Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 2 stycznia


Kolejny rok witam w minorowym nastroju. Bo jak si? radowa? po azjatyckiej tragedii? Straszliwa katastrofa ca?kowicie zdominowa?a wszystkie doniesienia, przera?a i przynosi refleksje na temat naszej - ludzkiej - bezsilno?ci wobec matki Ziemi, która ?ywi, poi, ale od czasu do czasu karci swoich lokatorów apokaliptycznymi zjawiskami. Kilka lat temu by?em na Sri Lance, tak?e na Malediwach. Mam dos?ownie przed oczami rajski pejza? archipelagu piaszczystych wysepek oblanych szmaragdowym oceanem. Takich wysepek jest mnóstwo. Tsunami po prostu po nich si? przela?y, zmywaj?c wszystko, co ?y?o. Do wielu z tych miejsc jeszcze nikt nie dotar?, zatem wszelkie szacunki mog? by? zawodne.

Tak czy siak, rozmiar kl?ski przerasta nasze wyobra?enia i nak?ada na ?wiat obowi?zek natychmiastowej pomocy. Wype?ni?em bezzw?ocznie bankowy przekaz dla Polskiej Akcji Humanitarnej, ale przecie? mój gest jest zaledwie kropelk? pitnej wody, ziarenkiem ry?u, fiolk? niezb?dnego lekarstwa, cegie?k? muru przysz?ego domu. Na miejscu Jerzego Owsiaka og?osi?bym od razu, ?e tego roku Wielka Orkiestra ?wi?tecznej Pomocy zagra wyj?tkowo nie dla rodaków, lecz dla bli?nich z daleka. By?aby to niew?tpliwa manifestacja braterstwa, o którym, niestety, przypominamy sobie zbyt rzadko i najcz??ciej wtedy, gdy stanie si? co? fatalnego.

Jednocze?nie nie mniej ni? ca?y ten dramat bulwersuj? mnie wszyscy ci, którzy postanowili sp?dzi? urlop na cmentarzu, opalaj?c si? i k?pi?c w wodach, które wci?? wyrzucaj? trupy. Co za haniebny cynizm i samolubstwo!

W sylwestra po godz. 17 dosta?em tzw. esemesa od Krzysia Piaseckiego. Brzmia? tak: "Ja ju? w Nowym Roku. Wszystkiego dobrego". U?wiadomi?em sobie, ?e przebywaj?cy z jak?? estradow? sk?adank? w Australii kole?ka wyprzedza nas w czasie o kilka godzin, zatem ju? mo?e ?wi?towa? powitanie 2005 roku. Zaraz potem ujrza?em fajerwerki w Sydney, którymi telewizja raczy nas o tej porze.

K?amca wedle s?ownika j?zyka polskiego, to cz?owiek mówi?cy nieprawd?. Inaczej oszust, kanciarz, ?garz. Udowodnienie k?amstwa osobie publicznej w ca?ym cywilizowanym ?wiecie wi??e si? z powa?nymi konsekwencjami. Jednak nie u nas. Pan Oleksy nie uznaje wyroku s?dowego, nazywa proces fars? i dziarsko staje w obronie zagro?onego jakoby parlamentarnego porz?dku, bredz?c co? o dobru pa?stwa. To zupe?ny skandal. Inna rzecz, ?e Sejm czy pod jego wodz? czy kogo? innego i tak jest popisem totalnej degrengolady i dywagacje nad osobowymi roszadami nikogo rozs?dnego dawno ju? nie interesuj?. S? natomiast fantastyczn? po?ywk? dla mediów, które p?awi? si? w domys?ach, przewidywaniach, sonda?ach rozmaitych, od których robi si? niedobrze.

Odpowiedzia?em na dziesi?tki telefonów z ró?nych stron kraju. Dzwonili sportowi dziennikarze, by us?ysze? moj? opini? na temat sytuacji w krakowskiej Wi?le. U?wiadomi?em sobie, ?e owi fachowcy nigdy nie interesowali si? gr? poszczególnych pi?karzy czy wynikami dru?yny tak bardzo, jak obecn? personaln? przepychank? w zas?u?onym klubie. A mnie, kibica, obchodzi wy??cznie to, co dzieje si? na boisku, a zupe?nie nie dotyczy rozwa?anie wysoko?ci trenerskich kontraktów lub to, co powiedzia? w?a?ciciel do prezesa b?d? odwrotnie.

Futbol, co wielokrotnie podkre?la?em, to wielki biznes. A tam, gdzie s? du?e pieni?dze, musz? funkcjonowa? uk?ady, niekoniecznie podobne do szlachetnej sportowej rywalizacji. Tej ostatniej jednak nie powinny one zdominowa?, bo ca?a zabawa we?mie w ?eb. Ludzie pisz?cy, pos?uguj?cy si? kamer? b?d? mikrofonem, s? tak nastawieni na sensacj?, hit, przebój, bomb?, tak pragn? wiadomo?ci na pierwsz? stron?, ?e biegaj? z ob??dem w oku i w?sz? jak psy go?cze. Gubi? cz?sto trop lub myl? ?lady. W efekcie cierpi istota zagadnienia, a eksponuje si? kwestie mniej wa?ne.

Gdy przeczyta?em nowe ramowe plany publicznej telewizji, pomy?la?em, ?e nic na lepsze si? nie zmieni. Te same twarze, ten sam zgie?k, wy?cig o ogl?dalno??, czyli programowe obni?anie lotów, schlebianie tanim gustom. Mimo wszystko ?ycz? Pa?stwu szcz??cia w nadchodz?cym nowym roku.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki