Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 24 listopada


Kowalski i Nowak. Najpopularniejsze chyba, najcz??ciej spotykane w Polsce nazwiska, chocia? korzeni tego drugiego szuka? trzeba raczej u po?udniowych s?siadów. Nie?yj?ca ju? pani doktor Janina Nowakowa ratowa?a mnie i moj? siostr? z wielu zdrowotnych opresji i wnosi?a pod nasz dach oprócz ró?nych medykamentów (cz?sto bolesnych, bo w postaci zastrzyków) pogod?, optymizm, dobre s?owo. Potem z jej synem Wojtkiem po??czy?a mnie licealna ?awa, zacz??em bywa? w domu przy ul. Wyspia?skiego na niemal rytualnych wieczorach bryd?owych. Nadarza?a si? zatem okazja, by zamieni? kilka s?ów z seniorem Nowakiem - te? lekarzem - go?ciem o niezwyk?ym poczuciu humoru, autorem wielu niekonwencjonalnych odzywek. W Wojtkowej siostrze El?biecie podkochiwali si? niektórzy bryd?y?ci - mo?e dlatego knocili czasem licytacje lub rozgrywki.

Szkolny kole?ka poszed? w ?lady rodziców i zdoby? w tej dziedzinie wysok? pozycj?. Jednocze?nie, co niecz?ste, s?u?y niezawodn? pomoc?, gdy tylko zajdzie potrzeba. Tote? bez gadania przyj??em decyzj? pana docenta o konieczno?ci poddania si? zabiegowi zwanemu kolonoskopi?. Przy okazji informacja (cz?ek pobiera nauki ca?e ?ycie), ?e np. w Niemczech takie badanie dla pewnej grupy wiekowej jest obowi?zkowe - bez niego nie przyjmuje si? po prostu do pracy. Dusz? mia?em na ramieniu, bo pierwszy raz, od kiedy ujrza?em dzienne ?wiat?o, odebrano mi ?wiadomo??, czytaj: zastosowano ogólne znieczulenie. Poprzedniego dnia natomiast wypi?em cystern? jakiego? ?wi?stwa, by oczy?ci? trzewia przed specjalistycznym wgl?dem. Sko?czy?o si? na strachu - diagnoza nie wykaza?a patologicznych zmian u faceta, który na takie zmiany solidnie zapracowa?. Czym?e ci si?, Wojtku, mog? odwdzi?czy?? Jak?e mizerna jawi si? moja robota przy twoich pos?ugach. Tak czy owak - wiwat Nowak!

Miniony czwartek by? ?wiatowym Dniem Pozdrowie?. Jak si? masz!, Co s?ycha?!, Witaj! - konwencjonalne zwroty, które ubarwiaj? szarzyzn?, mo?e nawet czasem j? rozja?niaj? i czyni? ?atwiejsz? do d?wigania. Zna je i odmienia na swoj? mod?? ca?y ?wiat. U Greków np. zwyczajowe Ti kanis w dos?ownym t?umaczeniu znaczy co robisz. Pope?nia?em wi?c na pocz?tku swojej znajomo?ci j?zyka Homera wiele gaf. Pytany bowiem o kondycj? ma??onki informowa?em, ?e gotuje, pierze, sprz?ta itp. Na podobne Ise kala, czyli czy jeste? w porz?dku, czujesz si? dobrze, trzeba odpowiada? zawsze tak samo, czyli twierdz?co. Zdarzaj? si? wi?c zgrzyty, gdy do takiej odpowiedzi zmuszony jest kto? po bolesnej pora?ce, stracie, do?wiadczeniu. Ale obyczaj to obyczaj, cze?? to cze?? - k?aniam si? zatem ?wiatu w dniu jego pozdrowie?, chocia? tej daty zapewne nie zapami?tam.

Zerkam na ekran telewizora - w stolicy trwaj? mistrzostwa ?wiata w podnoszeniu ci??arów. I nie mog? nadziwi? si? kuriozalno?ci tej dyscypliny. Nadludzki wysi?ek, twarze z grymasem bólu, ka?dorazowe zej?cie z podestu to utykanie b?d? trzymanie si? za uszkodzon? cz??? cia?a - paranoja. A komentuj?cy wydarzenia by?y mistrz zapewnia nas, ?e taka lub inna zawodniczka jest przepi?knie zbudowana. By? mo?e mój kanon pi?kna znajduje si? w innych obszarach estetycznych, ale sam diabe? nie ka?e zachwyca? si? m?odziutk?, cz?sto urocz? buzi?, do której przytwierdzono karykatur? ludzkiej sylwetki z przero?ni?tymi mi??niami, pryszczami, zdradzaj?cymi sterydowe kuracje.

Przebadany, uspokojony, zasiad?em w sobot? na trybunie stadionu Wise?ki, by zobaczy? ostatni w tym sezonie mecz pupilów. Wygrali z trudem, ale nie o tym chc? opowiada?. Martwi mnie syndrom braku zawodowstwa i pi?karskich kompetencji, który dotyczy nie tylko poszczególnych klubów, ale tak?e narodowej jedenastki. Pora?ki reprezentacji nie s? powodem do rozpaczy. Biadoli? natomiast trzeba nad marnym wyszkoleniem futbolistów. Przegrywamy nagminnie wszystkie pojedynki jeden na jeden, nie umiemy przyjmowa? pi?ki i gra? z tzw. pierwszej. S?owem, nie opanowali?my elementarza. Ala ma kota. Kot ma pi?k?. Gdzie? Wiem, nie powiem.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki