Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 21 marca


Wywo?a?em wilka z lasu. Ledwo napomkn??em (bodaj 2 tygodnie temu) co? o sztuce fotografowania, przywo?a?em pierwsze posiadane aparaty, zderzaj?c je z obecn? kosmiczn? technik?, a tu ju? telefon (zupe?nie przypadkowo zbie?ny) od Konrada Pollescha i propozycja sesji zdj?ciowej na krakowskim Kazimierzu. Zgodzi?em si? bez wahania z dwóch powodów. Zaproszenie wysz?o od wybitnego artysty, którego dokonania ceni? i podziwiam od lat - jest wi?c gwarancja udanych plenerowych konterfektów, wci?? potrzebnych w mojej estradowej robocie.

Po drugie i kto wie, czy nie wa?niejsze - Konrad to uroczy gaw?dziarz, znaj?cy nasze miasto na wylot - rozmowa z nim sprawia prawdziw? frajd?. Starszy ode mnie par? lat wyrasta? w podobnych klimatach cyganeryjnych, mamy wielu wspólnych znajomych - po zako?czonej pracy popijamy herbat? przed jednym z licznych lokali przy ul. Szerokiej, wspominamy dawne dzieje i ludzi, których zabra? czas. Na moje pytanie o podej?cie do cyfrowych aparatów (wielu ortodoksyjnych fotografików uwa?a ich u?ywanie za zdrad? i ho?dowanie ?atwi?nie), otrzymuj? odpowied? prost?, logiczn? i m?dr?. To tak, jakby pisarz pos?uguj?cy si? piórem mia? pretensje do innego, ?e korzysta z komputerowej klawiatury. Istot? rzeczy wszak jest pomys?, a nie ?rodki, którymi ow? ide? zamieniamy w dzie?o sztuki. Od siebie dodam jedynie, i? wodzenie czubkiem d?ugopisu lub ko?cem stalówki po papierze sprawia mi trudn? do okre?lenia przyjemno??, jakiej pozby? si? nie zamierzam.

Czytam "Brudn? trylogi? o Hawanie". Ksi??ka przykra, ale przykuwa uwag? i ka?e brn?? w ponur? rzeczywisto?? Kuby - jakiego? niewiarygodnego skansenu ubóstwa, brudu, demoralizacji, spo?ecznej degrengolady, gdzie domy rozpadaj? si? pod wp?ywem silniejszych podmuchów wiatru b?d? wi?kszych ulew, gdzie rum pozwala zapomnie?, a seks jawi si? jedyn? przyjemno?ci? i rozrywk?. Pedro Juan Gutierrez prowadzi nas do miejsc, do których nigdy nie mogliby?my dotrze?. Przecie? turystom pokazuje si? t? per?? Karaibów przez szyby autokarów, lokuj?c w luksusowych, pilnie strze?onych hotelach z piaszczystymi pla?ami. Wspomniana powie?? na pewno nie przynios?a autorowi przychylno?ci w?adz, z prasowych za? recenzji i omówie? nie dowiedzia?em si? nic o jego losach. Czy opu?ci? re?imowe piek?o, czy tkwi w nim jeszcze?

Czy pami?tacie orkiestr? mandolinistów Edwarda Ciukszy? Dzia?a?a w ?odzi i cieszy?a si? kiedy? spor? popularno?ci?. Jej wyst?py na ?ywo, tak?e nagrania prezentowano na antenie radiowej w niedzielne przedpo?udnia, wychodz?c ze s?usznego za?o?enia, i? takie pogodne, radosne muzykowanie umacnia nastrój relaksu i wypoczynku. Ale to by?o dawno i min??o. Czy?by? Otó? od 15 lat dzia?a w Zgorzelcu, prowadzona przez Tadeusza Grudzi?skiego, wspania?a M?odzie?owa Orkiestra Mandolinistów. Znana we Francji, zamiast tu w ojczy?nie - nie pierwszy to i ostatni zapewne objaw zupe?nego braku ?wiadomo?ci posiadania prawdziwych skarbów. Jej jubileuszowy koncert odby? si? po drugiej stronie Nysy, czyli w Görlitz, gromadz?c w hali miejskiej t?umy entuzjastów owej muzyki.

Mia?em zaszczyt za?piewa? z jubilatk? dwie swoje piosenki zaaran?owane i przygotowane na t? okazj? - opracowane pi?knie ze smakiem, grane a?urowo, brzmi?ce ?wie?o, po prostu zachwycaj?co. Repertuar ansamblu jest imponuj?cy, od klasyki po przeboje Franka Sinatry, tak?e piosenki greckie. Te ostatnie wykona? z nimi Grigoris Ikonomu - urodzony w Zgorzelcu rodak mojej ma??onki. Wierzcie, niewielu w tym kraju tak wiele potrafi. G?os, muzykalno??, ekspresja sk?adaj? si? na wizerunek ca?kowicie unikatowy. Pró?no go jednak szuka? na listach przebojów. Te zarezerwowano ju? na sta?e dla beztalencia.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki