Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 24 pa?dziernika


Ale? jesie?! Temperatury rodem z lipca nakazuj? jaki? dziwny o tej porze roku optymizm, mimo ?e wydarzenia wokó? wcale pozytywnie nie nastrajaj?. Sk?d taki wysyp kantów, oszustw, przekr?tów, nieuczciwo?ci? Gdzie szuka? przyczyn tak strasznej degrengolady wszystkich niemal ?rodowisk? Polska sprawia wra?enie matecznika z?odziei, a codzienne doniesienia o nowych aferach nasuwaj? przypuszczenie, ?e nie ma tu ludzi o czystych r?kach, ?e wcze?niej czy pó?niej ka?demu co? znajd?, wytkn?, zarzuc?, wypomn?. Przedstawiciele w?adzy, przeciw którym jeszcze nie wytoczono armat, nie mog? spa? spokojnie - pojawienie si? ich nazwisk na czo?ówkach gazet pozostaje jedynie kwesti? czasu. Znik?d pomocy.

Bo przecie? nie ze strony wysokiego rang? funkcjonariusza policji, który studentom narzekaj?cym na fatalne bezpiecze?stwo naszych ulic i ?rodków komunikacji, m?odym ludziom zaczepianym przez bandziorów, okradanym z komórek i kasy, poni?anym i bitym, radzi... korzystanie z taksówek. Przyznam, ?e zatka?o mnie - czeka?em na deklaracj? wzmocnienia patroli, skierowania wi?kszych si? do miejsc newralgicznych - tymczasem stró?e publicznego porz?dku proponuj? przeznaczanie w?t?ych stypendiów na gabloty. Cynizm to czy g?upota?

?l?scy notable b?ysn?li wyborn? inicjatyw? karania rodziców za wagaruj?ce dzieciaki. Wagary okre?lali?my mianem chodzenia "za bud?". Któ? nie zgrzeszy? w swojej edukacyjnej przygodzie zakazan? lab? czynion? na w?asn? r?k?, bez wiedzy domowników? Któ? nie zasmakowa? dreszczyku emocji w stylu: uda si? b?d? nie, uznaj? jakie? naiwne usprawiedliwienie czy obni?? stopie? z zachowania, wreszcie czy nakryj? na gor?cym uczynku. Niektórzy koledzy z bardziej wyrobionym pismem specjalizowali si? w prokurowaniu zamaszystych ?wiadectw usprawiedliwiaj?cych nieobecno?? na lekcjach, elita korzysta?a z firmowych lekarskich blankietów zdobywanych z najwy?szym trudem.

Tak czy siak, ca?a sprawa mia?a aspekt marginalny, bowiem szko?a radzi?a sobie z wagarowiczami w sposób banalny i najprostszy. Weryfikowa?a mianowicie ich wiedz?, zaliczaj?c lub nie kolejne pó?rocza, klasy itd. Nie chodzi?e? bracie, zatem nie umiesz, to won! Jak?e s?ab? jawi si? pozycja placówek o?wiatowych, jak bardzo s? bezradne wobec swoich wychowanków! Przekonanie, ?e skoro tata zabuli, to dopilnuje frekwencji córy lub synalka, dowodzi g??bokiej paranoi naszych decydentów.

Po latach mog? wyzna?, ?e ucieka?em regularnie z poszczególnych lekcji. Wia?em z matematyki i fizyki, pogarszaj?c sw? sytuacj? coraz wi?kszymi brakami. Uratowa?y mnie chyba wysokie noty z przedmiotów humanistycznych i m?drzy, elastyczni nauczyciele, którzy mieli ?wiadomo??, ?e kariera znawcy cz?stek elementarnych mi nie grozi. Jestem im za to dozgonnie wdzi?czny. Ile za? uroku mia? w sobie Ogród Botaniczny b?d? Wawel przedpo?udniow? por?, wiedz? tylko ci, którzy zostawiali teczk? z podr?cznikami i zeszytami w piwnicy i po oderwaniu z r?kawa tzw. tarczy (jak misterne i wymy?lne by?y sposoby jej mocowania) szli za g?osem m?odzie?czego buntu bez obawy, ?e kar? za ich wybryki ponios? rodziciele.

Nie poddam si? z pewno?ci? ogólnopolskiej akcji badania ilorazu inteligencji. Nie b?d? rozwi?zywa? ?adnych testów, gdzie trzeba szybko dope?ni? szybko ci?g figur geometrycznych lub okre?li?, kim jest dla mnie prawnuk ojca stryja adoptowany przez wujenk? dziadka. Poniós?bym zapewne w owych zmaganiach sromotn? kl?sk?, nara?aj?c si? na podejrzenia, ?e korzystam z pomocy si? nadprzyrodzonych podczas czynienia niniejszych notatek, ?e jestem opó?nionym w rozwoju niedojd? i cymba?em. ?ywi? równocze?nie g??bokie przekonanie, ?e wielu z wymienionych powy?ej autorów krety?skich zarz?dze? i pozbawionych elementarnego sensu wypowiedzi poradzi sobie z ?amig?ówkami znakomicie i ?e ich IQ osi?gnie niebotyczny wymiar. Jeszcze jeden paradoks tych szalonych czasów.

Nadgryzam wi?c czerwone, twarde i s?odkie jab?ko - mówi? o nich zimówki. Zerwa?em je przed momentem z kar?owatego drzewa, które zrzuci?o ju? niemal wszystkie li?cie, ale owoce trzyma wci?? kurczowo. P?on? w g?stwinie ogrodu. Ale? jesie?!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki