Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 29 sierpnia


Rola Kasandry stanowczo mi nie odpowiada. Nie mam ?adnej satysfakcji z powodu spe?nionych przepowiedni i wieszcze? - przeciwnie, ch?tnie wycofa?bym si? rakiem z wielu hipotez i przewidywa?, zw?aszcza ma?o przyjemnych. Obce mi zwroty: a nie mówi?em, nie mia?em racji itp. Dwa tygodnie temu stwierdzi?em, ?e poniesiemy pora?k? w Atenach - nie zak?ada?em jedynie takich rozmiarów owej kl?ski. W powojennym sporcie cofn?li?my si? do pocz?tków. Nie tylko w nim jednym.

Napisa? niedawno Kazimierz Kutz, artysta wybitny i obdarzony wyj?tkow? trze?wo?ci? spojrzenia, ?e polskie kino, je?li chodzi o liczb? wyprodukowanych filmów, wróci?o do 1945 roku. Z kultur? fizyczn? jest, niestety, podobnie - lej? nas nikczemne liczebnie populacje. Przegrywamy rywalizacj? medalow? z Grecj?, Szwecj?, Norwegi?, W?grami, Holandi?. Wstyd. Nie istniejemy w dyscyplinach, które od lat by?y nadwi?la?sk? domen?, czyli w boksie, zapasach, podnoszeniu ci??arów, szermierce, pi?cioboju nowoczesnym. Nie mamy lekkoatletów ani wio?larzy, nie mamy nic do powiedzenia w grach zespo?owych.

Mamy za to zadowolonych z siebie dzia?aczy i histerycznie nastawione na sukces media. Wmawiano nam ka?dego dnia przez okr?g?e dwa tygodnie, ?e triumf ju? za chwil? w kolejnym starciu, nast?pnym biegu. Kiedy wio?larze wlekli si? na ko?cu fina?owej stawki - dwóch (koniecznie!) komentatorów przekonywa?o widzów, ?e w?a?nie walcz? o medal. Teraz, oczywi?cie, nast?pi znajoma zmiana tonu, posypi? si? gromy, zaczn? dociekania przyczyn kompletnej bryndzy. A tu trzeba pogoni? zasiedzia?ych decydentów, ca?? dziedzin? przewietrzy? i zacz?? ?mudn?, solidn?, pozytywistyczn? robot? od podstaw. Bez gwarancji, ?e przyniesie rezultaty ju? w Pekinie.

Która to moja ?wiadoma, czyli zapami?tana olimpiada? Niech policz?: Melbourne, Rzym, Tokio, Meksyk, Monachium, Montreal, Moskwa, Los Angeles, Seul, Barcelona, Atlanta, Sydney, Ateny. Zatem trzynasta. Pechowa? Nie s?dz?. Szcz??liwa dla wielu, pi?knie zorganizowana i przygotowana, odesz?a do historii okryta przyzwoit? s?aw?, przywo?uj?ca mi?e wspomnienia. A ?e nie u wszystkich? ?e k?adzie si? na niej cie? dopingowych przest?pstw? To, niestety, znami? czasów, w jakich ?yjemy.

Wspó?czesny wyczyn jest ogromn? szans? zrobienia niewiarygodnej kariery. Zatem dla zwyci?zców mo?liwo?? ustawienia si? na ca?e ?ycie, zyskania globalnej popularno?ci, zarobienia wielkich pieni?dzy, je?li nie w swojej specjalno?ci, to w reklamie. To pokusa u?ycia wszelkich dost?pnych ?rodków, by ów sukces odnotowa?. I nale?y liczy? si? z prawdziw?, pozastadionow? batali? laboratoryjn?. Im szczelniejszy system wykrywania "koksu", tym wi?ksze starania, by ów doping uczyni? niewidzialnym, czytaj - niewykrywalnym za pomoc? znanych metod. Kto wie, co podaj? swoim zawodnikom Chi?czycy, prawdziwi mistrzowie medycyny naturalnej, spadkobiercy wielowiekowej tradycji w tej kwestii. Czy wywary zio?owe, wyci?gi ro?linne te? trafi? na listy zakazanych specyfików?

Tymczasem sadz? ju? jakie? kwiaty, które zakwitn? za 4 lata w?a?nie podczas kolejnych igrzysk. Plotka g?osz?ca, ?e pod Akropolem startowa?a ich druga reprezentacja, brzmi troch? jak ?art czy rodzaj fanfaronady. Ale je?li jest w niej cho? odrobina prawdy, to nast?pne ?wi?to ?wiatowego atletyzmu mo?e przemieni? si? w nudny spektakl z gospodarzami w roli g?ównej i jedynej.

Ko?cz? olimpijskie zapiski. Po?wi?ci?em im wi?cej miejsca ni? innym wydarzeniom, ale sport nawet odleg?y od szlachetnych idei barona de Coubertina i tak stanowi ja?niejszy fragment naszej rzeczywisto?ci. Jestem bogatszy o kilka wzrusze?, gar?? emocji oraz spostrze?enie jednego z or?ów krajowej ekipy dziennikarskiej. Oto dowiedzia?em si?, ?e Niemcy to nasi po?udniowi s?siedzi. Dobrze, ?e na pó?nocy wci?? szumi Ba?tyk.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki