Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 15 sierpnia


Tak jak przewidywa?em, otwarcie olimpiady by?o wydarzeniem. Bez gigantomanii, bez zb?dnych szale?stw, ale z niebywa?ym smakiem twórcy przedstawienia poprowadzili nas w ?wiat mitów do kolebki europejskiej cywilizacji. Kto? móg?by zapyta?: a do czego maj? odwo?ywa? si? Grecy, jak nie do swojej wspania?ej przesz?o?ci? Zgoda. Jednak forma, w jak? owo wspomnienie ubrano, pozwoli?a zgromadzonym na stadionie i przed telewizorami prze?y? chwile niezapomniane w estetyce najprostszej i najpi?kniejszej, bo antycznej.

A ja, wyczulony na ba?ka?sk? wspó?czesno??, dostrzeg?em gest - jeden jedyny, mo?e niewiele znacz?cy, ale jednak. Otó? prezydent Hellady podszed? dziarsko do pani Daskalaki, szefowej greckich przygotowa?, sprawczyni niemal ca?ego zaj?cia, która sta?a w towarzystwie przewodnicz?cego MKOl. Gdy wyci?gn?? prawic?, by?em pewny, ?e poda j? wpierw m??czy?nie i tak si? te? sta?o.

Nie przewiduj? wielkich sukcesów bia?o-czerwonych. W wyczynowym sporcie trudno bowiem liczy? na cuda, a realia s? raczej ma?o weso?e. Liczymy na pewniaków i s?usznie, ale ich naprawd? niewielu. Je?li nawet zdob?d? najwy?sze trofea Otylia J?drzejczak, Robert Korzeniowski czy Mateusz Kusznierewicz, czego najgor?cej zreszt? im ?ycz?, to trudno mówi? o pot?dze narodowej reprezentacji. Si?a sportu, przecie? tej wa?nej ga??zi spo?ecznego ?ycia, podobnie jak si?a gospodarki czy kultury, zale?y od potencji pa?stwa, która w naszym przypadku jest mizerna. Tak czy siak, nic nie odci?gnie mnie od ekranu, bo kocham te zmagania bardziej ni? ich wyniki.

Ale, ale... ponios?o mnie do Prania. Od kilku lat rezyduj?cy w s?ynnej le?niczówce nad jeziorem pa?stwo Jagienka i Wojciech Kassowie urz?dzaj? tam kameralne, poetyckie imprezy. Pod go?ym niebem, z wod? za plecami, w cudownej atmosferze, z publiczno?ci?, która na to odludzie przybywa w sile kilku setek, frun? do nieba liryczne wyznania. Jak?e by mog?o by? inaczej, wszak tutaj kleci? swoje najwspanialsze strofy mistrz Konstanty Ildefons. Za? wspomniany Wojciech Kass - kustosz muzeum Ga?czy?skiego, ale przede wszystkim rzetelny gospodarz tego miejsca, sam wyda? cztery tomy poetyckie z bardzo interesuj?cymi utworami.

I je?li co? m?ci?o sielank?, to poranna wiadomo?? spod Wawelu, ponura wie?? o ?mierci Czes?awa Mi?osza. Odszed? kolejny wielki autorytet, m?drzec, filozof. Topnieje w zatrwa?aj?cym tempie garstka erudytów i intelektualistów najwy?szej próby, ludzi wiarygodnych, pomocnych, bo wyznaczaj?cych kierunek i cel naszych szalonych stara? i zabiegów. A nast?pców nie wida?.

Niedawne jeszcze pla?owanie okrasza?em lektur?, bowiem le?e? plackiem nie umiem i nie lubi?. Niew?tpliwym hitem sezonu jest sensacyjna powie?? Dana Browna "Kod Leonarda da Vinci". Poch?ania?em j? w b?yskawicznym tempie, a obok w ojczystym j?zyku czyta? j? Norweg, dalej Anglik, jeszcze dalej Grek. Literatura mo?e nie najwarto?ciowsza, niezawieraj?ca uniwersalnych przes?a?, za to pod wzgl?dem rzemios?a nie pozwala sobie nic zarzuci?.

Tej pisarskiej umiej?tno?ci brakuje naszym twórcom. Zanika gdzie? zupe?nie zdolno?? konstruowania fabu?y, snucia intrygi, przeplatania w?tków, komplikowania akcji - s?owem opowiadania ciekawej historii. A przecie? to w?a?nie od pradziejów by?o kwesti? najbardziej istotn?. Ciekawie opowiada?, czyli budowa? ?wiat dla zwyk?ego ?miertelnika niedost?pny, bo zrodzony z czyjej? natchnionej imaginacji. Tymczasem rodzima m?odzie? co? tam knajacko wyznaje, konfabuluje na tematy powszechnie znane i oczywiste, epatuje brudnym j?zykiem i tani? erotyk?.

I jeszcze dwa s?owa o chwalonych ju? przez media uroczysto?ciach zwi?zanych z 60. rocznic? Powstania Warszawskiego. O s?uszno?ci tego bohaterskiego zrywu dyskutuj? do dzi? historycy i nie zamierzam wtr?ca? si? w t? fachow? rozmow?. Nale?y piel?gnowa? pami?? o takich sprawach, bo dowodz?, ?e?my dumni, dzielni, przywi?zani do wolno?ci, posiadaj?cy poczucie to?samo?ci.

B?agam jednak, nie ubierajcie w mundurki i he?my dzieciaków, nie ka?cie im dzisiaj ?piewa?, ?e przelej? krew dla ojczyzny. Zniesmaczy? mnie teledysk z tak? w?a?nie inscenizacj?. Wpajajmy ma?olatom wiedz? o przesz?o?ci, ale te? wychowujmy w nadziei, ?e nie b?d? musia?y i?? w bój i gin?? na barykadach. To my musimy zadba?, by do takiej tragicznej konieczno?ci nigdy nie dosz?o.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki