Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 19 pa?dziernika


Kolejny ju?, niepommn? który z moim udzia?em, benefis w Teatrze STU mia? charakter uroczysty i dostojny. Towarzyszy?a mu oczywista przy takich okazjach zaduma nad krucho?ci? naszego bytu, bo przecie? herosi stadionów zdaj? si? by? niezniszczalni. Tymczasem zgin?li m?odo i bez sensu w samochodowych kraksach, mimo swej t??yzny, sprawno?ci, refleksu. Wspominali?my zatem wielkich sportowców - W?adys?awa Komara, Tadeusza ?lusarskiego Bronis?awa Malinowskiego, Kazimierza Deyn?. Ile? dostarczyli nam wzrusze?, ile prze?y?. Ale od pocz?tku.

W samochodzie prowadzonym przez wybitnego tyczkarza, wspomnianego Tadeusza ?lusarskiego, jechali jako pasa?erowie miotacz kul? W?adek Komar oraz sprinter Krzysztof ?wiostek. Ten ostatni wyszed? z opresji niemal bez szwanku, mimo ?e zajmowa? ciesz?ce si? najgorsz? s?aw? miejsce obok kierowcy. Wydosta? si? z rozbitego pojazdu i gdy ten zacz?? p?on??, wyci?gn?? swoich, jak si? pó?niej okaza?o, ju? nie?yj?cych kolegów. Szcz??liwie ocalony, do dzi? konsekwentnie i wytrwale robi wszystko, by pami?? o przyjacio?ach pozosta?a ?ywa. Zorganizowa? zatem w Mi?dzy-
zdrojach memoria? tragicznie zmar?ych, rozgrywany w ich w?a?nie konkurencjach, wci?gaj?c w to przedsi?wzi?cie nie tylko ludzi sportu, tak?e artystów.

?wiostkow? wi?c inicjatyw? by? sobotni, telewizyjny wieczór sentymentów. Na sali zasiedli mistrzowie olimpijscy, mistrzowie globu i kontynentu, by dopingowani przez Krzysztofa Jasi?skiego i W?odzimierza Szaranowicza pogada? o przyjacio?ach. Osobowo?? Komara, tak?e jego wieloletni flirt z podkasan? muz?, sprawi?y, ?e mówiono g?ównie o nim, ale przecie? sentyment dotyczy? wszystkich nieobecnych. A wyra?ali go m.in. Irena Szewi?ska i Ryszard Szurkowski, Jacek Wszo?a i Wojciech Fortuna, Bogdan ?azuka i Tadeusz Drozda. Tak?e ni?ej podpisany. Ca?o?? wie?czy?a piosenka Perfectu "Niepokonani", jakby dla podkre?lenia, ?e bohaterowie trwaj? nie tylko na filmowej ta?mie, gdzie uwieczniono ich sukcesy - s? w nas, bo swoim wyczynem zapisali cz?stk? naszej ?wiadomo?ci. Dzi?ki ci, ?wiostku, towarzyszu zakopia?skich grzybobra? i posiadów.

Kontynuuj?c w?tek sportowy s?ów kilka o rodzimej pi?ce. To temat rzeka wielokrotnie poruszany, ale wci?? aktualny i wywo?uj?cy nowe emocje. Takim emocjom - najcz??ciej niezdrowym - ulegaj? niestety ci, którzy z zawodowych wzgl?dów powinni trzyma? nerwy na wodzy. Mniejsze bowiem pretensje mam do tzw. kibola za to, ?e chce sukcesu za wszelk? cen?, czyli po trupach przeciwników, nie mog? natomiast identycznej postawy wybaczy? fachowcom, czyli komentatorom, dzia?aczom, dziennikarzom. A oni nagminnie ju?, bez obciachu, upatruj? szans ulubie?ców w kontuzjach przeciwnika, w jego s?abo?ci, braku klasy itp. Czyli najlepiej by?oby wygrywa? z dru?ynami zdziesi?tkowanymi przez choroby, zamiast próbowa? pokona? przeciwnika silnego i renomowanego po m?sku, fair.

Sprawozdawca z meczu Groclin - Hertha Berlin, gdy w naszej ekipie dokonywano zmiany, zach?ca? na g?os polskiego zawodnika, by schodzi? d?ugo, nawet za cen? ?ó?tej kartki, przecie? up?ywaj?cy czas pracuje na nasz? korzy??. Ten facet nigdy w ?yciu nie uprawia? wida? sportu i nie zna smaku zwyci?stwa osi?gni?tego za pomoc? w?asnych umiej?tno?ci, hartu ducha, odwagi. Najlepiej, ?eby przyszli przeciwnicy ukochanych pupilów gin?li w katastrofach samolotowych - wtedy bez niepotrzebnej straty si? przechodziliby?my kolejne rundy i zajmowali najwy?sze podia. Obrzydliwo??.

Ostatnie s?owo odnosi si?, niestety, i to od d?u?szego czasu, do krakowskich obwarzanków. Gdzie s? bajgle mojej m?odo?ci? Kto zast?pi? je wypiekami grubo?ci ramienia, b?d?cymi skrzy?owaniem dro?d?ówki z bu?k? francusk?? Kto nadmucha? i pozbawi? smaku, konsystencji, posypa? sezamem i Bóg wie czym jeszcze, odbieraj?c najistotniejsze walory? Panowie od k?cików kulinarnych i rankingów rozmaitych, we?cie si? za to nadu?ycie, bo ginie jeszcze jeden element krakowskiej tradycji.

PS Rozstaj? si? z Pa?stwem na 2 tygodnie, bo niesie mnie za ocean.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki