Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 27 stycznia


Jest pocz?tek lat 50. Mój ojciec dowodzi redakcj? "Echa Krakowa" i funduje stypendium dla zdolnego ucznia szko?y podstawowej w S?spowie. Ch?opiec nazywa si? Józef Kiszka i pochodzi z Kalinowa. Obie malownicze miejscowo?ci znajduj? si? w okolicach Ojcowa, zatem dwa kroki st?d. Stypendysta ko?czy II Liceum im. Króla Jana Sobieskiego i dostaje si? na studia biologiczne. Nie zapomina o swym dobroczy?cy i do ?mierci taty pojawia si? regularnie na ka?dych jego imieninach z kwiatami oraz butelczyn?.

Opowiada zreszt? ciekawie o zawodowej pasji, jak?, je?li dobrze pami?tam, staje si? lichenologia, czyli nauka o mchach. Pami?tam jaki? wspólny spacer w plenerze i niewiarygodn? wiedz? Józka, który potrafi? nazwa? po polsku i ?acinie ka?de dos?ownie ?d?b?o, ka?d? najmniejsz? ro?link?, ka?dy listek lub p?k. Z ogromn? wi?c rado?ci? przeczyta?em kilka dni temu o profesorskiej nominacji naszego wiernego druha. Gratuluj? Ci, Józku, z ca?ego serca i ?a?uj?, ?e staruszek nie doczeka? Twego sukcesu, na który zas?ugujesz jak ma?o kto.

Malownicza zakopia?ska zima przerodzi?a si? w wiosenne roztopy. Szczerze mówi?c, wol? skrzypi?cy ?nieg pod stopami ni? b?oto, ale do kina mam bliziutko, wi?c podj??em wyzwanie. I nie ?a?uj? ani jednej minuty przesiedzianej na "Harrym Potterze". Nale?? do ludzi odpornych na mody, fobie, manie. Nie p?yn??em nigdy z nurtem Tolkiena czy Sapkowskiego, nie przepadam za terminem "kultowy", nie kocham fantastyki, futurologii, kosmicznych podbojów. Ale nie potrafi?em oprze? si? urokowi tej bajeczki, perfekcyjnie zrealizowanej, a nade wszystko ciep?ej, ludzkiej, m?drej. Jak?e potrzeba dzi? wszystkim - nie tylko dzieciakom - prostych wyk?adni, podstawowych prawd, banalnych mora?ów. I ten formalny fajerwerk pe?en komputerowych trików tak? w?a?nie konkluzj? si? zamyka. ?e najwa?niejsza w naszej w?drówce po ziemskim padole jest mi?o??.

Angielska literatura m?odzie?owa ma pewien rodzaj dydaktyki, który mo?e troch? dra?ni, jak surowa guwernantka wyg?aszaj?ca swe opinie z palcem wskazuj?cym niebo. Ale jest te? tajemnica ukryta za skrzypi?cymi drzwiami piwnicznymi i ka?dy, kto przeczyta? "Pi?cioro dzieci i co?" lub "Wichrowe wzgórza" zawsze ju? b?dzie mia? ochot? te drzwi uchyli?. Nie zg??bi?em ani jednego tomu ?wiatowego hitu o sympatycznym m?odocianym magu, lecz po filmie postaram si? zaleg?o?ci odrobi?.

Umykaj?ca zima przysparza k?opotów - znów zatory lodowe na rzekach, znów gro?ba powodzi. Likwidujemy wi?c dziarsko spi?trzon? kr? - jestem ?wiadkiem telewizyjnej relacji z owych stara?. Przecieram oczy ze zdumienia, widz?c faceta w bereciku usi?uj?cego zepchn?? metalowym pr?tem t?g? bry?? w nurt rzeki. Asekuruje go inny w mundurze stra?aka, trzymaj?c za sweter na plecach jak psia matka szczeni?.

Rzadko komentuj? wydarzenia polityczne - s? od tego lepsi, wi?c i tym razem nie przy?o?? Andrzejowi Lepperowi, który zafundowa? ca?ej Polsce kuriozalne widowisko. Celny wniosek wyprowadzi? z tych wydarze? Jacek Skubikowski, z którym akurat gwarzy?em. Powiedzia?, ?e po takim kabarecie zawodowi satyrycy maj? ju? tylko jedno wyj?cie - rozebra? si? do naga, bo niczym innym cyrku wodza Samoobrony nie przebij?.

Chc? natomiast odnie?? si? do modnej teraz kwestii, wci?? powtarzanego pytania: Czy to mo?e kryzys demokracji, czy to jej za?amanie? Kochani pytaj?cy. Ani jedno, ani drugie. To pe?ny rozkwit owego stanu, w którym wszystko wolno, wszystkie chwyty dobre, ka?da retoryka w?a?ciwa. Prawdziwie wolny i demokratyczny to kraj, w którym nieokrzesany cham potrafi sparali?owa? prac? parlamentu. Prawdziwie tolerancyjny i liberalny to kraj, w którym opiniodawca w sprawie wyrzucenia z Sejmu wspomnianego nieokrzesanego chama okazuje si? pijakiem. Demokracja. Pi?kne greckie s?owo. A jak je trudno poj??.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki