Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 7 kwietnia


Zaliczy?em wreszcie g?o?ny ju? bardzo film "Amelia". Urocza ta opowiastka o samotno?ci, potrzebie kochania i bycia kochanym urzek?a mnie dodatkowo miejscem, w którym si? dzieje. To Pary?. 28 lat temu wyl?dowa?em we francuskiej stolicy po raz pierwszy i jak dot?d jedyny. By? ciep?y wrzesie?, który po deszczowej i zimnej Kopenhadze, sk?d przylecia?em, zapowiada? cudowne chwile. Zadurzony po uszy, sp?dzi?em ze sprawczyni? owego stanu upojny tydzie? w mie?cie przyprawiaj?cym o ca?kowity zawrót g?owy. By?em na tych samych stacjach metra, co tytu?owa Amelia. Spacerowa?em jak ona po Montmartre, pi?em wino w podobnych bistrach, wchodzi?em do kamienic strze?onych przez czujne i w?cibskie dozorczynie. Trafi?em nawet na Rue Mouf Tarde, która pojawia si? na ekranie i mimo oczywistych zmian, jakie przyniós? up?yw czasu, nie straci?a tamtego krzykliwego klimatu. A wszystko to opisa?em na tych samych ?amach, na których dzi? regularnie goszcz?.

W pi?tek za? odwiedzi?em Pa?ac Sztuki, gdzie odby? si? wernisa? wystawy pastelowych obrazów Marka Grechuty. Wybitny artysta obchodzi 35-lecie pracy estradowej, ale przecie? jest wykszta?conym architektem, wi?c przekazuje pi?kno tak?e za pomoc? sprawnej d?oni. Maluje kwiaty i formy abstrakcyjne, jakby dope?niaj?c tym sposobem g?ówny nurt dzia?alno?ci, czyli ?piewanie. Rzecz jasna, za?piewa? licznie zgromadzonym fanom gar?? najwi?kszych przebojów i jeszcze raz nucili?my znane na pami?? hity, które, jak wszystkie prawdziwe arcydzie?a - nie starzej? si?, nie trac? wyrazu, po prostu s?. Marku - ?ycz? Ci zdrowia przez wiele d?ugich lat. Twoja sztuka jest potrzebna jak powietrze wielu ludziom. Reszt? nie warto zaprz?ta? sobie g?owy.

Debata nad narodow? kultur? i takimi jej przejawami jak teatr czy telewizja rozgorza?a na dobre. Zwi?zek Aktorów Scen Polskich ma nowego szefa - miejsce Kazimierza Kaczora zaj?? Olgierd ?ukaszewicz i od razu powiedzia?, ?e modli si? o pomys?y. Trawestuj?c star? maksym?, ?e d?entelmen nie rozmawia o pieni?dzach, tylko je posiada, chcia?oby si? nie?mia?o zauwa?y?, ?e tak?e patent na uzdrowienie sytuacji przybytku Melpomeny musi si? posiada?, wyprosi? go u Stwórcy nie sposób.

Musi si? zatem zreformowa? wy?sze szkolnictwo artystyczne, by zlikwidowa? chor? sytuacj?, kiedy ka?dego roku przybywa t?um dyplomowanych, a wi?c z pretensj? o etatow? prac? magistrów sztuki. Dra?ni mnie nieustanne u?alanie si? nad dol? bezrobotnych komediantów, gdy nikogo nie obchodz? pozbawieni zaj?cia piosenkarze, satyrycy, jazzmani. Rosn?cy na medialn? gwiazd? minister Celi?ski chce zwolnionych z teatrów zatrudni? w szko?ach. Kompletna bzdura. Ale to nie koniec reformatorskiej brawury. S?ysz? o pomy?le powo?ania rady m?drców, którzy swoim do?wiadczeniem, autorytetem, nazwiskami wspomog? przemiany, nadadz? im w?a?ciwy kszta?t i przebieg. Pytam od razu, czy szlachetni ci m??owie udziel? swej pomocy charytatywnie? Czy te? w resorcie, tn?cym op?ta?czo wydatki, zabieraj?cym komu i co si? da, powstan? kolejne synekury dla kolegów?

Przykra wiadomo?? o po?arze zabytkowego ko?ció?ka na Woli Justowskiej. Spali? si? drugi ju? raz, i to, niestety, doszcz?tnie. Kilka lat temu nagrywali?my w tej pi?knej, miniaturowej, drewnianej ?wi?tyni program bo?onarodzeniowy z kol?dami. Pracowali?my w nocy - by?o zimno, dodawali?my sobie wi?c animuszu jak?? piersiówk?. I pami?tam rozmowy z opiekunami budowli, nasze pytania o poprzednie nieszcz??cie, o zabezpieczenia na dzi? itd. Odpowiedzi by?y pe?ne otuchy i zapewnie?, ?e wszystko jest w najlepszym porz?dku, ?e kataklizm nie mo?e si? powtórzy?. Rzeczywisto?? okaza?a si? inna - ponura, bo podszyta podejrzeniem o rozmy?lne pod?o?enie ognia. Dlaczego?

Wczoraj obejrza?em "Kroniki portowe". Urocza ta opowiastka o samotno?ci, potrzebie kochania i bycia kochanym, urzek?a mnie dodatkowo miejscem akcji, w którym si? dzieje. To Nowa Fundlandia. Ale t? widzia?em jedynie z lotu ptaka.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki