Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 9 maja


Nasz europejski akces jest ju? faktem dokonanym. Powracam jednak do wydarze? nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Bra?em w nich udzia? w Brukseli, gdzie odby?a si? trzydniowa feta z Polakami w wiod?cej roli. Zbudowana na przepi?knym zabytkowym g?ównym placu miasta (Grand Place) estrada go?ci?a artystów reprezentuj?cych kraje przyj?te do wspólnoty. Nasza jednak obecno?? zaznaczy?a si? wyj?tkowo, nie tylko przez liczb? wykonawców. Niepowtarzaln?, radosn?, spontaniczn? atmosfer? tworzyli przede wszystkim rodacy na widowni. Wierzcie - dawno nie wyst?powa?em dla takiej rzeszy ziomków, tak owacyjnie nagradzaj?cych nasze wysi?ki, dumnych, ?e maj? si? czym pochwali?.

Natalia Kukulska, Blue Cafe, zespó? teatru Rampa, Orkiestra Filharmonii Opolskiej pod batut? Krzesimira D?bskiego, Anna Jurksztowicz, tak?e ni?ej popisany z córk? - wszyscy bez wyj?tku wymienieni byli oczarowani przyj?ciem, jakie im zgotowano. Niezliczone ilo?ci wspólnych zdj??, rozmów, autografów sprawi?y, ?e czuli?my si? jak na krakowskim Rynku b?d? na warszawskim placu Zamkowym. Zwarty t?um powiewaj?cy bia?o-czerwonymi chor?giewkami ?piewa? stare i nowe przeboje, wci?gaj?c do wspólnej zabawy miejscowych obserwatorów i przyjezdnych z ró?nych stron.

Podobno w?ród emigrantów znad Wis?y rej wodz? mieszka?cy bia?ostockich Siemiatycz, s? tutaj grup? tak mocn? jak Podhalanie w Chicago. Czemu akurat w Belgii? Jeden Bóg wiedzie? raczy. Ku naszej rado?ci nie brakuje tak?e Greków, jest okazja, by po?ywi? si? ulubionymi przysmakami. Ale przecie? brukselska starówka to kraina knajpek z morskimi specja?ami, enklawa ostryg i ma??y. Drugim, niemal obowi?zkowym, spo?ywczym zakupem s? wyroby czekoladowe - rzeczywi?cie wy?mienite. W Muzeum Czekolady ogl?damy proces powstawania nadziewanych pomadek, degustujemy gor?cy jeszcze ciemny p?yn, którego nazwa pochodzi z j?zyka Azteków, a którym pojono ofiary rytualnych mordów.

Folderowa wizyta pod figurk? siusiaj?cego ch?opca kolejny raz u?wiadamia, ?e legendy s? cz?sto w rzeczywisto?ci ma?o znacz?cymi drobiazgami. Ot, wypada zrobi? fotk?, kupi? widokówk? lub jaki? gad?et. Manneken Pis prezentuje kolejn? zmian? garderoby, tym razem ubranko w kolorze szafirowym. Tu? obok fontanny-rze?by uliczny sprzedawca ?limaków oferuje 12 sztuk w smacznym roso?ku za 3 euro.

Wracaj?cych do Krakowa via Monachium wita przej?cie z unijnym gwiazdozbiorem i nag?a, jak?e mi?a ?wiadomo??, ?e t?dy w?a?nie z posiadanym paszportem mo?emy dumnie przemaszerowa?.

Ow? dum? bycia Europejczykiem m?ci jedynie obawa przed posiadaczami identycznych paszportów, którzy postanowili za wszelk? cen? nas kompromitowa?. Z trwog? wertuj? listy kandydatów do Europejskiego Parlamentu i nie mog? pozby? si? wra?enia, i? wielu z nich szuka dobrze p?atnych synekur, próbuje ustawi? si? z braku innych mo?liwo?ci. Jakie?, do diaska, kompetencje dyplomatyczne, jak? polityczn? wiedz?, jakie do?wiadczenia w trudnej mi?dzynarodowej materii maj? kierowcy rajdowi, aktorzy, ?piewacy operowi, prezenterzy telewizyjni? Czemu nie realizuj? si? w swoich zawodach, ale planuj? zaj?? miejsca innym, przygotowanym i posiadaj?cym odpowiedni? praktyk?? Czego szukaj? w?ród wygów i wyjadaczy, w?ród bywalców ?wiatowych salonów panie i panowie, którzy nierzadko s?abo opanowali j?zyk ojczysty? Powy?sze rozterki wzmaga pewno?? niemal, ?e jeszcze nieraz najemy si? wstydu za spraw? cynicznych egoistów, których zapewnienia o ch?ci czynienia narodowego dobra brzmi? ma?o wiarygodnie.

Czasami zerkam na map? pogody Starego Kontynentu pokazywan? przez zachodnie stacje. Zmieniaj? si? na niej izotermy i izobary, ?cieraj? fronty. Jedno pozostaje bez zmian. Informacje ko?cz? si? na Berlinie. Dalej na wschód bia?a plama, jakby nas nie by?o. A przecie? przesun?li?my granic? wspólnoty o kilkaset kilometrów. Bez dróg wprawdzie, ale jednak.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki