Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 4 maja


Do Salonik polecia?em przez Zurych. Tak? marszrut? wymusza brak bezpo?redniego po??czenia naszego grodu ze stolic? greckiej Macedonii. W Szwajcarii by?em wielokrotnie i zawsze urzeka?y mnie jej krajobrazy oraz spokój, ?ad, czysto??. Mówi?, ?e nale?y do najbardziej policyjnych krajów naszego globu, ?e przywi?zanie do porz?dku ka?e obywatelom donosi? na s?siadów, którzy ów porz?dek burz?. Nie warto tutaj ?ama? drogowych regu?, nie ma mowy o zak?ócaniu nocnej ciszy - kary za takie wykroczenia s? drako?skie. Korzystaj?c z kilkugodzinnego oczekiwania na kolejny lot, idziemy w miasto. Po?o?one nad jeziorem, przypomina kolorow? bombonier?, w której smako?ykami s? zabytkowe kamieniczki, witryny sklepów, hotele. Konstatujemy, ?e mimo wielkiego ruchu nie s?yszymy zupe?nie warkotu samochodowych silników. Powód jest prosty - je?d?? nowymi, najlepszych marek wozami, pracuj?cymi niemal bezszelestnie. Du?o kabrioletów i sportowych sylwetek wymarzonych na wiosenn? i letni? por?. Popijaj?c piwo, dochodzimy z ma??onk? do wniosku, ?e tutejszy paszport to niez?y dokument.

Natomiast Saloniki, do których docieramy pó?n? noc?, wydaj? si? smutne i ubogie. Po raz pierwszy w ?yciu tak odbieram Grecj?. Mo?e za spraw? kiepskiej deszczowej aury to wszystko, co mnie zawsze porywa?o, unosi?o, napawa?o entuzjazmem, dzi? wydaje si? szare i nijakie. Mo?e taki stan rzeczy katalizuj? dodatkowo powszechne narzekania Greków, którzy powoli przechodz? do porz?dku nad wojn? w Iraku, ale skar?? si? na panuj?c? dro?yzn?, szczególnie dotkliw? w obliczu nadchodz?cej Paschy. Wszystkie wiadomo?ci telewizyjne zawieraj? obrazki z bazarów i placów targowych oraz wywiady z kupuj?cymi. Kln?, ?e takich cen nie by?o nigdy, ?e wprowadzenie euro da?o pretekst do kolosalnych podwy?ek, podczas gdy p?ace nie uleg?y zmianie.

Nie przeszkadza to ?wi?tecznym przygotowaniom, wsz?dzie wida? wielkanocne symbole. Zewsz?d s?ycha? kalo Pascha, czyli weso?ych ?wi?t. Dzieciaki maluj? jajka, gospodynie przygotowuj? tsoureki. To dro?d?owe ciasto podobne do naszej s?odkiej cha?ki tylko z wi?ksz? ilo?ci? pachn?cych ingrediencji w ?rodku. ?ywica z wyspy Chios, kardamon, mahlep powoduj? niepowtarzalny smak absolutnie obowi?zkowego wypieku.

Zmartwychstanie Chrystusa obwieszcza si? uroczy?cie podczas mszy, któr? pop odprawia o pó?nocy w Wielk? Sobot?. Malutki ko?ció?ek w naszej wiosce (pisz? naszej, bo znam tu wszystkich i maj? mnie za swojego) wype?nia si? powolutku. Rozpocz?te nabo?e?stwo przerywaj? po kilku minutach sami wierni, sygnalizuj?c brak kilkunastu jeszcze osób. Nie wywo?uje to ?adnego oburzenia u kap?ana, kiwa g?ow? i czeka. Sakramentalne Christos anesti poprzedza wygaszenie wszystkich ?wiate?. Kilka kandelabrów umieszczono wysoko, dost?p do nich wymaga zatem drabiny. Podnosz? si? g?osy praktycznych - zostawcie je w spokoju, nie op?aca si? wspina?. Znów aprobata duchownego.

A potem z zapalonymi ?wiecami wychodzimy na zewn?trz, ?ciskamy si?, ?ycz?c najlepszego, wreszcie niesiemy ogie? do domu. Tutaj czekaj? gotowane jajka i magiritsa, czyli zupa z podrobów jagni?cych podobna nieco do naszych flaków, ale podbita jeszcze jajkiem, doprawiona cytryn?, zasypana ry?em. Naprawd? ?wietna. Nazajutrz we wszystkich obej?ciach ruch i krz?tanina. Rozpalamy ogie? i pieczemy na ro?nie koz?. Obracamy urz?dzenie w tradycyjny sposób, czyli r?cznie, zmieniaj?c si?, gdy? ?ar od paleniska dokucza tak samo, jak ?ar z nieba. Wolni od pracy przynosz? zimne piwo lub wino, chodz? tak?e po domach, gdzie pocz?stunek gwarantowany.

Do obiadu zasiadam zatem na niez?ym rauszu, bowiem miejscowego winogronowego bimbru te? próbowa?em. Z okien domów, równie? odbiorników samochodowych, p?ynie radosna ba?ka?ska muzyka, tworz?c z gwarem rozmów swoist? kakofoni?. I tak do pó?nej nocy rado?nie, rodzinnie, razem, daleko od nabrzmia?ych problemów tego ?wiata.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki