Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 14 grudnia


Termika. Wyraz, który dzi?ki m?drcom od sportu robi obecnie niewiarygodn? karier?. Jest cz??ciej powtarzany ni? nazwisko naszego lataj?cego Adasia. Wed?ug s?ownika wyrazów obcych oznacza: pionowe wznosz?ce pr?dy powietrza wywo?ane nagrzaniem dolnych warstw atmosfery przez rozgrzany promieniowaniem s?onecznym teren; wykorzystywane w czasie lotów szybowcowych dla uzyskiwania wysoko?ci.

Tyle s?ownik. Okazuje si? jednak, i? opisane powy?ej zjawisko pasuje idealnie do narciarskich skoków, ba, uzale?nia je od siebie tak dalece, ?e przestaje si? ju? liczy? wszystko - umiej?tno?ci, odwaga, sprz?t, do?wiadczenie zawodników - wa?ne jest jedynie noszenie, które gdy jest, pozwala wygrywa?, gdy go brak - skazuje najlepszych na pora?k?. Uczepieni takiej tezy komentatorzy zawodów karmi? nas w kó?ko powtarzanymi bzdurami, streszczaj?cymi ka?dy wyczyn identyczn? niemal formu?k?: "odbicie lekko spó?nione", "drobne b??dy w u?o?eniu cia?a", "nieco popsuta parabola lotu" oraz w?a?nie opisywany wcze?niej pr?d powietrza, który pojawia si? w pierwszej, drugiej b?d? ostatniej fazie wydarzenia.

By nada? ca?o?ci ton bardziej fachowy, poproszono do wspó?pracy eksperta, s?dziego Siderka, który z mozo?em klec?c zdania na poziomie pierwszych klas podstawówki, utwierdza naród w przekonaniu, ?e jak jest noszenie, to co? tam, i dalej plecie co? jeszcze o fazach. Ponosi mnie, gdy to s?ysz?. Panowie - je?dzicie po Europie za nasze pieni?dze, sp?dzacie czas w malowniczych górskich kurortach, dajcie wi?c chocia? poogl?da? spokojnie te okolice oraz zawody, opisywane zreszt? dok?adnie przez komputer. Nie powtarzajcie za nim nieudolnie odleg?o?ci i ocen, darujcie sobie wci?? te same opinie o stylu. Pami?tajcie, ?e telewizja jest przekazem dla oczu, milczcie wi?c, gdy nie macie nic do powiedzenia.

Ruszy?em w Polsk?. Odwiedzi?em malowniczy Sandomierz, pó?niej Lublin. Mój pierwszy pobyt w tym mie?cie przypad? na pocz?tek lat 70. Starówka by?a dos?ownie zabita deskami, straszy?a ruin? zabytkowych kamienic i podejrzanym towarzystwem szukaj?cym w nich schronienia. Dzisiaj odnawiana sukcesywnie nabiera blasku i krasy, jawi?c si? jedn? z najpi?kniejszych w Polsce. W?a?nie siedz? w legendarnej knajpie Szeroka 28. To magiczne miejsce przy ulicy Grodzkiej 21. Dom przylega do Bramy Grodzkiej, zwanej kiedy? ?ydowsk?. Czy wiecie, ?e w Lublinie, nazywanym kiedy? Ma?? Jerozolim?, jeszcze 135 lat temu mieszka?o prawie 12 tys. ?ydów, podczas gdy populacja miasta liczy?a 21 tys.? Ich osadnictwo historia wi??e z okresem panowania Kazimierza Wielkiego.

Siedz? zatem w domu, w którym kiedy? mieszka? s?ynny cadyk, znany jako Widz?cy z Lublina. Zjawi? si? tutaj pono? ok. 1780 r. i przez wiele lat oblegany t?umami naucza?, uzdrawia?, przepowiada? przysz?o??. Akcentowa? na dodatek w swych zaleceniach biesiad? suto zakrapian? alkoholem. Kiedy? przyby? do niego ucze? b?d?cy totalnym abstynentem. Mistrz si?gn?? po butelk?, szklank?, nala?, zaproponowa? wypicie. M?odzik nie chcia? spe?ni? toastu, ale tak?e nie ?mia? zrobi? przykro?ci cz?stuj?cemu, u?y? wi?c swych ju? niema?ych umiej?tno?ci magicznych, wyt??y? wszystkie si?y i naczynie p?k?o. To samo zrobi? z kolejnymi. Wreszcie s?dziwy gospodarz waln?? pi??ci? w stó? i powiedzia?: - Ty m?okosie, uspokój si? natychmiast, nie mam ju? wi?cej szklanek.

Zajadam pasztet z g?si, pó?niej ozorki ciel?ce z kasz? gryczan? i czytam, cho? to pono? nie?adnie, ukazuj?c? si? w 300 zaledwie egzemplarzach "Gazet? Grodzk?". Okoliczno?ciowe wydawnictwo jest dzie?em artystycznego ?rodowiska miasta Lublina i próbuje w lekki, ?artobliwy sposób u?wiadomi? czytelnikom znaczenie miejsca, w którym ?yj?, przybli?y? dzieje oraz wielonarodowo?ciow? i wielokulturow? tradycj? itd. Ko?cz? posi?ek kieliszkiem 12-letniej paschalnej ?liwowicy i dr?? w obawie, by nie p?k? czasem, niesiony do ust.

Wcze?niej, po recitalu w filharmonii, mia?em jeszcze spotkanie z m?odzie?? akademick? na KUL-u. Ogromna aula, pó? tysi?ca inteligentnych twarzy i ja w roli... prelegenta. Tytu? wyk?adu "Moje kobiety". Sugerowa? dwuznacznie znawstwo p?ci przeciwnej, gdy tymczasem mog? jedynie pochwali? si? d?ugim ma??e?skim sta?em i wieloletnim ojcostwem. Z pomoc? gitary rozp?tuj? jednak ciekaw? wspóln? dyskusj? o partnerstwie, mi?o?ci, tradycji, rodzinie, czyli o wszystkim, co nadchodz?ce ?wi?ta przypomn? niechybnie.

?ycz? Pa?stwu, by by?y zdrowe i szcz??liwe.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki