Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 8 czerwca


Hala Ludowa we Wroc?awiu. Ogromny obiekt odziedziczony w spadku po hitlerowcach po dzi? dzie? go?ci sportowców i artystów, bo wi?kszego i lepszego w okolicy po prostu brak. Toalety s? jednak dotkni?te chorob? przyniesion? przez innych zaborców, proponuj? wyzwolon? i bezwstydn? form? wspólnego, damsko-m?skiego rozstrzygania fizjologicznych potrzeb. Jeden korytarz - po prawej kabiny dla pa?, po lewej za przepierzeniem pisuary dla panów - mycie r?czek za? razem w przedsionku strze?onym przez tzw. babci?, bo przyjemno?? kosztuje. Kiedy wi?c pi?atowym sposobem sp?ukuj? z siebie wstyd za ten ambaras, dowiaduj? si? od kobiety czyni?cej to samo obok: "Specjalnie dla pana tutaj przysz?am". Chodzi oczywi?cie o koncert, który ju? za moment, ale okoliczno?? nadaje kwestii sens tyle ?mieszny, co straszny.

Pami?tam ksi??k? nie?yj?cego ju? ?wietnego dziennikarza (w stanie wojennym przywdzia? mundur i odda? intelekt oraz talent wojskowej ekipie). "Ballada hotelowa" opisywa?a z werw? i polotem przeró?ne noclegownie, w jakich autor go?ci?. Czyta?o si? ów przegl?d ?wietnie, weryfikuj?c cz?sto opinie pana Górnickiego z w?asnymi prze?yciami, których los w?drownemu grajkowi nie oszcz?dza?. Przytoczona przed momentem wroc?awska przygoda podsuwa my?l, by stworzy? przewodnik po zaliczonych przybytkach, wygódkach, ubikacjach, s?awojkach. To? to kawa? obyczaju, kultury, a dla uwa?nego obserwatora ?ród?o refleksji nad ludzk? natur?, upodobaniami, stopniem ucywilizowania.

Nie bez powodu snuj? owe uwagi w dzie? europejskiego referendum. Akces 40-milionowej populacji to nie przelewki. I musi do niego doj?? tak?e po to, by na wykwintnych stacjach benzynowych, których logo zna ka?dy dzieciak, nie informowano nas, ?e klucz do ubikacji w kasie b?d? ?e nale?y wrzuci? monet?, nie serwowano smrodu, nie kazano dmucha? na zanurzone w zimnej wodzie d?onie, bo suszarka zepsuta lub razi pr?dem, a papierowych r?czników brak.

Bycie Europejczykiem to nie kwestia geograficzna, to kategoria mentalna. Dlatego przedstawicielem Starego Kontynentu mo?e zosta? Mongo?, je?li zaakceptuje panuj?ce tutaj regu?y gry. Jednocze?nie wielu naszych rodaków mimo unijnego paszportu nadaje si? wy??cznie do jurty, by nie obrazi? sko?nookich pasterzy.

A` propos pasterz - m?ody, rzutki, dziarski wywiadowca proponuje bacy zak?ad: on powie, ile jest dok?adnie owiec w stadzie i je?li zgadnie, b?dzie móg? zabra? jedno kud?ate stworzenie. Trafia bezb??dnie, porywa wi?c zdobycz, gdy góral odwraca zabaw?. Oddacie mi, panocku, zwierz?, je?li stwierdz?, kim jeste?cie? Oczywi?cie - pada odpowied?. No, wi?c wy jeste?cie g?ównym specjalist? w Unii Europejskiej od hodowli i wypasu. Rzeczywi?cie jestem - mówi zdumiony m?okos. A sk?d taka diagnoza? Bo?cie wzi?li psa.

List Wojciecha M?ynarskiego do popularnego dziennika. Pe?na s?usznego oburzenia pretensja o szacunek, nale?yte traktowanie, ?ladowy chocia? przejaw dobrych obyczajów. Wykorzystano bowiem podczas festiwalu opolskiego fragmenty Wojtkowego przeboju "Jeste?my na wczasach" bez zgody twórcy, z aroganckim przekonaniem, ?e mediom wolno wszystko, z totaln? pogard? dla tych, na których faceci w krawatach, w?a?ciciele gabinetów i sekretarek od lat robi? interes.

O tegorocznym Opolu nie mówi? nic - strata czasu. Na dodatek ?wiadomo?? wo?ania na puszczy. Kogo bowiem obchodz? krytyczne uwagi? Komu potrzebny skowyt inteligentów? Idziemy do Europy z nowymi w?adzami pa?stwowego radia i telewizji. To jednak wcale nie znaczy, ?e tworzymy jeden szereg. Oni jeszcze wci?? we wspólnym kiblu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki