potwierdzaj? ponad wszelk? w?tpliwo??, ?e tak?e w Niepo?omicach wyst?puje promieniowanie elektromagnetyczne o ekstremalnie niskiej cz?stotliwo?ci, podobnie jak na wzgórzu wawelskim. Stan??em wi?c na par? chwil w miejscu wskazanym przez gospodarza obiektu, by nabra? si? witalnych potrzebnych w zmaganiach ze starsz? ni? dot?d my?la?em ma??onk?. Pomog?o.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki