Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 18 stycznia


Pierwszy dzisiejszy telefon przynosi smutn? wie?? o ?mierci Czes?awa Niemena. Jednocze?nie dziennikarka TVN prosi o s?owo do kamery - refleksj? na gor?co. Spotykamy si? na stacji benzynowej - jestem w drodze do Zakopanego i w takiej dziwnej scenerii próbuj? za pomoc? paru zda? wyrazi? ?al, którego stre?ci? nie sposób. Nie ze wzgl?du na blisk? za?y?o?? z Wydrzyckim - spotka?em go zaledwie kilka razy przy okazji rozmaitych estradowych sk?adanek, wymieniali?my u?cisk d?oni, kilka s?ów dotycz?cych przys?owiowej pogody. Trudno natomiast pogodzi? si? z odej?ciem idola lat szczeni?cych, postaci barwnej, cz?owieka niepokornego, bo wiernego w?asnym artystycznym pogl?dom, krocz?cego swoj? drog?, cz?sto pod pr?d utartych gustów.

Niemen by? konsekwentny i t? konsekwencj? skazywa? si? na samotno??. Ile? niech?tnych reakcji budzi? jego wczesny wizerunek? A kiedy ju? przekona? otoczenie, ?e jest artyst? najwy?szej próby i móg? odcina? kupony od przebojowego dorobku, znów zademonstrowa? niepokorne oblicze. Czekaj?cym na hity t?umom serwowa? rzeczy trudne, mo?e nawet dziwaczne - zgodne jednak z aktualn? wizj? twórcz?, b?d?ce dowodem miejsca, w którym si? znajdowa?. Odchodz? mistrzowie, a z nimi epoka indywidualno?ci. Odchodz? wielcy, którzy mówili jak, po co, dok?d, którzy wyznaczali miary i kszta?ty. Zast?puje ich komputer i ci, których jedyne kwalifikacje artystyczne polegaj? na perfekcyjnym klikaniu mysz?.

Pod Giewontem szale?stwo. Wszystko i wszyscy w narodowych barwach. Buduje ów przejaw patriotyzmu, manifestacja to?samo?ci, duma z przynale?no?ci etnicznej. S?owo Polska, odmieniane przez wszystkie przypadki za spraw? niepozornego sportowca, pobrzmiewa rado?nie. Ale jest tak?e minorowy aspekt ca?ej sprawy. Otó? 100-procentowi potomkowie Piasta i Rzepichy, rdzenni mieszka?cy nadwi?la?skiej ziemi, bracia rodacy, którym ?yd i Murzyn nie podskocz?, wymalowani od stóp do g?ów biel? i amarantem, co chwil? rycz?: super! i ?e jest debe?ciarsko. Informuj?, ?e ostatni zwrot pochodzi od angielskiego the best, czyli najlepszy.

Troch? przez przypadek trafi?em do gmachu Biblioteki Jagiello?skiej. Ja, bywalec tego miejsca podczas filologicznych studiów, mia?bym teraz pewnie k?opot z zamówieniem czegokolwiek, bom ma?o obyty z monitorami i klawiatur?. Ale nie studiowa? przyby?em, lecz zwiedzi? wystaw? "Wychod?stwo z Galicji". Po ekspozycji oprowadza jej sprawca Grzegorz M. Kowalski - historyk prawa, autor wielu publikacji na powy?szy temat.

Czy wiecie, ?e nasze miasto by?o na prze?omie XIX i XX wieku centrum organizacji ruchu emigracyjnego? Czy wiecie, ?e dzia?a?y tu licencjonowane firmy ekspedycyjne, niby dzisiejsze biura podró?y, tak?e op?acani przez nie werbownicy? Czy wiecie, ?e z Triestu i Hamburga via Kraków w?a?nie p?ywa?o si? kilka razy w miesi?cu do obu Ameryk? Czy wiecie, ?e rejs parowcem kosztowa? ok. 200 koron, gdy dniówka wykwalifikowanego pracownika rolnego wynosi?a niewiele ponad koron?? Czy wiecie, ?e przepisy wyjazdowe z zaboru austriackiego by?y niezwykle liberalne i ?e na sta?e nie mogli go opuszcza? jedynie podlegaj?cy obowi?zkowi s?u?by wojskowej? Szmuglowano ich wi?c przez granic?, co z patriotycznego punktu widzenia trudno nazwa? przest?pstwem. Obejrza?em karty pok?adowe, jad?ospisy pasa?erów ró?nych klas itp. Niezwyk?a turystyczna przygoda, cho? w?drówka w czasie jedynie, a nie w przestrzeni.

Jaka? pani prokurator bawi?a si? w noc sylwestrow? ze znanym gangsterem. Pierwsza cz??? informacji zupe?nie mnie nie bulwersuje. Degrengolada pa?stwowych urz?dników staje si? norm?. Nie mog? natomiast poj??, czemu znany mafioso nie siedzi w kryminale, ale baluje?

Artur Rojek - lider aspiruj?cej do europejskiej kariery grupy Myslovitz - mówi o naszym hymnie, ?e to trudna piosenka. Ciekawe, co powiedzia?by o Czes?awie Niemenie, zak?adaj?c, ?e o nim s?ysza?? Coraz straszniej.





powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki