Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 20 stycznia


Kartkuj? antologi? wierszy o Krakowie. Nosi jak?e trafny tytu? "To miasto jest wsz?dzie". Prezentuje si? naprawd? wytwornie - powsta?e w ubieg?ym stuleciu utwory najwybitniejszych polskich poetów ozdobi? swymi miedziorytami Krzysztof Skórczewski. Kogó? tu nie ma? Od wielkich nazwisk m?ci si? w g?owie - obecno?? w tym towarzystwie tekstu jednej z moich piosenek nobilituje, tak?e onie?miela.

Ale im d?u?ej przygl?dam si? wyborowi dokonanemu przez Jerzego Illga, im uwa?niej wczytuj? w pi?kne wersy, tym wyra?niej czego? brakuje, tym wyra?niej co? w nadmiarze. Czy?by pierwsza dama polskiej poezji Wis?awa Szymborska nie napisa?a nigdy nic o tych murach? Czy nigdy nie zrobili tego Ewa Lipska, Józef Baran lub Adam Ziemianin? Bo nie s?dz?, by uznali sw? obecno?? w omawianym wydawnictwie za niew?a?ciw?. Zbyt wiele natomiast pozycji zwi?zanych z tematem ksi??ki w symboliczny niekiedy sposób. Czy s?owo Wis?a to wystarczaj?cy powód, by strofy uzna? za krakowskie? Tak czy siak, dzie?o godne uwagi nie tylko dla krakusów.

Nie ukrywam, ?e wychowa?em si? na "Przekroju". Ch?opi?ciem b?d?c co tydzie? z namaszczeniem rozcina?em no?em do papieru pachn?ce drukarsk? farb? strony popularnego tygodnika, który wtedy by? oknem na ?wiat, kolorowym kwiatkiem w butonierce szarej, komunistycznej marynarki. Potem, jako doros?y ju? cz?ek wspó?pracowa?em z pismem, zamieszczaj?c na jego ?amach ?piewane felietony. Wi?c gdy zaliczono mnie w poczet "Przekrojowej" pi??dziesi?tki i obdarowano uroczy?cie okoliczno?ciowym znaczkiem, odwzajemni?em si? wzruszony ballad?, w której napisa?em:

I je?li nawet w ?ycie moje

rewolta wplecie si? kolejna

to ja zostan? ju? z "Przekrojem"

bo on jest niby z wie?y hejna?.

A? tu nagle s?ysz?, ?e gazeta wynosi si? z Krakowa, bo takie czasy, taki rynek, bo nie mo?na inaczej, je?li chce si? rywalizowa? z "Polityk?" lub "Wprost". Wielkie nieba! A kiedy? to ów artystyczny inteligencki twór tak? rywalizacj? uprawia?? Bazowa? na niezwyk?ej potencji kulturalnej naszego ?rodowiska i tym g?ównie wyró?nia? si? na tle ca?ej reszty. A teraz do??czy do t?umu i zginie w nim niechybnie. Nie przesadza si? starych drzew - t? prawd? lekcewa?y si? jeszcze raz, bo ?yjemy w czasie pogardy dla tradycji, cho?by nawet najpi?kniejszej. Wi?c nie zostan? ju? z "Przekrojem", bo przesta? by? cz??ci? mojej rzeczywisto?ci. Smutne.

Prawdziwy pomór dotkn?? w ostatnich kilku tygodniach rozrywkow? bran??. Najpierw umar? gitarzysta Staszek Zybowski - prywatnie ma??onek popgwiazdki Urszuli. Pozna?em go we Wroc?awiu, gdy gra? z tamtejsz? jazzrockow? grup? Crash. Tworzyli j? naprawd? wyborni instrumentali?ci, du?o koncertowali tak?e za granic?, co w okresie "bo?ka" dolara budzi?o cz?sto zazdro??. Pami?tam natomiast wspóln? krajow? sk?adank?, w której prócz wspomnianej formacji i Pod Bud? wyst?powali pa?stwo Gucwi?scy w towarzystwie kozy i misia. Istny cyrk.

Potem opu?ci? nas Grzegorz Ciechowski - niezwykle kreatywny cz?owiek. I chocia? nie by?em fanem jego tekstów i muzyki, to ceni?em bardzo za kompetencj? i talent. Napisa? Robert Leszczy?ski w szkicu po?wi?conym zmar?emu, ?e lata 80., kiedy zaczyna?a Republika, nie by?y ?askawe dla inteligentnego przekazu. Szanowny krytyku z "Wyborczej"! Co by pan powiedzia? o tera?niejszo?ci? Czy sugeruje pan, ?e jest ?askawsza dla oryginalnych my?li, bardziej podatna na sens? Otó? wyra?? pogl?d, w którym, jak s?dz?, nie jestem sam, ?e startuj?ca dzisiaj kapela Ciechowskiego przegra?aby wy?cig o s?uchacza ze szmir?, jakiej inwazja dokonuje si? na nie notowan? dot?d skal?.

Opu?ci? na zawsze estrad? Zbigniew Dziewi?tkowski, autor mnóstwa piosenek, twórca Tercetu Egzotycznego. Uprawia? kicz latynoski, który mimo wielkiej popularno?ci funkcjonowa? wstydliwie jak makatka z jeleniem na rykowisku. Obecnie ten sam kicz ?wi?ci triumfy podane w innym opakowaniu. Nie ma ju? w?ród nas Heleny Majdaniec, która - ma?o kto pami?ta - jako pierwsza w Polsce ?piewa?a przebój o Czarnym Alibabie, wylansowany pó?niej przez niezast?pionego Andrzeja Zauch?. Tego samego dnia do niebia?skiego bandu uda? si? Wojciech Skowro?ski - pianista i wokalista, wykonawca melodyjnych, bluesowych kawa?ków. "Ja to si? ciesz? byle czym" - jego bodaj najwi?kszy szlagier przekr?cali?my na "Ja to si? czesz? byle czym". Cieszmy si? zatem ?yciem kruchym i ulotnym jak sezonowy hit.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki