Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 1 czerwca


O Dniu Dziecka przypomina mi telefon od mamy - dla niej pewnie zawsze zostan? J?drusiem, któremu trzeba poradzi?, by ubra? si? ciep?o, uwa?a? w podró?y, nie wchodzi? do g??bokiej wody itd. Có? - taki nas, rodziców, instynkt, nawyk czy jak inaczej nazwa? ow? nieustaj?c?, mimo up?ywu lat, trosk? o potomstwo. Sam wci?? przestrzegam, dogl?dam, koryguj? poczynania doros?ej Majki, mimo ?e dzieli nas spora odleg?o??. Ale ju? lada dzie? z dalekich Salonik wraca do gniazda.

Ze wspomnian? dat? akurat zbieg?a si? korespondencja. Pierwszy list od Romka Ko?akowskiego, dyrektora Festiwalu Piosenki Aktorskiej. Patronuje on akcji "Wielcy poeci piszcie dla dzieci" i prosi o stosowny wierszyk do planowanej ksi??ki. Druga petycja niemal mnie wzruszy?a. Pisze w niej bowiem zapami?tany z ró?nych krakowskich akcji artystycznych - obecnie krytyk i publicysta, Kamil ?mia?kowski: W do?? zawi?ych okoliczno?ciach wyl?dowa?em jako redaktor naczelny "Misia". I mam zrobi? od podstaw (bez dotychczasowych materia?ów i kontaktów) 8 numerów. No, i namawiam ró?nych starych znajomych do napisania krótkich wierszyków i opowiadanek. Sam pomy?l, czy nie czujesz, ?e w twoim bogatym ?yciorysie brakuje sformu?owania: publikowa? w "Misiu"?

Jasne, ?e czuj?, ma?o, uwa?am, ?e taka publikacja to powód do prawdziwej, niek?amanej satysfakcji. Trafi? do ma?ego czytelnika nie?atwo. On nie nabiera si? na grepsy, nie ulega magii nazwisk. Od?wie?? zatem dawne praktyki i spróbuj?. Kiedy? budzi?em oci?gaj?c? si? z porannym wstawaniem córk? szeptanymi do ucha improwizowanymi rymowankami o zwierz?tkach. Ku zgrozie ?ony, nie by?y one do ko?ca cenzuralne. Ma?ej podoba?y si? jednak, a co najwa?niejsze - bawi?y do tego stopnia, ?e maszerowa?a do szko?y zataczaj?c si? ze ?miechu.

Nie mam t?sknot monarchistycznych, ale przecie? s?owo król budzi uzasadniony dreszcz emocji. Co dopiero ?wiadomo?? bliskiej znajomo?ci z w?adc?. Tym g?o?niej wi?c krzycz?: Wiwat król! gratuluj?c Krzysztofowi Janarkowi korony Bractwa Kurkowego. B?dzie panowa? mi?o?ciwie przez najbli?szy rok, nie tylko w Masce, Ratuszowej czy Bia?ym Kruku, ale przede wszystkim pokieruje niezwyk?? organizacj?, jak? rzemie?lnicza bra? od wieków tworzy. W XIII i XIV stuleciu takich stowarzysze? by?o wiele - dzi? to pod Wawelem jest na wskro? elitarn? grup?, do której przynale?no?? to splendor, tak?e spory wysi?ek finansowy. Gdy ja?nie pan opowiada o swoim stroju paradnym, pod?wiadomie uruchamiam w g?owie liczyd?o i sumuj? kwoty. Bo przecie? karabela, bo kontusz, bo czapka czy te? ko?pak, bo buty, bo pas, bo oryginalne guzy. Fortuna. ?ycz? ci, Krzysiu, by sprzyja?a wszystkim twoim poczynaniom na chwa?? naszego miasta. A ja w królewskich komnatach jak dawniej przeczytam gazetk?, wypij? herbatk? z mlekiem.

Prezydent Bush wpad? do nas jak po przys?owiowy ogie?. Tymczasem atmosfera towarzysz?ca wizycie by?a taka, jakby ten ogie? zamiast zabra?, w?a?nie roznieci?. Zapanowa?o powszechne szale?stwo i histeria. Zapewnienie bezpiecze?stwa przywódcy USA to nie tylko norma dyplomatyczna, to tak?e u?wi?cony wielowiekow? tradycj? obowi?zek go?cinno?ci. By?a jednak w owych staraniach tak?e inna tendencja, której nie mog? zaakceptowa?. Nazwa?bym j? lizusowsk? nadgorliwo?ci?, wynikaj?c? z zakodowanego g??boko w polskim spo?ecze?stwie kompleksu prowincjusza.

Otó? go??, oprócz praw, ma tak?e obowi?zki. I musi, chce czy nie chce, respektowa? kardynalne zasady domu, który odwiedza, albo do tego domu po prostu nie wst?powa?. Wsta?my z kl?czek i rozprostujmy ko?ci. Mamy wszak króla, pi?karskie mistrzostwo kraju i nikt nam nie podskoczy.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki