Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 30 marca


Stara ?aci?ska maksyma ka?e wierzy?, ?e s?owa wypowiedziane ulatuj?, natomiast zapisane pozostaj?. M?dre to stwierdzenie nie sprawdzi?o si? ca?kowicie w moim przypadku. Otó? kilka lat temu nazwa?em grafomanem jednego z polskich estradowców. Powiedzia?em to do radiowego mikrofonu, zatem zgodnie z sentencj? posz?o w eter, zatem ulecia?o. Okazuje si? jednak, ?e wróci?o do mnie jak bumerang, i to obrzydliwym oszczerstwem. Ura?ony w swej literackiej dumie jegomo?? odparowa? przecudnie, zarzucaj?c mi wys?ugiwanie si? komunistycznemu re?imowi. Jego zdaniem, je?dzi?em od kopalni do kopalni za potrójn? stawk?, obs?uguj?c akademie ku czci. T? potwarz wydrukowa? niedawno ilustrowany tygodnik w artykule po?wi?conym wspomnianemu panu.

Na absurdalne pomówienia nie odpowiadam - ci, którzy mnie znaj?, i tak w nie nie wierz? - zdanie innych ma?o mnie obchodzi. Sygnalizuj? jedynie upadek obyczajów, jaki dotyczy nie tylko ?wiata polityki. Ciosy poni?ej pasa zadaj? tak?e niektórzy tfu!rcy. W tym przypadku chodzi o cz?eka buduj?cego od lat wizerunek niepokornego, zbuntowanego, agresywnego, niezale?nego. Mój antagonista to tzw. twardy facet, co to i z ba?ki, i z glana potrafi, przypomina dzisiejszym image?em bohaterów programu "Idol" lub "Droga do gwiazd". Nazwiska nie wymieniam, bo nie mam zamiaru promowa? byle kogo, dla ciekawskich i lubi?cych rozwi?zywanie zagadek informacja: to nazwisko przypadkowo, ale nadzwyczaj precyzyjnie okre?la format go?cia.

Rozliczne woja?e odsun??y mnie troch? od spraw bie??cych, a tych nagromadzi?o si? sporo. Obejrza?em "Oper? mleczan?" w Starym Teatrze. Szed?em z dusz? na ramieniu. Powód by? do?? oczywisty - ?piewany spektakl teatralny, oparty na tekstach dymków z rysunków Andrzeja Mleczki, grozi? s?uchaniem znanych dowcipów, a takie przecie? nie ?miesz?. Na dodatek w przedsi?wzi?cie, prócz wspomnianego Mleczki, zamieszany jest w roli g?ównego sprawcy Staszek Radwan. Jak w razie fiaska powiedzie? serdecznym kumplom gorzk? prawd?? A re?yser ca?o?ci Miko?aj Grabowski te? nieobcy.

Urocze kilkadziesi?t minut sp?dzone przy Jagiello?skiej rozwia?o wszelkie w?tpliwo?ci. J?drkowe puenty zyskuj? nowy wymiar, podane przez czwórk? aktorów doskonale radz?cych sobie z nie?atwymi frazami kompozytora. Pomys?owe, zgrabne, inteligentne, dowcipne przedstawienie o nas. A ?e gorzkie czasami, przykre, gdy u?wiadamia nasze s?abo?ci, nasz? ma?o??, przyziemno??, kabotynizm? Trudno, przegl?danie si? w takim lusterku dzia?a cz?sto oczyszczaj?co, jak rechot, który wywo?uje. Widowisko bli?sze gatunkowo kabaretowi, pokazywane w niekwestionowanej, usankcjonowanej tradycj? i dokonaniami ?wi?tyni sztuki? Dlaczego nie. Wstydu tej ostatniej nie przynosi.

Rozdanie tegorocznych Oscarów w naturalny sposób znalaz?o si? w cieniu dramatycznych wydarze? w Iraku. Mnie zastanawia natomiast pojawiaj?ce si? wci?? w rodzimych komentarzach s?owo niespodzianka, gdy idzie o sukces "Pianisty". Przecie?, do diab?a, film dosta? 7 nominacji - sk?d wi?c zdziwienie trzema statuetkami?! A Pola?ski zas?u?y? na wyró?nienie jak ma?o kto - jest naprawd? wielkim artyst? kina.

Jednym tchem przeczyta?em "Najd?u?sz? podró?" Józka Barana. O ksi??ce napisano ju? wiele, nie zamierzam zatem mno?y? pochwa? i zachwytów. Jej niecodzienno??, moim zdaniem, polega na wymieszaniu pisarskich form. Diariusz splata si? z reporta?em, a inkrustacj? ca?o?ci stanowi? wiersze. Poeta ?wietnie czuje si? we wszystkich wymienionych sposobach. Dzieje si? tak, gdy talent we w?adaniu piórem idzie w parze z wra?liwo?ci? na ?wiat, który cz?sto boli, ale od czasu do czasu zakwita bujnymi wiosnami. Józku! Wielu, wielu takich wiosen serdecznie Ci ?ycz?!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki