Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 26 pa?dziernika


Ale? zrobi?o si? zimno. Jeszcze w zesz?ym tygodniu ?azi?em po ogródku i zbiera?em... maliny - dorodne i s?odkie. A dzisiaj rozbijam pierwsz? tafelk? lodu na oczku wodnym, które jest jednocze?nie oczkiem w g?owie mojej
?ony, ?eby kilku karasiom da? prze?y?. Ze zgroz? my?l? o czekaj?cych mnie wyjazdach, bo drogi zat?oczone i ju? ?liskie.

W poniedzia?ek go?cili?my w Poznaniu - feta w Teatrze Polskim z okazji naszego 20-lecia. T?um znajomych, przeciec tu w klubie "Cicibór" stawiali?my pierwsze kroki. Klub zajmowa? piwnic? pod akademikiem i palca nie mocna by?o wetkn??, gdy zje?d?ali do niego tak zwani "studenccy" arty?ci z ca?ej Polski. Za barem królowa?a Majeczka - serwowa?a pieczone kurczaki, kie?bas? z rusztu i wódk?. I gdy w tych latach szlak wiód? przez Pozna?, to bez wzgl?du na por? dnia i nocy wpadali?my do "Cicibora", a Majeczka zak?ada?a szlafrok, przeciera?a zaspane ocz?ta i z u?miechem zabiera?a si? do przyrz?dzania jad?a i napoju "...Ale to ju? by?o i nie wróci wi?cej"- ?e sam siebie przytocz?.

We wtorek spogl?dam na "Tok szok" Najsztuba i ?akowskiego. To jedna z lepszych audycji tego typu, jakie powsta?y w naszej telewizji - k?aniam si? nisko przed utalentowanymi "wywiadowcami". Zaprosili m.in. Czes?awa Mi?osza z ma??onk?. Rozmowa dotyczy naszej polskiej codzienno?ci i tego, jak czuj? si? tutaj pa?stwo Mi?oszowie, po chwili jednak zatacza coraz szerszy horyzont, by dotkn?? kondycji cz?owieka w obecnym ?wiecie. I tutaj
Wielki Noblista, którego ka?dy niemal wiersz jest ma?ym traktatem filozoficznym, si?ga po tomik Anny ?wirszczy?skiej, mojej ukochanej krakowskiej poetki, by jej wersami zilustrowa? wypowiadane tezy. Czyta Mi?osz pi?knie i przejmuj?co - jestem wzruszony, szcz??liwy i dumny, ?e osiad? na sta?e w moim rodzinnym mie?cie.

Potem znów gramy w Ciechocinku i Mielcu przy okazji akcji promocyjnych firm farmaceutycznych. Z kilkoma wspó?pracujemy od lat, to bardzo mi?e do?wiadczenia - spotykamy przy okazji lekarzy przeró?nych specjalno?ci rozmawiamy z nimi w warunkach nieoficjalnych, dowiadujemy si? arcyciekawych rzeczy o zawodzie, o którym tak ma?o wiemy. Mityng mielecki gromadzi onkologów, ludzi walcz?cych z okropn? chorob? naszej cywilizacji. Zapami?tuj? godne upowszechnienia zdanie: "Nowotwór to nie wyrok" - wi?kszo?? ludzi na ?wiecie nie chce o tym pami?ta?, tak?e o tym, ?e profilaktyka w tych schorzeniach ma kapitalne znaczenie.

Do ta?ca przygrywa miejscowy zespó?, gra modne, ?wiatowe przeboje, i to g?ównie sprzed lat. One si? nie starzej?, najlepszy dowód, ?e ostatnio co rusz kto? proponuje now? wersj? Beatlesów, Stinga, Roberty Flack. S?ysz?, jak prezenter radiowy mówi: a teraz
s?ynny przebój Barbry Streisand w wykonaniu - tu pada nazwisko. I gdy piosenka dobiega ko?ca, ten sam zapowiadaj?cy dodaje - nie wiem, czy to wykonanie by?o lepsze, czy gorsze od pierwowzoru, bo go nie znam. Ach, ten up?yw czasu - co?, co ?wi?ci?o triumfy 30 lat temu, jest dla mnie oczywiste, dla rówie?ników mojej córki po prostu nieznane.

W pi?tkowym "Dzienniku" wywiad z Krzysiem Cugowskim, wokalist? Budki Suflera, a w nim takie stwierdzenie: "Wydaje mi si? równie?, ?e w moim sposobi? bycia na estradzie nie ma nic z gwiazdorstwa. Wr?cz odwrotnie. Staram si? odgrodzi? od publiczno?ci. Nie nale?? do tych wykonawców, którzy spoufalaj? si? z widowni?". Kochany Krzychu! Ja te? nie spoufalam si? z widowni? i jej nie kokietuj?. Te? nie uwa?am si? za gwiazdora. Ale od tej widowni nie odgradzam si? nigdy, bo ona tego po prostu nie lubi. A ja j? kocham.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki