Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 20 lutego


Zdobywc? wszystkich 8-tysi?czników ?wiata pozna?em kiedy? w Poznaniu, gdy wr?czano mu tradycyjn? miejscow?, doroczn? nagrod? prasow?, tzw. "Pyr?". Krzysztof Wielicki, bo o nim mowa, okaza? si? niezwykle kontaktowym gaw?dziarzem, którego opowie?ci o górach móg?bym s?ucha? bez ko?ca. W ubieg?? ?rod? mia?em okazj? spotka? jego partnera Leszka Cichego. Wle?li razem zim? na Mount Everest - zrobili to dok?adnie 25 lat temu, wywo?uj?c spore zamieszanie w ?rodowisku himalaistów, bowiem wielu uwa?a?o zdobycie Czomolungmy w lutym za rzecz absolutnie niemo?liw?.

Cichy - tak?e bezpo?redni i prostolinijny, jest cz?owiekiem sukcesu nie tylko sportowego - obecnie realizuje si? z powodzeniem w bankowo?ci. O swoich wyprawach mówi bez uniesienia, podkre?laj?c ich zespo?owy charakter i niezwyk?y wk?ad w te osi?gni?cia nie?yj?cego Andrzeja Zawady - doskona?ego wspinacza, lecz kto wie, czy nie lepszego jeszcze mened?era, przywódcy, animatora, rozjemcy, psychologa. Czy wiecie, jak umiej?tnie gra? na m?skich ambicjach swoich podopiecznych? Mówi? pono?: Panowie - Wanda (mowa o Wandzie Rutkiewicz) ju? tam by?a.

Pytany o pocz?tki swej przygody z turniami, pan Leszek relacjonuje pierwszy w ?yciu pobyt w Tatrach, pierwsze wej?cie na Kopieniec (spacer dos?ownie - sam zaliczy?em). I po?kni?cie bakcyla, który kaza? studiowa? mapy, atlasy, podr?czniki, zacz?? trenowa?, by ruszy? wreszcie po naj?mielsze i najbardziej niebezpieczne wyzwania. Wybitny himalaista uwa?a dzisiaj, ?e tym najwi?kszym, jeszcze niezrealizowanym, jest zimowe wej?cie na K-2. Stwierdzi?, ?e uchyli czapki przed ka?dym, kto tego dokona.

W radiowym panelu "Trójki" towarzyszy? mu jeszcze Janusz Palikot, facet pod ka?dym wzgl?dem niezwyk?y. Wyrzucony z liceum za og?oszenie w nim strajku ??daj?cego prawdy w nauczaniu, otrzyma? wilczy bilet, co nie przeszkodzi?o mu zda? matur? gdzie indziej, sko?czy? studia filozoficzne i... zaj?? si? biznesem. Dzisiaj jest szefem Rady Nadzorczej Polmosu Lublin, wprowadzi? firm? na gie?d? z osza?amiaj?cym sukcesem, handluje robi?c? niebywa?? karier? "?o??dkow? gorzk?", tak?e polskimi nalewkami. Jednak nie umiej?tno?? "robienia kasy" wyró?nia go z t?umu. Sw? zamo?no?ci? dzieli si? z potrzebuj?cymi, funduj?c mnóstwo przeró?nych stypendiów dla m?odzie?y wedle pi?knej, niestety, zupe?nie zaniechanej metody. Uwa?a bowiem, ?e tzw. sponsor powinien by? anonimowy. Wtedy dopiero spe?nia regu?y mecenatu. Nie sztuka wyk?ada? pieni?dze za reklam? i rozg?os w?asnego imienia. Patronuje tak?e producent okowity Rokowi Gombrowiczowskiemu oraz ma?o popularnym ga??ziom muzyki. Wywiady z wymienionymi wy?ej d?entelmenami okrasza?em swoimi balladami, rad, ?e mog?em spotka? ich na swojej drodze.

Z krakowskiego pejza?u znikn??a jeszcze jedna barwna posta?. Szajbus. Nie us?ysz? ju? zachrypni?tego "Cze??, Malinka!". Nie b?dzie ?piewa? mi do ucha przerobionego przez siebie: "Nie przeno?cie nam Piwnicy do stolicy", drepcz?c przy boku tak d?ugo, a? wysup?a?em par? groszy na malutk? buteleczk? wi?niówki. Bywa? po niej niezno?ny, napastowa? ludzi, zarzuca? ich potokiem s?ów i skojarze?, znamionuj?cych mimo cz?stej obcesowo?ci, du?? inteligencj? i wiedz? ?wira, który cz??ciej za takiego chcia? uchodzi?, ni? by? nim naprawd?. Na trze?wo umia? s?ucha?, a gdy si? wtr?ca?, to do rzeczy. Taki stan zdarza? si? jednak rzadko.

Mimo wszystko tolerowali Zbyszka arty?ci, do których lgn??, ale te? bywalcy ?ródmiejskich knajp i ogródków, traktuj?c jak cz??? folkloru. Pami?tam, ?e ratowa?em go przed niechybn? zgub?, gdy na Szczepa?skiej zaczepi? dwóch ogromnych ?ysoli. Z?apa? jednego za r?kaw i warkn??: "Masz szcz??cie, ?e nie mam dzi? ochoty si? bi?". Mi??niak oniemia? - przeciwnik si?ga? mu do pasa. Podbieg?em i j??em t?umaczy?, ?e to taki miejscowy orygina?. Poskutkowa?o. Nie ma Szajbusa - okaza?o si?, ?e by? dla siebie wi?kszym zagro?eniem ni? ci, których prowokowa?.

Katar, przezi?bienie, grypa - dolegliwo?ci, z którymi z?ywamy si? od dzieci?stwa. Dopadaj? co jaki? czas i nie znam na nie ?adnej skutecznej metody. Mo?na ?agodzi? przebieg choroby, unikn?? ca?kowicie nie sposób. Roi si? od reklam telewizyjnych, rozmaitych cudownych ?rodków, po których purpurowy nos staje si? blady, a opuchni?te gard?o kl??nie i przestaje bole?. Lecz naprawd? to tylko odmiany tego samego od lat zestawu, który i tak przed tygodniówk? nas nie uchroni. Zakichana sprawa




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki