Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 12 maja


W ubieg?ym tygodniu pisa?em o ?wi?cie Pracy i o tym, jak zmieni? si? jego charakter, gdy polityczn?, nad?t? fet? zast?pi? wiosenny, leniwy festyn. Podobn? metamorfoz? prze?y? Wy?cig Pokoju. Zaplanowany jako manifestacja przyja?ni pa?stw komunistycznego bloku, przykuwa? nasz? uwag? przez wiele dni w roku, podczas których dzielni kolarze ?cigali si? na drogach Polski, Czechos?owacji i NRD, wype?niaj?c t?umem stadiony, gdzie rozgrywano finisze poszczególnych etapów. W latach 60. komunikaty o sytuacji na trasie podawa?y uliczne megafony, transmisje z dojazdu do mety wyludnia?y ulice, a zwyci?stwa rodaków krzepi?y serca, daj?c niejasne przekonanie, ?e oto w czym? jeste?my dobrzy.

Stanis?aw Gazda lub Bogus?aw Fornalczyk byli idolami m?odzie?czych, ulicznych, rowerowych zmaga?. Ten ostatni zreszt? wyró?ni? si? wyj?tkowym hartem ducha i wytrzyma?o?ci?, jad?c kilka etapów na stoj?co, bowiem wrzodowe dolegliwo?ci uniemo?liwia?y kontakt z twardym siode?kiem. A nasze pierwsze bicykle - có? to by? za festiwal pomys?owo?ci. Rama od wehiku?u sprzed wojny, ko?a z innej parafii, o przerzutkach nikt nie s?ysza?. Najpopularniejszy system hamowania stanowi?a tzw. kontra, zdarza?y si? nawet drewniane obr?cze z balonowymi oponami. Stoj?cy pod domem wy?cigowy "Huragan" wzbudza? sensacj? i zazdro?? - inna rzecz, nie pami?tam ?a?cuchów i k?ódek chroni?cych ten rarytas przed natychmiastow? zmian? w?a?ciciela.

Dzisiejszy Wy?cig Pokoju to popis firm produkuj?cych odpowiedni sprz?t, to rewia sportowej mody, sprawdzian dla kostiumów, obuwia i wszystkiego, co ma zwi?zek z dwoma kó?kami. A ?e przy okazji nikogo nic a nic nie obchodzi, to ju? ca?kiem odmienny problem. Mo?e zbyt wiele wydarze? wokó?, zatem zbyt du?a konkurencja dla za?ciankowej b?d? co b?d? imprezy.

?yjemy pi?karskimi mistrzostwami ?wiata, w których udzia? wa?kuje si? do przesady. Przez dobry tydzie? czytam o naciskach wywieranych na trenera, by ten zabra? do Korei s?abo graj?cego Tomasza Iwana. Jego koledzy traktuj? ten wyjazd jak wycieczk? turystyczno-krajoznawcz? i nie mog? pogodzi? si? z my?l?, ?e na takiej balandze jednego z paczki zabraknie. Proponuj? tak?e tych namolnych zostawi? w domu. Tam, gdzie powstaje sitwa, zawsze dzieje si? ?le.

Zmar? Julian ?ebrowski - rysownik i karykaturzysta zwi?zany z pras? warszawsk?. By? równolatkiem mego taty, z którym przyja?ni? si? dawno temu. Z jego wizyt u nas zapami?ta?em dostawanie "blachy" w czo?o, którego mnie uczy?, ale pozosta?a tak?e zrobiona o?ówkiem na kawa?ku tektury karykatura siostry - bardzo zreszt? udana.

Pi?kna pogoda uaktywni?a moje sportowe pasje, a tenisowe próby podejmuj? z wi?ksz? ni? zwykle rado?ci?. Sprawi? to fakt powstania w pobli?u mego domu kortu ziemnego. Zbudowa? go jeden z s?siadów i chwa?a mu za t? inicjatyw?. Doceni? j? wkrótce wszyscy fani biegania z rakiet?, których w okolicy pewnie nie brakuje. Marzy mi si? jaki? turniej - jak?e pi?knie brzmi - Rz?ska Open lub Rz?ska Cup.

Rzadko zabieram g?os w sprawach zwi?zanych z wielk? polityk?, a je?li to czyni?, to powodowany zwyczajn? irytacj?. Nie mog? ju? d?u?ej obserwowa? ceregieli zwi?zanych z osob? Arafata. Nie mog? s?ucha? bredni o jego pokojowych intencjach. Ten facet dawno przesta? znaczy? cokolwiek. Oczekiwanie, ?e zaapeluje do rodaków o zaniechanie haniebnych zamachów, ma mniej wi?cej taki sens, jak nadzieja, ?e jeden fanatyczny kibic poprosi kilka tysi?cy rozw?cieczonych kolesiów, by po meczu poszli spokojnie do domu, nie rozbijali wystaw, nie niszczyli samochodów, nie masakrowali przechodniów.

Próba sugerowania, ?e rozwi?zanie sytuacji w Bazylice Narodzenia Pa?skiego to kl?ska Izraela i triumf Palesty?czyków, ma racj? tylko w jednym aspekcie. Otó? niezas?u?onym podarkiem losu (czytaj: sukcesem w?a?nie) jest fakt, i? bandyci miast i?? pod s?d, jad? na wczasy do ciep?ych krajów. I wstyd mi tylko, ?e ojczyzna mojej ?ony gotowa im te wczasy zafundowa?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki