Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 7 lipca


Ko?ció? Kamedu?ów na warszawskich Bielanach to niemal kopia krakowskiej ?wi?tyni usytuowanej na wzgórzu o tej samej nazwie, gdzie wiekowe drzewa, b?oga cisza - idealne warunki, by obcowa? z absolutem, zbli?a? si? do niesko?czono?ci. Tym za? w stolicy dowodzi od trzech lat ksi?dz Wojciech, znany ?wietnie dziatwie, ale tak?e doros?ym z telewizyjnego programu "Ziarno". Jegomo?? pe?en si?y i wigoru, kipi?cy pomys?ami, tryskaj?cy zara?liwym optymizmem, u?ycza zabytkowych piwnic artystom i publiczno?ci, patronuj?c tym samym niecodziennym spektaklom, jakie tam w ?wietle niezliczonych ?wiec si? odbywaj?. Podejmuje go?cin? w zabytkowych pomieszczeniach dawnego opactwa, gdzie wiatr historii wieje z ka?dego k?ta. Przecie? obok grób Stanis?awa Staszica, za? na fasadzie proboszczówki tablica upami?tniaj?ca królewskie wizyty.

Biuro i sypialnia gospodarza to ju? ca?kiem szczególne miejsce. Wyobra?cie sobie niewielki pokoik z biurkiem, komputerem, sprz?tem audio, p?ytami, papierami i rozmaitymi szparga?ami. W k?cie trumna z weso??, kolorow? po?ciel?, bo przecie? memento mori. Przy kieliszku czerwonego wina i wspania?ym domowym jedzeniu b?yskawicznie znajdujemy wspólny j?zyk.

I co si? okazuje? Jeste?my Sybirakami! Tak, tak! My, czyli Pod Bud?, zaliczyli?my w 1983 r. dalek? tras? koncertow?, odwiedzaj?c m.in. Nowosybirsk, Irkuck, U?an Ude. Wojtek sp?dzi? w tamtych stronach 6 lat zes?any, jak ?artuje, przez swoich zwierzchników do pracy duszpasterskiej. Przerzucamy si? anegdotami, opowiadamy przygody i dochodzimy do wniosku, ?e nic si? tam nie zmieni?o. ?ycie wci?? niesie ze sob? sytuacje, jakich nie znajdziesz u Felliniego, jakich nie wymy?li najt??szy spec od fikcji. Ksi?dz prawi o Magadanie, w którym wieczna mg?a, my o spotkaniu z cyrkiem kar?ów.

Zdarzy?o si? to nad Bajka?em. Po spacerze brzegiem skutego lodem jeziora (by? maj) udali?my si? na obiad do miejscowej restauracji. Sala przedstawia?a niecodzienny widok. Przez chmur? tytoniowego dymu dostrzegli?my zastawione wódk? i ?ywno?ci? sto?y, a za nimi... dzieciaki. Takie by?o pierwsze wra?enie. Male?kie postaci nale?a?y, jak si? okaza?o, do doros?ych artystów obje?d?aj?cych kraj z jedynym, bo wynaturzonym przez kalectwo programem.

Zaprzyja?nili?my si? szybko z liliputami, a potem po wielu toastach obserwowali?my ich ewakuacj?. Przeprowadza?a j? szefowa przedsi?wzi?cia i jedyna normalnej, a nawet ponadnormalnej postury niewiasta. Ululanych podopiecznych wynosi?a do autokaru po trzy osoby pod jedn? pach?, jak lalki.

I zgodzi?em si? z ksi?dzem ze stolicy, ?e jest jaka? przedziwna, tylko dla nas, S?owian, zrozumia?a nostalgia, t?sknota w tym krajobrazie, w jego niezmierzonych przestrzeniach. Jest gro?ba, ale te? romantyzm, który zachwyca, a nieraz przyci?ga i ka?e wraca?.

W krakowskim Domu Polonii niebywa?a w swej krasie wystawa fotograficzna. Przywióz? j? wraz z autorem zdj?? Tomem Styczy?skim konsul generalny RP w Los Angeles Krzysztof Kasprzyk. Do?wiadczony dyplomata, który z niejednego pieca na obczy?nie jad? chleb, trafi? na owe prace przypadkowo i zapragn?? je pokaza? rodakom w ojczy?nie. Dodatkowym powodem takiego zamiaru jest pewnie i to, ?e pan Styczy?ski, cho? nie mówi po polsku, ma rzetelne piastowskie korzenie.

Podziwiamy wi?c urod? ameryka?skich plenerów, popart? niebywa?? sprawno?ci? techniczn? fotografuj?cego, daj?c? pewne poj?cie o tym, jak naprawd? wygl?da i jak bajecznie prezentuje si? kraina drapaczy chmur, autostrad i komputerów. Pejza?e Utah, Arizony, Kalifornii, Nevady powoduj?, ?e cz?owiek pod?wiadomie nabiera powietrza w p?uca. Wolno?? to czy co, do licha?

Waldek D?browski szefem kultury. Mi?o mie? koleg? ministra. I ze zgroz? tylko my?l? o losie kolegi, pod którego gabinetem ustawi si? lada moment kolejka kumpli po pro?bie. Nie wybieram si? na Krakowskie Przedmie?cie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki